Roberto Serniotti: największe rozczarowanie w mojej karierze
- Dlaczego dopiero teraz przerwał pan milczenie i w końcu zdecydował się opowiedzieć o okolicznościach zwolnienia pana z funkcji Asseco Resovii?
- Nie chciałem udzielać wywiadów, ponieważ wolałem mięć więcej czasu na przemyślenia. Teraz jednak wiem, że jeśli straciłbym również tę okazję, to odegrałbym rolę głupiego.
- Decyzja klubu, podjęta zaledwie po dwóch miesiącach od rozpoczęcia PlusLigi, była bardzo dużym zaskoczeniem dla wszystkich, a w szczególności dla pana. W jakich okolicznościach została ona panu zakomunikowana i jak władze klubu tłumaczyły panu motywy tej decyzji?
- W niedzielę 3 grudnia, kiedy byłem w klubie wspólnie z moimi asystentami, aby przygotować wszystko na pierwszy mecz drużyny w Pucharze CEV, zostałam wezwany do biura prezesa Bartosza Górskiego, który zakomunikował mi, że szef klubu – Pan Adam Góral, podjął decyzję o moim zwolnieniu. Dla mnie to był ogromny szok i rzecz, w której w życiu bym się wcześniej nie spodziewał, zwłaszcza biorąc pod uwagę program, jaki wspólnie uzgodniliśmy z klubem.
- Jak odniósłby się pan do oficjalnego stanowiska klubu, który słowami prezesa Bartosza Górskiego tłumaczył tę decyzję niezadowalającymi wynikami drużyny, kiepskim stylem gry i brakiem pomysłu z pana strony aby zmienić tę sytuację i poprawić poziom gry zespołu?
- W ostatnich dwóch meczach, jakie graliśmy u siebie, zaprezentowaliśmy się słabo, ale do tego momentu było tak, że przeplataliśmy lepsze momenty gorszymi, więc graliśmy nierówno. Klub wiedział jednak o tym, jakie są ograniczenia naszego zespołu i miał świadomość tego, że nie będzie to dla nas łatwy i pełen sukcesów sezon. Prowadziłem ten zespół zaledwie w 12 meczach ligowych, w których zgromadziliśmy 20 punktów. Zdaję sobie sprawę, że od takiego klubu, jakim jest Resovia, wymaga się więcej, ale w spotkaniach z tymi samymi zespołami w rudzie rewanżowej, drużyna zdobyła 19 punktów, czyli i tak o jeden mniej. Poza tym dodatkowo zdziwiło mnie to, że zostałem zwolniony akurat przed serią nieco łatwiejszych meczów dla drużyny, zarówno w PlusLidze, jak i w rozgrywkach europejskich.
- Czy przed startem sezonu klub zobowiązał pana do osiągnięcia konkretnego wyniku, jak np. zdobycie medalu? Czy mówiono o tym, że ten zespół stać jest na osiągnięcie dużego sukcesu, czy raczej o tym, że realnym celem w takim zestawieniu będzie gra w fazie play-off?
- Kiedy zaakceptowałem rolę pierwszego trenera Asseco Resovii kilku ważnych zawodników zdecydowało się zmienić klub i nie przedłużono z nimi umów. Nie było też już możliwości, żeby zastąpić ich graczami na podobnym poziomie. Tłumaczyłem wtedy w klubie, że ciężko nam będzie rozegrać zwycięski sezon i powinniśmy się skupić na tym, aby zagrać w fazie play-off. Prezes Górski przyznawał mi wtedy rację i mówił, żebym był spokojny, ponieważ będziemy pracować pod kątem przyszłości, próbując rozwinąć poziom młodych zawodników, których mieliśmy w drużynie, a w trakcie rozgrywek zbudować zespół na przyszły sezon, z którym mielibyśmy już duże szanse na wygrywanie i osiąganie sukcesów. Tę opinię i założenia na przyszłość powtarzano mi wielokrotnie w okresie, kiedy pracowałem z zespołem w Rzeszowie. Potwierdzeniem tego są zresztą ruchy transferowe Asseco Resovii na najbliższy sezon. Niedawno przeczytałem, że w przyszłym sezonie skład ulegnie dużym zmianom i zespół będzie miał znów duży potencjał, żeby wygrać wszystko w PlusLidze.
- Jaki miał pan w rzeczywistości wpływ na skład drużyny zbudowany w poprzednim sezonie? Ilu zawodników przyszło do zespołu na pana życzenie?
- Jedyny wyborem, jakiego dokonałem latem i za który biorę odpowiedzialność, to powrót do zespołu Aleksandra Śliwki, jednego z najbardziej uzdolnionych i ciekawych zawodników młodego pokolenia w Polsce. Ten wybór był też uwarunkowany tym, o czym wspomniałem wcześniej, czyli głównym założeniem klubu, że to ma być sezon, w którym młodzi zawodnicy mają się rozwijać. Moim zdaniem ten wybór był słuszny i tak go oceniam również po sezonie. Nie zapominajmy również o tym, że w momencie dokonania tego wyboru mieliśmy przecież zakontraktowanego Gordona Perrina, który później dziwnym trafem zdołał podpisać umowę z klubem chińskim mimo wcześniejszej umowy z Asseco Resovią.
- Czy to prawda, że nie chciał pan powrotu do klubu Oliega Achrema i w momencie gdy Asseco Resovia szukała zastępstwa za Perrina wolał pan aby do zespołu dołączył mało doświadczony Fin Elviss Krastins?
- Wybór, jakiego mogłem dokonać latem, był między Olkiem Śliwką a Oliegiem Achremem i wybrałem Śliwkę, ponieważ jest to zawodnik z dużym potencjałem i ogromnym marginesem dalszego rozwoju. Kiedy stało się jasne, że Perrin porzucił nasz klub, potrzebowaliśmy innego przyjmującego na jego miejsce, ale na rynku był już bardzo ograniczony wybór. W porozumieniu z prezesem Górskim i z Andrzejem Kowalem, który był wówczas w klubie jako doradca, wybraliśmy Krastinsa jako uzupełnienie grupy, ale oczywistym było, że to nie był zawodnik pod kątem pierwszej szóstki, tylko jedynie do uzupełnienia składu. Decydując się na ten transfer zostawiliśmy sobie jeszcze możliwość pozyskania innego przyjmującego w trakcie sezonu, w przypadku gdyby ktoś z ważnych graczy na tej pozycji był wolny na rynku.
- Od początku sezonu, to była dziwna sytuacja, że dotychczasowy wieloletni trener Asseco Resovii – Andrzej Kowal pełnił tymczasowo rolę dyrektora sportowego, czy też raczej takiego koordynatora, który mógł de facto przychodzić na treningi i oceniać pana pracę przedstawiając swoje wnioski i uwagi władzom klubu. Czy do momentu pana zwolnienia Andrzej Kowal miał jakiekolwiek uwagi do pana pracy albo dawał jakieś wskazówki, co jego zdaniem można by zmienić aby drużyna grała lepiej?
- W tym okresie, kiedy pracowałem w Asseco Resovii, bardzo dużo rozmawiałem z Andrzejem, czy to rano w klubie, czy podczas wspólnych obiadów. On oczywiście przyglądał się mojej pracy i rozmawialiśmy o tym wspólnie. Dyskutowaliśmy o drużynach, z którymi nasza drużyna miała rywalizować i przede wszystkim też o zawodnikach, którzy mogliby być do naszej dyspozycji w przyszłym sezonie. Wiedziałem, że w pewnym momencie on był jednym z kandydatów do objęcia funkcji pierwszego trenera reprezentacji Polski i cieszyłbym się, gdyby dokonano jego wyboru.
- Z wypowiedzi udzielonych przez prezesa Górskiego po pana zwolnieniu można wyciągnąć wniosek, że od początku sezonu klub przyglądał się szczegółowo pana pracy, analizował jej efekty, statystyki i doszedł do przekonania, że drużyna nie robi żadnych postępów. Czy przed zwolnieniem dochodziły do pana ze strony władz klubu takie oceny i niezadowolenie z efektów pana pracy?
- Taka opinia i ocena bardzo mnie dziwi. Rzadko kiedy ktokolwiek z przedstawicieli klubu uczestniczył w naszych treningach. Właściwie tylko Andrzej Kowal zaczął na nie przychodzić, ale dopiero w ostatnim okresie mojej pracy z zespołem. Po treningach w zasadzie przez cały dzień byłem obecny w klubie i żyłem sprawami drużyny. Często rozmawiałem z prezesem Bartoszem Górskim, z którym miałem dobre relacje. Na spokojnie wymienialiśmy uwagi, kiedy wyjaśniałem mu dokonywane wybory i cele, które wyznaczyłem ze swoimi ludźmi. Osobą, z którą nie miałem właściwie żadnych relacji, co jest dziwne, był właściciel klubu – Pan Adam Góral, z którym rozmawiałem tylko jeden raz przez około 20 minut po pierwszym meczu PlusLigi w Rzeszowie. Przy tej okazji zapytałem go, czy możemy utrzymywać kontakty w trakcie sezonu, chociażby tylko telefoniczne, ale on odpowiedział, że nie będziemy musieli rozmawiać osobiście, ponieważ on nie chce wpływać na moją pracę swoimi opiniami. Ta decyzja wydawała mi się dziwna, ponieważ jak bez utrzymywania żadnego kontaktu z nim mogłem mu wyjaśnić swoją pracę? I przede wszystkim – jak mogłem być oceniany przez niego tylko na podstawie kilku meczów obejrzanych w telewizji? Miałem tylko chwilę żeby wytłumaczyć mu, że w mojej opinii dobra drużyna nie musi posiadać w składzie zbyt wielu graczy, którzy aspirują do roli tych szóstkowych, ponieważ sytuacja, jaka miała miejsce w zespole Asseco Resovii we wcześniejszym sezonie, była bardzo ryzykowna jeśli chodzi o zachowanie dobrej atmosfery wewnątrz drużyny.
- Czy miał pan jakikolwiek problem komunikacyjny w relacjach z zawodnikami? Jaka była ich reakcja na decyzję klubu o zwolnieniu pana z funkcji trenera?
- Ze wszystkimi zawodnikami, z którymi pracowałem, miałem bardzo dobre relacje, jedne z najlepszych w mojej dotychczasowej karierze. Wiem, że oni byli zadowoleni z mojej pracy i z każdym z nich miałem dużo okazji żeby więcej porozmawiać. Kiedy zakomunikowano im decyzję klubu o moim zwolnieniu, widziałem, że kilku zawodników miało łzy w oczach i nie tylko ja wtedy płakałem. Nawet później, po całej tej sytuacji, wielu z nich próbowało skontaktować się ze mną telefonicznie czy wysłać wiadomości wyrażające ich zaskoczenie i przykrość z wyboru dokonanego przez klub. Miałem dobre relacje także ze współpracownikami z całego sztabu.
- Pana zdaniem, jaki był największy problem Asseco Resovii w minionym sezonie; dlaczego drużyna grała tak nierówno mając wiele wzlotów i upadków?
- Wyniki zawsze są mocno uzależnione od tego, w jaki sposób została zbudowana drużyna. Jeśli w okresie transferowym nie dokonano zbyt dobrych wyborów, to później bardzo trudno jest temu zaradzić w trakcie rozgrywek. Jestem jednak zadowolony, że dwóch moich bliskich asystentów, których sprowadziłem do Rzeszowa, czyli Lucio Oro i Sebastiano Chittolini, zostaną w klubie także na przyszły sezon. To jest dowód na to, jakie są ich umiejętności i możliwości.
- Ta cała sytuacja i zwolnienie pana z pracy w klubie po zaledwie dwóch miesiącach od startu rozgrywek, to największe rozczarowanie w pana dotychczasowej karierze?
- Każdy, kto zna mój zawód, wie, że w pracy trenerskiej zawsze przeplatają się ze sobą szczęśliwe i smutne momenty. Jednak pozostawienie Rzeszowa i Resovii w ten sposób, to największe rozczarowanie w mojej karierze. Byłem pierwszym trenerem wielkiego klubu, z którym były możliwości, żeby w przyszłości osiągać ważne zwycięstwa i sukcesy. W rzeszowskim klubie jest wszystko, żeby dobrze pracować, zarówno pod względem stabilności finansowej, jak i nowoczesnego wyposażenia, sprzętu, czy dobrze przygotowanych współpracowników. Poza tym Rzeszów to bardzo ładne miasto, w którym zarówno ja, jak i cała moja rodzina, świetnie się odnaleźliśmy. Również kibice Resovii są bardzo sympatyczni i nie sądzę, żebym miał w relacjach z nimi jakiś problem. Zresztą są też tacy, których miałem okazję bliżej poznać i którzy powiedzieli mi, że jest im bardzo przykro z powodu wyboru, jakiego dokonał klub i chcieli mnie przeprosić za to co się wydarzyło.
- Prezes Bartosz Górski powiedział, że wypracowane zostało porozumienie o wcześniejszym rozwiązaniu kontraktu z panem. Pojawiły się takie głosy, że skoro wypłacone zostało panu wynagrodzenie, a de facto, nie musiał pan świadczyć pracy na rzecz klubu, to właściwie nie jest pan w ogóle pokrzywdzony w tej sytuacji…
- Po przerwaniu stosunku pracy klub wywiązał się w stu procentach z tego, co zostało przewidziane w kontrakcie. Oczywiste jest jednak, że wizerunek trenera, który zostaje zwolniony z pracy po zaledwie kilku miesiącach, nie jest pozytywny.
- Jakie są pana plany na przyszłość? Czy zostaje pan w Cuneo na przyszły sezon, czy też zamierza podjąć pracę w innym klubie grającym w najwyższej klasie rozgrywkowej?
- Kiedy wróciłem do Włoch, pomogłem drużynie z mojego miasta, Cuneo, w dokończeniu rozgrywek w trzeciej dywizji. Teraz czekam jednak na jakąś inną opcję, czy to we Włoszech, czy za granicą, żeby podjąć pracę trenerską w nowej drużynie.
Powrót do listy