Rodzice Arkadiusza Gołasia: ten Memoriał to dla nas wielka rzecz
W Murowanej Goślinie rozegrano jedenasty Memoriał imienia Arkadiusza Gołasia. Tomasz i Danuta, rodzice Arka kolejny raz musieli zmierzyć ze wspomnieniami. – Do dziś nie jest mi łatwo, nam. Na siatkówkę patrzę, ale przyznam, że do dziś nie mogę włączyć kaset z meczami Arka i chyba nie będę mogła. Ale dobrze, że jest taki Memoriał, to wspaniała rzecz – podkreśla pani Danuta.
– Memoriał wiąże się z emocjami, pozytywnymi i jednocześnie bolesnymi wspomnieniami. Pamięć o Arku powoduje, że zawsze wracamy do tego co mu się przydarzyło. Ale jesteśmy jednocześnie pod wielkim wrażeniem, że pamięć o nim jest kultywowana, i to w miejscu oddalonym od jego miejsca zamieszkania. Cieszy nas i wzrusza fakt, że są ludzie, którzy podjęli się organizacji takiej wspaniałej imprezy, dlatego staramy się jak możemy odłożyć na bok nasze emocje, by być razem z kibicami i przeżywać to święto siatkówki. To przecież turniej, który upamiętnia naszego syna, a my na pewno niepotrzebnie nie chcemy przytłaczać atmosfery – mówi pani Danuta (na zdjęciu), a Tadeusz Gołaś dodaje: – To jest niesamowite, zawsze nas wzrusza. Ludzie, którzy widzieli Arka na boisku, w klubie czy reprezentacji to jedno, ale jest mnóstwo innych, którzy znają go tylko z telewizji czy ze wspomnień, a jednak pamiętają o dacie jego odejścia. Młodsi też będą o nim pamiętać, bo jest Memoriał. To dla nas wielka sprawa, że taki turniej powstał.
Do dziś rodzice tego wspaniałego siatkarza i człowieka utrzymują kontakt ze środowiskiem siatkarskim. – Jesteśmy w stałym kontakcie telefonicznym z przyjacielem Arka, Krzyśkiem Ignaczakiem. Tydzień po ostatniej rocznicy z rodziną był u nas o Ostrołęce, zresztą pamiętają o Arku także inni koledzy z boiska, trenerzy. Wszyscy się nami interesują, ważne że nie jesteśmy sami – mówi pan Tadeusz i dodaje: Cieszymy się także, że w naszej Ostrołęce jest mniejszy turniej imienia Arka, dla młodzików. Ostatnio startowały aż 24 zespoły.
Rodzice Arka są pod wrażeniem tego, jak wspaniale zorganizowana jest impreza w Murowanej Goślinie. – To dla nas wielka przyjemność, że możemy w taki sposób uczcić pamięć Arka i cieszymy się, że za każdym razem są z nami jego rodzice – mówi licencjodawczyni Memoriału Anna Sumelka. – Co roku staramy się, by impreza była coraz bardziej profesjonalna i atrakcyjna – dodaje. Wszyscy uczestnicy turnieju w Murowanej Goślinie podkreślali, że mają do czynienia z imprezą klasy światowej.
Rodzice Arka cieszą się z faktu, że Memoriał staje się imprezą o coraz większym zasięgu, przyznają jednak że kosztuje ich zawsze bardzo dużo emocji. – Do dziś nie jest mi łatwo, nam – wspomina pani Danuta. – Na siatkówkę patrzę, ale przyznam, że do dziś nie mogę włączyć kaset z meczami Arka i chyba nigdy nie będę mogła.
– Ale dobrze, że jest taki Memoriał, nasze uczucia nie są łatwe w jego trakcie, ale to dla nas wspaniała rzecz i jeszcze raz dziękujemy wspaniałym ludziom, którzy pomagają go stworzyć – dodał pan Tadeusz.
Arkadiusz Gołaś
Jeden z najbardziej zdolnych polskich siatkarzy tamtych lat, dysponujący „stratosferycznym zasięgiem” zginął w wypadku samochodowym 16 września 2005 roku. Gołaś, wraz z małżonką jechali do Włoch, gdzie polski środkowy miał reprezentować barwy słynnego klubu z Maceraty. Po ostatnim gwizdku finału sezonu 2005/06 Polskiej Ligi Siatkówki Krzysztof Ignaczak, powiedział: – To złoto i to mistrzostwo dedykuję Arkowi. Już przed sezonem tak powiedziałem i modliłem się, aby udało się to zrealizować, bo Arek był moim najlepszym przyjacielem – mówił „Igła”, a w jednym ze swoich felietonów w „PS” pisał o przyjacielu: – Takich ludzi jak on można policzyć na palcach jednej ręki. Mogłem mu powierzyć najskrytsze moje tajemnice. Tacy zdarzają się niezwykle rzadko. Staram się zawsze rozmyślać o Arku, szczególnie przy okazji tej wrześniowej daty. O tym wszystkim, gdy robiliśmy coś szalonego, ale i najzupełniej nudnego, codziennego. Między nami była taka niesamowita nić porozumienia, że potrafiliśmy wstać, ubrać się jednocześnie bez słowa i wyjść z pokoju, przejść się, coś zjeść lub zrobić cokolwiek. To mogła być kawa czy McDonald's. Działaliśmy na impulsach, nie trzeba było słów. Przy każdej kolejnej rocznicy jego odejścia mam takie samo wrażenie straty, tak bardzo mi go brakuje...