Roman Jakowlew o Serie A i reprezentacji Rosji
Najbardziej utytułowany siatkarz rosyjskiej drużyny Dynamo Krasnodar. Jeden z najbardziej rutynowanych i podziwianych atakujących reprezentacji Rosji. Swoje doświadczenie zdobywał w niejednym prestiżowym klubie. Jak Roman Jakowlew wspomina swoją przygodę w zespole Casa Modena i jakie dostrzega różnice pomiędzy włoską Serie A, a rosyjską Superligą? Czy swoje plany wiąże jeszcze z grą w reprezentacji?
Paulina Preś: Jako jeden z nielicznych rosyjskich siatkarzy, zdecydowałeś się wyjechać za granicę i grać we włoskiej Serie A. Było to na początku Twojej siatkarskiej kariery. Co przyczyniło się do tego, że opuściłeś rosyjską ligę i trafiłeś akurat do Modeny?
Roman Jakowlew: W tamtych czasach włoska liga była bez wątpienia najsilniejszą ligą na świecie. Z pewnością była silniejsza niż rosyjska. Każdy siatkarz, zwłaszcza młody i początkujący, chciał oraz marzył o tym, aby występować w mocnej drużynie przeciwko innym równie mocnym zespołom. Dodatkowo liczyła się gra i współpraca z siatkarzami wysokiej klasy, od których można było nauczyć się wiele i zyskać cenne doświadczenie. Taki był mój główny cel i cieszę się, że to mi się udało.
- Grałeś w Serie A przez cztery lata i po tym czasie powróciłeś jednak do Rosji. Nie myślałeś o pozostaniu we Włoszech albo o reprezentowaniu barw klubowych w jeszcze innym kraju?
- Chciałem i myślałem o tym, aby zostać we Włoszech. Jednak przez ten czas, który tam spędziłem, rosyjska liga bardzo się wzmocniła - podniósł się znacząco poziom gry, kluby zaczęły zatrudniać zagranicznych zawodników. Co więcej, wiele zespołów chciało i zaczynało ściągać z powrotem swoich mocnych rosyjskich siatkarzy, którzy wcześniej opuścili kraj. Ja właśnie należałem do jednych z nich. Zdecydowałem, że skoro mam możliwość powrotu do Rosji, dalszego rozwoju i wzmacniania swojej pozycji na równie dobrych warunkach co we Włoszech, to skorzystam z tego. Tak się właśnie stało.
- Jesteś zatem siatkarzem, który zdobywał doświadczenie i rozwijał swoje siatkarskie umiejętności na parkietach dwóch najsilniejszych lig na świecie - włoska Serie A i rosyjska Superliga za takie bowiem uchodzą. Czy zgadasz się z tym? Jak porównałbyś ich poziom?
- Obecnie rosyjskie rozgrywki są na podobnym poziomie, jak włoskie. Obie ligi są równie silne. Patrząc jednak na wyniki i bezpośrednie konfrontacje, w zeszłym roku to nie rosyjski zespół, a właśnie włoski (Trentino BetClic) zwyciężył w Lidze Mistrzów. Uważam, że w Serie A mają obecnie najlepszych siatkarzy na świecie. Jednak poziom gry to jedyne podobieństwo, jakie dostrzegam między tymi dwoma ligami. Różnice są widoczne natomiast w organizacji i zarządzaniu klubami. Pod tym względem liga włoska prezentuje się z lepszej strony. Co prawda, z każdym rokiem ten dystans i różnice zmniejszają się, ale na ten moment Superliga potrzebuje jeszcze dużo czasu na poprawę.
- Odchodząc od tematu ligowych rozgrywek, przejdźmy do tematu reprezentacji. Czy propozycja gry w rosyjskiej drużynie narodowej, jaką złożył Ci trener Władimir Alekno przed ostatnim Pucharem Świata, była dla Ciebie dużym zaskoczeniem?
- Byłem bardzo zaskoczony tym powołaniem, ale oczywiście równie bardzo zadowolony z tego faktu. Tym bardziej cieszyłem się, że akurat wtedy, po tak długiej mojej przerwie w grze w reprezentacji, triumfowaliśmy z narodową drużyną w Pucharze Świata. Jest to ogromne wyróżnienie dla każdego zawodnika. Zawsze kiedy mam możliwość reprezentowania barw narodowych, duma mnie rozpiera, także i tym razem było podobnie.
- Czy zatem wiążesz jeszcze nadzieje z grą w zespole Rosji? Jesteś jednym z najbardziej doświadczonych i utytułowanych rosyjskich siatkarzy - Twoje sukcesy to m. in. srebrny medal Igrzysk Olimpijskich w Sydney, dwukrotny triumf w Pucharze Świata, tytuł MVP tych rozgrywek w 1999 roku. Czy czujesz się już spełniony w tym, co osiągnąłeś z reprezentacją?
- Nie wiem czy trener mi ponownie zaufa, nie potrafię przewidzieć najbliższej przyszłości, niemniej kwestia powołania jest dla mnie jak najbardziej otwarta. Zawsze jestem gotowy i chętny do gry w reprezentacji. Oczywiście, chyba tak jak każdy siatkarz, który gra już w narodowej drużynie, marzy mi się złoty medal olimpijski. Do tej pory brałem udział w Igrzyskach raz - w Sydney w 2000 roku - gdzie zdobyliśmy srebrny medal. Pozostał wtedy mały niedosyt i czuję, że coś jest niedokończone. Zbliżają się zawody w Londynie i nie ukrywam, że chciałbym dokończyć to, czego nie udało się zrobić za pierwszym razem.