Rozgrywający o meczach w Kędzierzynie-Koźlu
Obaj zaliczają się do najlepszych rozgrywających w naszej ekstraklasie. Jeden jest reprezentantem Słowacji, a drugi - Polski. Są pewnymi punktami swoich drużyn. W pierwszym pojedynku 1/2 finału PlusLigi Michal Masny poprowadził ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle do zwycięstwa. Dzień później role się odwróciły i to Paweł Woicki z Asseco Resovii Rzeszów mógł cieszyć się z wygranej.
PlusLiga: -Pierwszy mecz wygraliście nadspodziewanie łatwo. W drugim ZAKSA nie zagrała gorzej, to Resovia pokazała, co tak na prawdę potrafi?
Michal Masny: - To fakt. Zagrali dużo lepiej. My popsuliśmy chyba za dużo zagrywek, no i w pierwszych dwóch setach przyjęcie nie było za dobre. Sporo się nabiegałem za piłką. Walczyliśmy jednak cały czas i to się opłaciło. Doprowadziliśmy do tie-breaku. Zabrakło nam jednej piłki, może dwóch i cieszylibyśmy się z drugiej wygranej. No cóż wczoraj wygraliśmy, dzisiaj przegraliśmy, takie są właśnie play-offy.
- W piątym secie podaliście zwycięstwo rywalom niemal na tacy. Pięć zepsutych zagrywek chyba przesądziło o porażce?
- Może trochę w tym racji. Ryzykowaliśmy zagrywką, tak jak w poprzednich partiach. Tym razem nie udało się. Ciężko to ocenić. Może gdybyśmy grali łatwym serwisem, to wyglądałoby to inaczej. Ale to już takie gdybanie po meczu.
- Gra zaczyna się jakby od nowa?
- W play off gra się do trzech zwycięstw. Dzisiaj nam się nie udało, ale to nas nie załamie. Nie da się przewidzieć jak będzie w Rzeszowie. Na pewno będziemy walczyli o każda piłkę. Chciałbym żebyśmy wrócili z przynajmniej jednym zwycięstwem na piąty mecz do nas.
PlusLiga: Co się stało w ciągu tych kilkunastu godzin między oboma spotkaniami, ze zagraliście zupełnie inaczej?
Paweł Woicki: Nie wydarzyło się nic ciekawego. Odbyliśmy kilka męskich rozmów. Za łatwo oddaliśmy ten pierwszy mecz. Nie dlatego, że nie chcieliśmy wygrać, tylko po prostu emocje nas przerosły. W drugim meczu ukierunkowaliśmy je już dobrze. Nie pękliśmy w pierwszym secie. Oba zespoły miały piłki setowe. Gdybyśmy przegrali tą partię, to mogłoby być bardzo ciężko wygrać. Drugiego seta rozegraliśmy bardzo dobrze i wygraliśmy zdecydowanie. Trzecią partię nieźle zaczęliśmy, ale potem zaczęły wkradać się proste błędy. Mimo naszej dobrej zagrywki Kędzierzyn grał bardzo dobrze na siatce. Było już niewesoło. Nie wiedzieliśmy, co robić. Obijali nasz blok jak chcieli. Na to nie było sposobu. Nawet jakbyśmy skakali do bloku w pięciu to nie dalibyśmy rady. Złapali wiatr w żagle. Na szczęście w tie-breaku udało nam się kilka razy ich zablokować.
- Mogliście wygrać drugi mecz 3:0, jednak ZAKSA odrobiła starty. Decydującą, piąta partię, podała wam jednak na tacy, psując pięć zagrywek?
- Gospodarze bardzo mocno ryzykowali zagrywką. Na boisku rozmawialiśmy miedzy sobą, ze musza się nas bać na siatce skoro, aż tak ryzykują serwisem. W tie-breaku pierwsze ich trzy zagrywki zostały zepsute. My czuliśmy się pewnie i graliśmy spokojnie. Szkoda, że dopuściliśmy do takiej nerwowej końcówki.
- W waszej rywalizacji jest remis. Teraz rywalizacja przenosi się do Rzeszowa. Wszystko zaczyna się od nowa?
- W play offach gra się do trzech zwycięstw. Mam nadzieję, że zakończymy to u nas, choć wiem, że będzie bardzo ciężko. ZAKSA to bardzo dobra drużyna. Przyjedzie zmotywowana i na pewno będzie chciała wrócić do siebie na piąty pojedynek, a może nawet zakończyć rywalizację w Rzeszowie. Szykuję się ciężkie mecze, ale my tanio skóry nie sprzedamy. My z dużym respektem podchodzimy do Kędzierzyna. To jest mocna, świetnie poukładana drużyna. Sezon zasadniczy pokazał, że na prawdę potrafią bardzo dobrze grać.