Rusza siatkarska Liga Mistrzów
W środę 17 listopada startuje kolejna edycja Ligi Mistrzów - najważniejszego spośród siatkarskich pucharów, w którym Polskę reprezentować będą mistrz kraju PGE Skra Bełchatów oraz zdobywca Pucharu Polski Jastrzębski Węgiel. - Mamy zespoły, które mogą i powinny rywalizować z najlepszymi, powinny być na szczycie - zapowiada Ryszard Bosek.
W bardzo atrakcyjnej, przynajmniej dla sponsorów i kibiców grupie znaleźli się siatkarze z Bełchatowa. Zagrają bowiem z obrońcą trofeum, zdobywcą pucharu i srebrnym medalistą ligi włoskiej, Itasem Diatec Trentino oraz z drużyną grającą siatkówkę nieobliczalną i niezwykle widowiskową, zawsze groźnym mistrzem Niemiec, VfB Friedrichshafen. Stawkę gr. D uzupełnia mistrz Rumunii Remat Zalau.
O sile Itasu nikogo przekonywać nie trzeba - skrzydłowi Kazijski i Juantorena są wystarczającą rekomendacją. Ale i oni miewają słabsze dni, nieudane spotkania - jak choćby w finale Serie A1, gdy ulegli Cuneo 1:3. Bardziej niewygodnym przeciwnikiem dla siatkarzy Skry jest chyba Friedrichshafen - drużyna, która wyraźnie ma patent na pokonywanie bełchatowian. - Zawsze mieli problem z Friedrichshafen, ale wydaje się, że niemiecka ekipa w tym roku nie ma już tak mocnych argumentów, jak w poprzednich latach - uważa Ryszard Bosek. Argumentem numer jeden, którego zabrakło jest grający obecnie w Asseco Resovii Gyorgy Grozer.
- Często jest tak, że po trudnych eliminacjach, w dalszej części rozgrywek jest już łatwiej. Oczywiście te eliminacje trzeba najpierw przejść. Jestem przekonany, że Skrę na to stać. Tym bardziej, że - co wyraźnie widać - w tym roku robią postępy szybciej, niż w poprzednim - ocenia mistrz olimpijski z Montrealu.
Siatkarze, którzy leczyli urazy - Michał Winiarski i Stephane Antiga, z meczu na mecz prezentują się lepiej. Poza tym, przy tak bogatej ławce rezerwowych, jaką posiada Bełchatów, można być spokojnym o trudy sezonu czy zmęczenie przeładowanym kalendarzem. - Praktycznie na każdej pozycji zawodnicy mogą się wymieniać, bez obniżania jakości gry - akcentuje Bosek.
Takiego luksusu nie posiadają wicemistrzowie Polski, którzy mają wprawdzie pokaźną ławkę rezerwowych, ale tworzą ją w dużej mierze zawodnicy debiutujący w elitarnych rozgrywkach LM - Polański, Dobosz, Przybyła, Pająk czy nawet Pawliński. Szyki krzyżuje im dodatkowo kontuzja Igora Yudina, który raczej nie pojawi się na boisku w najbliższych meczach. Wyraźnie też jastrzębianie są na razie pod formą. Szósta pozycja w ligowej tabeli i 5 (na 7) przegranych pojedynków, nie napawają optymizmem.
- Przegrali ostatnio dwa mecze, ale to o niczym nie świadczy. Liga Mistrzów to jednak coś innego, inna mobilizacja, inna adrenalina - nie ma wątpliwości Ryszard Bosek.
Rywale - Olympiacos Pireus, ACH Volley Bled i Budvanska Rivijera Budva są zdecydowanie w zasięgu Jastrzębskiego Węgla, a pierwsi dwaj, w porównaniu z poprzednim sezonem osłabili swoje składy. - Greckie drużyny są gnębione przez kryzys. W Pireusie jest nowy trener, nowy zespół, trzeba przede wszystkim zgłębić ich taktykę. Myślę, że Olympiacos będzie kompatybilny dopiero pod koniec ligi - twierdzi Bosek. Podobna sytuacja ma miejsce w Bledzie, który jest uboższy o trenera Glenna Hoaga, głównego architekta zeszłorocznego sukces (awansu do FF LM). - Kluby siatkarskie w nowych państwach są nieobliczalne, przede wszystkim ze względu na brak stabilizacji finansowej. Może znaleźć się sponsor, który przez dwa lata będzie wykładał pieniądze, drużyna błyśnie w Europie, a potem skończą się i pieniądze i dobra passa. Na co stać Bled w tym sezonie, zobaczymy dopiero po pierwszych meczach - mówi były siatkarz i trener.
Skra Bełchatów swój premierowy mecz rozegra w Rumunii, z przeciwnikiem praktycznie anonimowym. Następnie, w łódzkiej Atlas Arenie gościć będzie Itas Ditaec Trentino. Jastrzębski Węgiel rozpoczyna w domu, a właściwie w hali lodowiska Jastor, na którym tradycyjnie rozegra wszystkie spotkania LM. Na pierwszy ogień zmierzy się ze słoweńskim Bledem, potem w Grecji z Olympiacosem.
Czego możemy spodziewać się po występach polskich drużyn w tegorocznej Lidze Mistrzów?
- Skra z pewnością chce bić się o Final Four - to jest i musi być ich cel. Jastrzębski Węgiel ma potencjał na wyjście z grupy. Czy na więcej? Odpowiem po zakończeniu fazy grupowej - odpowiada Ryszard Bosek. - Zawsze jestem optymistą. Mamy już na tyle doświadczenia i międzynarodowego ogrania, że powinno być dobrze. Obawiam się tylko, że w tym roku plany polskich zespołów może zweryfikować system rozgrywek PlusLigi, bo jak było widać chociażby podczas ostatniego meczu Częstochowy z Rzeszowem, powoli zaczyna brakować sił, o treningu już nie wspomnę - dodaje.