Ryan Millar: kontuzje pokrzyżowały plany
Siatkarzom Asseco Resovii nie udało się zrealizować przedsezonowych planów. Miały być trzy finały i chociaż jedno trofeum, tymczasem przegrali trzy półfinały i na osłodę pozostał brąz wywalczony w poniedziałek w Częstochowie. Ryan Millar nie ukrywa rozczarowania wynikiem jaki osiągnął jego zespół.
- Niestety, taki jest sport, że nie wszystko układa się po naszej myśli - mówi RYAN MILLAR. - Pod koniec sezonu byliśmy wyraźnie osłabieni. W półfinałowych meczach w Rzeszowie graliśmy bez Georga Grozera, a Alek Achrem miał właściwie tylko jedną nogę w pełni sprawną. Wiadomo, że ta dwójka zawodników jest niezwykle istotna dla siły naszej drużyny. Bez nich nie byliśmy w stanie zbyt wiele zdziałać. Oczywiście ciężko walczyliśmy, ale ZAKSA grała naprawdę bardzo dobrze. Widać, że kędzierzynianie w końcówce sezonu byli w bardzo dobrej formie, a my byliśmy wyraźnie osłabieni. Wiadomo, że nie ma co się tłumaczyć kontuzjami, ale niestety, takie sytuacje zdarzają się w sporcie, zwłaszcza w takim szalonym sezonie jak ten, w którym graliśmy do tej pory naprawdę sporo meczów. Największa różnica pomiędzy nami a ZAKSĄ w tych meczach półfinałowych była właśnie w tym, że oni byli w gazie i mieli do dyspozycji właściwie wszystkich zawodników oprócz Sebastiana Świderskiego, a nam zabrakło zdrowia i pełnej dyspozycji dwóch kluczowych zawodników – Grozera i Achrema. Próbowaliśmy walczyć w osłabionym składzie, ale nie do końca nam się to udało. Dobrze, że przynajmniej zakończyliśmy ten sezon zwycięstwami i brązowym medalem, który jest na osłodę dla naszych kibiców.
PlusLiga: - Trener Ljubo Travica stwierdził, że ten sezon, w którym nie udało się wam spełnić przedsezonowych oczekiwań, był największą porażką w jego trenerskiej karierze. Jak to wyglądało z twojej perspektywy?
Ryan Millar: - Mieliśmy ciężką przeprawę w każdych rozgrywkach. W półfinale Pucharu Polski mierzyliśmy się z świetnie dysponowaną wtedy Skrą Bełchatów. W półfinale CEV Cup trafiliśmy na bardzo umotywowany do zwycięstwa Sisley Treviso, a w PlusLidze na dobrze grającą ZAKSĘ. Walczyliśmy z każdym z tych przeciwników, ale niestety przegraliśmy i takie jest życie. Oczywiście, również dla nas, zawodników, te porażki są sporym rozczarowaniem zwłaszcza, że naprawdę ciężko pracowaliśmy w tym sezonie. Wiadomo, że nie da się wygrać wszystkich meczów, ale szkoda, że my przegrywaliśmy akurat te najważniejsze w sezonie. Czujemy duży niedosyt i rozczarowanie.
- Jakie są twoje plany na przyszłość? Czy zostaniesz w Asseco Resovii na kolejny sezon?
- Nie wiem tego jeszcze. Musimy usiąść do rozmów z kierownictwem klubu. Zobaczymy jak będzie wyglądała sytuacja, jakie będą potrzeby zespołu. Ja również mam już jakieś inne opcje, ale na razie o tym nie myślę, tylko skupiam się na poniedziałkowym meczu w Częstochowie. Z kolei już niedługo czekają mnie mecze reprezentacji USA w Lidze Światowej. Pewnie jakoś w międzyczasie wyjaśni się sprawa mojej przynależności klubowej w przyszłym sezonie. Oczywiście, chciałbym zostać w Rzeszowie, bo to dobrze zorganizowany klub. Poza tym świetnie czułem się w Rzeszowie i jestem pod dużym wrażeniem kibiców. Jeśli klub złoży mi ofertę, z której będą zadowolone obie strony, to zostanę w Asseco Resovii, ale podejrzewam, że ta sprawa wyjaśni się dopiero w kilku najbliższych tygodniach.
- Polscy kibice będą cię mogli jednak zobaczyć już niebawem w meczach Ligi Światowej...
- To jest zabawne, bo po sezonie w PlusLidze spędzę w Stanach Zjednoczonych niespełna miesiąc czasu i potem przyjadę z kadrą do Polski na mecze LŚ. Mamy bardzo ciekawą i mocną grupę. Osobiście cieszę się z tego, że będą miał okazję znów zagrać dla polskich kibiców i spotkać się z kolegami klubowymi. Co prawda nie ma ich sporo w reprezentacji, ale zawsze to miło zobaczyć kogoś znajomego.