Ryszard Bosek: nowa karta w historii polskiej siatkówki
Trener, menadżer, dyrektor - Ryszard Bosek otrzymał Siatkarskiego Plusa w kategorii Osobowość roku 2008. - To nagroda dla całej ekipy z Częstochowy za ciężką pracę, jaką wspólnie wykonujemy - tak laureat skomentował wybór kibiców.
PlusLiga: - Jak zostaje się siatkarską osobowością roku?Ryszard Bosek: - Tak naprawdę, to nie wiem. Mam nadzieję, że to nagroda za pracę, jaką w roku 2008 wykonał cały zespół z Częstochowy. Nie ukrywam, że w jakimś stopniu przyczyniłem się do sukcesu klubu, ale w pojedynkę nic bym nie osiągnął. Została nagrodzona praca zespołowa, bo to było głównym atutem klubu. Moje doświadczenie trenerskie pomogło w jakimś stopniu osiągnąć sukces trenerowi Panasowi i drużynie, a ich sukces znalazł z kolei odzwierciedlenie w nagrodzie, którą trzymam w dłoni. Dlatego jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy na mnie głosowali, ale najniższe ukłony składam w kierunku Radosława Panasa i zespołu.
- Miał pan swojego faworyta w tej kategorii?
- Miniony rok obfitował w siatkarskie osobowości. Dla mnie jedną z najważniejszych był Krzysztof Stelmach. Nie jest łatwo tuż po zakończeniu kariery siatkarskiej wskoczyć na ławkę trenerską i samodzielnie kierować zespołem. On pokazał, że można to zrobić ze świetnym skutkiem i wielką klasą. Przesłaniem tej kategorii jest, by docenić ludzi, którzy wykonują swoją pracę najlepiej, jak potrafią. Ja czuję się spełniony, bo ktoś niezależny docenił to, co zrobiłem jako dyrektor sportowy Domexu.
- To oznacza, że nie tęskni pan za ławką trenerską?
- Rozdział pod tytułem "trener" jest definitywnie zakończony. W obecnej roli czuję się zdecydowanie lepiej. Odruchy oczywiście pozostały, ale to normalne. Trenerka to bardzo ciężka praca, wymagająca ogromnego wysiłku - dlatego niech to robią młodsi, pełni zapału, głodni sukcesu. Ludzie w moim wieku i z takim doświadczeniem powinni natomiast skupiać się na pomaganiu młodej gwardii. Współpraca to podstawa. Należy się dzielić z młodszymi wszystkimi doświadczeniami - tymi dobrymi i tymi złymi - by choć spróbować ich uchronić przed błędami popełnianymi przez siebie.
- Siatkarski Plus to nagroda za pierwszą czy drugą połowę roku 2008?
- Związałem się z Częstochową w dość trudnym dla klubu momencie. Ułożyliśmy wspólnie plan działania i konsekwentnie go realizowaliśmy. Udało się, odnieśliśmy ciężko wypracowany sukces. W trwającym sezonie mamy zupełnie inny zespół, ale miara sukcesu jest podobna, bo ci młodzi chłopcy walczą równie wspaniale, jak ich doświadczeni poprzednicy. Praca, jaką wykonujemy teraz jest równie istotna, jak zdobycie Pucharu Polski i ligowego srebra.
- Plusa w kategorii trener otrzymał Daniel Castellani - to dobry wybór?
- Trener Castellani pokazał wielokrotnie, że zna się na swoim fachu. Zdobył mistrzostwo Polski i brąz Ligi Mistrzów. Potrafi pracować z doświadczonymi zawodnikami, bo PGE Skra Bełchatów z takich przede wszystkim się składa. To wcale nie jest łatwa sztuka, a Daniel daje sobie radę z niezłym skutkiem. Dla mnie osobiście są to wystarczające argumenty, by docenić jego pracę.
- I mianować selekcjonerem reprezentacji Polski?
- Absolutnie. Ma warsztat, ma doświadczenie - czyli wszystko, czego potrzebuje by prowadzić reprezentację. Gdy przed momentem rozmawiałem z Danielem Castellanim, powiedział: "kto pamięta jaki trener zdobył z Włochami cztery razy mistrzostwo świata? Pamiętasz Ty, pamiętam ja...tyle. Każdy inny człowiek wie tylko, że to Włosi wygrali złoto. To pokazuje sposób myślenia Daniela, który wie że pracuje na swoje prywatne konto, ale przede wszystkim dla dobra polskiej siatkówki. Żeby jednak tak się stało, musi mieć środowisko, które w tej pracy mu pomoże.
- Na razie to środowisko nie pała entuzjazmem....
- To nie tyle niechęć do niego, jako prywatnej osoby, ale do człowieka, który wskoczył na szczyt ze PGE Skrą Bełchatów. W Polsce nie szanuje się ludzi, którzy osiągnęli sukces. Taka nasza narodowa mentalność. Znam Daniela od wielu lat i zapewniam, że to niezwykle porządny człowiek, który życzy polskiej siatkówce bardzo dobrze. Ale dokładnie zdaje sobie sprawę, że sam nie zrobi wyniku. My również powinniśmy to zrozumieć. On musi mieć pewność, że kadra to numer jeden i wszyscy - zawodnicy, działacze, trenerzy klubowi są przy Castellanim.
- Nawiązuje pan do sytuacji Raula Lozano?
- Nie tylko. Ja dostałem po głowie znacznie bardziej, niż trener Raul Lozano i do tej pory nie wiem dlaczego. Nieważne - zapomniałem o przeszłości. Najważniejsze dla Polski, by zamknąć tamtą kartę i wraz z nastaniem ery Daniela Castellaniego otworzyć nową, pracować wspólnie i wspólnie wyciągać wnioski, również z doświadczeń negatywnych. Polskiej siatkówce brakuje takiej właśnie kontynuacji - żeby następujący po sobie selekcjonerzy wzajemnie uzupełniali bagaż doświadczeń, a ci ustępujący nie musieli odchodzić w niesławie i atmosferze skandalu. Powrót do listy