Ryszard Bosek o minionym sezonie i pomysłach na przyszłość
- Wolałbym, żeby zawodnicy grali na umiejętności, a nie na emocje - mówi były siatkarz i szkoleniowiec, obecnie działacz i menadżer siatkarski, oceniając miniony sezon PlusLigi. Opowiada się też za zmniejszeniem limitu obcokrajowców w klubie do dwóch.
Finalistów zżarły emocje
Poziom finału pozostawiał dużo do życzenia. Jak na tę klasę zespołów, obfitował w zbyt dużą ilość prostych błędów. To na pewno jest problem do przeanalizowania dla trenerów, bo jeśli zawodnicy nie potrafią skierować emocji w odpowiednią stronę, to znaczy, że jeszcze jest sporo do wytrenowania. Wolałbym, żeby zawodnicy grali na umiejętności, a nie na emocje.
Może chcieli za bardzo. Tylko przy tych wielkich chęciach nie potrafili podczas meczu pokazać tego, co pokazują na treningach. Trzeba umieć nie tylko serwować w ogóle, ale trzeba umieć dobrze zaserwować przy stanie 23:23 w secie. I to jest kolejny poziom, na który powinny przeskoczyć najlepsze polskie drużyny, jeśli chcą wygrywać europejskie puchary - bo tak ZAKSA jak i Resovia na pewno o tym myślą.
Ćwierćfinały najciekawsze
Bardzo podobały mi się spotkania Asseco Resovii Rzeszów ze Skrą Bełchatów w I rundzie play off. Obydwa zespoły walczyły i co ważne, spotkały się na podobnym poziomie jakości. Asseco wygrało walką, a nie błędami przeciwników, pokazali charakter. Bełchatów, mimo trudności jakie miał przez sporą część sezonu, też bardzo dobrze się zaprezentował, przegrał dwoma piłkami, po twardym, zaciętym boju. To były mecze na wysokim poziomie technicznym.
Cztery razy „naj”
Słowa uznania dla Delecty Bydgoszcz. Pokazali siatkówkę taką, jaką ja lubię - bardzo techniczną, taktyczną. Chciałbym, żeby wszyscy siatkarze tak właśnie grali. Na koniec może zabrakło im trochę siły, ale to nie zatarło bardzo pozytywnego wrażenie, jakie wywarli na przestrzeni całego sezonu.
Zaimponował mi w tym roku Michał Masny. Jego losy śledzę od czasów, gdy grał w Ostravie. Wiele razy chciałem ściągnąć go do swojego zespołu, ale ciągle się nie udawało. Zaimponował mi nie tylko grą, także postawą. Zawsze był zawodnikiem dość porywczym, konfrontacyjnym. W tym roku okazało się, że to anioł na boisku, no i pokazał co potrafi, pokazał klasę. Myślę, że miniony sezon był dla niego doskonałym doświadczeniem na przyszłość, gdy zostanie trenerem, co pewnie stanie się niedługo. Moim zdaniem to materiał na bardzo dobrego szkoleniowca.
Bardzo podobał mi się w tym sezonie Krzysztof Ignaczak, który przestał myśleć o tym co ma robić na boisku, a zaczął grać automatycznie - wchodził, schodził i robił tylko to, co do niego należało. Co ważne, robił to cudownie. Znam możliwości Krzyśka i bardzo cieszę się, że dojrzał, że wreszcie pokazuje co naprawdę potrafi.
Trener Kowal z kolei pokazał, że potrafi radzić sobie z takim gwiazdozbiorem, jaki miał w swojej drużynie, a to nie zawsze jest proste. Zapanował nad nimi i udowodnił, że w przyszłości może być prawdziwym trenerem. Chociaż zdarzały się mecze, w których ponosiły go nerwy i popełniał błędy, ale w kontekście całego sezonu, na pewno to trener na plus. Trzeba jednak podkreślić, że obecnie trenerom pracuje się łatwiej niż kiedyś. Sztab szkoleniowy liczy 5-6 osób i za popełnione błędy nie odpowiada wyłącznie pierwszy szkoleniowiec.
Młodzież na boisko, w Rosji to się sprawdza
Uważam, że powinno się wpuszczać do gry jeszcze więcej młodych zawodników. Tak dzieje się już w Częstochowie, Warszawie czy Bydgoszczy i widać, że to ma sens. Mamy wielu przyszłościowych zawodników, kadeci wygrali na mistrzostwach Europu srebrny medal. Szansę młodym powinny dawać szczególnie te zespoły, które nie aspirują do walki o mistrzostwo Polski. Okazuje się, że oni dobrze odnajdują się w PlusLidze i szybko stają się zawodnikami rozwojowymi. Oczywiście, w perspektywie kilku lat może się to okazać przykre dla nich samych, bo znacznie wzrośnie konkurencja. Ale jeśli chcemy budować siłę polskiej siatkówki, jest to jedyna droga.
Najprostszy sposób na promowanie młodych znaleźli Rosjanie - ograniczyli liczbę obcokrajowców do dwóch i kluby są zmuszone do grania młodzieżą. Patrząc na mecze Superligi można zauważyć sporo nowych twarzy, siatkarzy, których jeszcze dwa sezony temu w ogóle nie widzieliśmy na oczy. I co ważniejsze, oni spisują się bardzo dobrze. Od dawna jestem zwolennikiem opcji, żeby i w PlusLidze wprowadzić podobne ograniczenia, żeby przyjeżdżali do nas tylko najlepsi obcokrajowcy. W Polsce siatkówka jest już wysoko notowana, bogate kluby mają dużo pieniędzy, niech więc kupują tych najlepszych, a zagraniczni średniacy niech nie zabierają miejsca młodym Polakom. Widzimy choćby na przykładzie Grzegorza Boćka, że to się opłaca. Chłopak dwa lata nie grał, bo był operowany, a w ciągu przygotowań do sezonu i w jego trakcie wyszedł z niego zawodnik. Takich siatkarzy jest mnóstwo.