Ryszard Bosek: trener wybrał najmocniejszą psychicznie czternastkę
Jeden z najbardziej utytułowanych polskich siatkarzy, były trener Ryszard Bosek jest umiarkowanym optymistą przed najważniejszym turniejem siatkarskim trwającego sezonu reprezentacyjnego. - Przede wszystkim, zespół trzeba „podłączyć do prądu”, żeby było w nim więcej takiej pozytywnej agresji. Ogólnie jednak widzę tę drużynę z bardzo dobrej perspektywy - twierdzi.
PLUSLIGA.PL: Zakończył się najważniejszy sprawdzian reprezentacji Polski przed kwalifikacjami olimpijskimi. Czego dowiedzieliśmy się o formie naszej drużyny?
RYSZARD BOSEK: Podczas Memoriału Huberta Jerzego Wagnera zespół nie do końca zaprezentował się tak, jak byśmy sobie tego życzyli, ale momentami było widać, że coś z tego będzie. Niektórzy zawodnicy muszą jeszcze doszlifować formę. Został im tydzień na dogranie kilku elementów, bo w Gdańsku nie będzie już miejsca nawet na najmniejszy margines błędu. Przede wszystkim, zespół trzeba „podłączyć do prądu”, żeby było w nim więcej takiej pozytywnej agresji. Ogólnie jednak widzę tę drużynę z bardzo dobrej perspektywy. W 2014 roku też nie zagraliśmy rewelacyjnie na memoriale i to dobrze na nas zadziałało. Trzeba tylko wyciągnąć prawidłowe, czyli pozytywne wnioski, a nie przestraszyć się, że ktoś nas ograł.
- Powtarzam od dłuższego czasu, że jeśli chcemy wygrać igrzyska olimpijskie, to nie możemy obawiać się turnieju dającego na nie awans. Francuzi pokazali się z bardzo dobrej strony w starciach z USA, widać, że obudzili się po dość sennej w ich wykonaniu Lidze Narodów. Oczywiście, nie należy lekceważyć żadnego z rywali, ale trzeba mieć pewność swoich umiejętności.
Możemy w jakikolwiek sposób porównać aktualną dyspozycję Polaków i Francuzów?
RYSZARD BOSEK: Gdy ostatni raz widziałem w akcji siatkarzy z Francji, byli kompletnie bez formy. Meczów z USA nie oglądałem, mogę więc komentować wyłącznie na podstawie cyferek ze statystyk. Jest to zespół, po którym można spodziewać się wszystkiego - od kompletnej klapy, po genialną postawę. Są bardzo dojrzałą ekipą, podobnie zresztą jak Słowenia, która ma doświadczonych zawodników, w większości grających w lidze włoskiej i potrafiących sprawiać niespodzianki. Musimy być pewni swego, ale jednocześnie życzyć przeciwnikom, żeby nie serwowali zbyt dobrze.
Obawia się pan o polskie przyjęcie? Rozumiem, że obawy pojawiły się po spotkaniu z Brazylią?
RYSZARD BOSEK: Dawno nie widziałem Brazylijczyków tak dobrze zagrywających. Największym problemem Polaków na dziś jest chyba przyjęcie zagrywki i jeśli nasi gdańscy rywale będą serwować tak jak Brazylijczycy, to będziemy mieli więcej kłopotów. Nasz serwis wygląda już dość dobrze - jest zmienny, potrafimy nim sterować. Czasami być może zagrywamy zbyt zachowawczo. Z czego to wynika? Nie wiem. Być może to taki mały kamuflaż przed kwalifikacjami, żeby nie odkrywać wszystkich atutów. Na pewno nie może być to trwała tendencja, bo starcie z Kanarkowymi pokazało, że jeśli zagrywamy lekko, to przegrywamy.
- Bardziej doświadczonych zawodników niż ta obecna czternastka już nie mamy. No, może są jeszcze Edward Skorek czy Tomasz Wojtowicz, ale oni raczej nam nie pomogą (śmiech). Trener wybrał jego zdaniem najmocniejszą psychicznie czternastkę i trzeba wierzyć, że ci gracze pokażą swoje charaktery tak, jak zrobili to rok temu.
Pana zdaniem, Bartosz Bednorz przegrał rywalizację właśnie ze względu na aspekt mentalny?
RYSZARD BOSEK: Na podstawie jednego z wywiadów trenera Heynena można stwierdzić, że miał on tylko częściowy wpływ na to, co się stało, bo powiedział, że tak zdecydowała grupa. A przynajmniej, grupa miała wpływ na jego decyzję. Ja nie wiem jak było, bo zdarzanie obserwuję z zewnątrz.
Według pana to normalne, że grupa decyduje?
RYSZARD BOSEK: Na ogół nie, ale w przypadku Vitala Heynena i jego niekonwencjonalności pod każdym względem, może to mieć sens. On często dyskutuje z zawodnikami, także podczas meczów. W piątek na przykład w trakcie gry debatował dość mocno z Kubiakiem. Taki ma styl. Daliśmy mu zaufanie i będzie je miał tak długo, jak długo jego podopieczni będą wygrywać. Dla mnie, jako byłego siatkarza, a obecnie kibica najważniejszy jest wynik końcowy.
Inni byli siatkarze, na przykład Łukasz Kadziewicz mówią wprost, że te nieszablonowe metody postępowania Heynena ich nie przekonują.
RYSZARD BOSEK: Ze względu na brak czasu nie zagłębiałem się jakoś mocno w tę tematykę, ale jest jedna rzecz, która trochę mnie razi - żółte kartki, które ostatnio stały się modne. Jestem przyzwyczajony do bardziej, nazwijmy to eleganckiego podejścia do siatkówki, takiego rodem z tenisa ziemnego, w którym nie kontestuje się każdej decyzji arbitra. Vital Heynen ma lekkie ADHD i kiedyś może mu tu zaszkodzić. Zresztą ostatnio, podczas Ligi Narodów sędziowie już mu zasygnalizowali, że są na niego uczuleni. Nie chciałbym, żeby przegrał jakiś ważny set czy mecz przez czerwoną kartkę. Z drugiej strony obawiam się, że gdyby ktoś chciał go „zgasić”, to mógłby przy okazji stłamsić cały jego charakter, czyli przyćmić także zalety, których jest wiele.
Podczas ostatnich mistrzostw świata sercem drużyny był Michał Kubiak. Nie niepokoi pana jego słabsza forma?
RYSZARD BOSEK: Faktycznie, podczas memoriału nie był w dobrej dyspozycji, ale to jest niezwykle charakterny człowiek, potrafi mocno „doładować się” na te najważniejsze mecze i grać siłą tego charakteru. Pod warunkiem oczywiście, że w zespole wszystko funkcjonuje jak w zegarku. A tego nie wiemy. W piątek zagrał dość słabo, w sobotę w ogóle nie pojawił się na boisku. Musimy jednak wierzyć, a przed wszystkim on musi wierzyć, że doświadczenie, którego przecież ma sporo pomoże mu poprowadzić Polaków do zwycięstw w tych najważniejszych spotkaniach. Jest szefem zespołu i musi ciągnąć ten biało-czerwony wózek bez względu na to, czy jest w formie, czy nie. Nie musi walczyć na boisku, jeśli inni są lepiej dysponowani, ale musi robić atmosferę.
Po spotkaniu z Brazylią Michał Kubiak powiedział, że odkąd do zespołu dołączył Wilfredo Leon, jego rola w drużynie się zmieniła. Co to oznacza?
RYSZARD BOSEK: Nie wiem w którym miejscu ta jego rola miałaby się zmienić? Michałowi czasami wymsknie się z ust za dużo, powie coś, co nie do końca jest przemyślane. Był już taki moment, że trochę się uspokoił, ale widzę, że teraz znów pojawiają się dziwne wypowiedzi. Na przykład, że Puchar Świata go nie interesuje. Taki charakter. Kubiak był jednym z głównych filarów kadry podczas mistrzostw świata i mam nadzieję, że takim filarem będzie też w Gdańsku. On jest cholerykiem, podobnie jak trener Heynen i oby nic złego między nimi się nie zadziało.
Nie ma pan jednak wrażenia, że za bardzo skupiamy się na Leonie, pomijając trochę resztę drużyny, która przecież wywalczyła mistrzostwo świata?
RYSZARD BOSEK: Ale to chyba głównie przypadłość kibiców. Zresztą Leon sam stwierdził, że podporządkuje się poleconiom trenera i jeśli ten uzna, że gra źle i odeśle go do kwadratu, to będzie posłusznie w tym kwadracie stał.
Jednak na razie w ogóle nie schodzi z boiska, a przeciwko Brazylijczykom grał bardzo średnio.
RYSZARD BOSEK: Ponieważ jest nowy w tej grupie i musi w nią wejść, zgrać się maksymalnie z resztą zawodników. To jest siatkarz, który potrzebuje zupełnie innej piłki, bo skacze bardzo wysoko i obydwaj rozgrywający muszą się do niego przyzwyczaić. Potocznie przyjęło się, że szybka piłka musi być niska, a on potrzebuje trochę wyższej. To jeden z najlepszych graczy na świecie, ale w występach na poziomie reprezentacyjnym miał długą przerwę i na pewno serce bardziej mu podskakuje. Do tego chciałby pokazać się z jak najlepszej strony, co nie zawsze musi się udać. Potrzebny jest mu spokój i taki mentalny oddech, nie ma co upatrywać w nim antidotum na wszystkie problemy.
No właśnie, jak jest z tym rozegraniem - Leon powinien dostosować się do rozgrywających, czy to raczej oni powinni rzucać piłki dostosowane do niego?
RYSZARD BOSEK: Fabian może wystawiać szybkie piłki, ale zdecydowanie wyżej - tak, żeby Leon mógł w pełni wykorzystać ten swój zasięg. Dla rozgrywających również jest to problem i potrzeba czasu, żeby to wszystko wyregulować, nabrać automatyzmu.
Podobne problemy miał chyba De Cecco w Perugii?
RYSZARD BOSEK: Gdy zespół gra pierwszą akcję przy rozegranej piłce, wtedy nie ma problemu. Kłopoty pojawiają się natomiast przy wybronionych piłkach - wtedy Leon preferuje wyższą wystawę. Perugia chyba tym właśnie przegrała finał, bo Lube bardzo dobrze grało na Leona wyblokiem, zresztą to samo pokazali Serbowie, pierwszego dnia memoriału Wagnera. On musi nauczyć się inaczej reagować w takich sytuacjach.
Nowością w polskiej kadrze jest gra na dwóch libero. To dobry pomysł?
RYSZARD BOSEK: Myślę, że wynika to ze statystyk. Na moje oko są to tylko próby.
Tydzień przed najważniejszym turniejem sezonu?
RYSZARD BOSEK: Na tej pozycji mamy jednego pewniaka. Gdybym miał ocenić poziom Pawła Zatorskiego, to powiedziałbym, że jest takim Leonem na pozycji libero. Jego nie trzeba zastępować ani w przyjęciu, ani w obronie. Ale może trener chce trochę „napompować” Damiana Wojtaszka? Chce, żeby też „poczuł” boisko, był w gazie?
Dawid Konarski czy Maciej Muzaj - który atakujący wywarł na panu większe wrażenie?
RYSZARD BOSEK: Konarski pokazał się z bardzo dobrej strony, widać, że jest zgrany z zespołem. Muzaj z kolei zrobił wielkie postępy. Myślę, że w szóstce będzie zaczynał ten bardziej doświadczony, a Muzaj będzie doskonale go uzupełniał. Lepiej mieć dwóch atakujących w dobrej dyspozycji niż tylko jednego mocnego. Takie jest moje zdanie. Przynajmniej teraz, w sytuacji gdy nie ma Bartosza Kurka. Nawet bez statystyk wiemy, że gdy Muzaj już zacznie grać, to trudno go zatrzymać. Natomiast, gdy słabo wejdzie w mecz, to na ogół nie potrafi już tego zmienić.
Nie razi pana ta jego lekka zagrywka?
RYSZARD BOSEK: Podejrzewam, że statystycy wyliczyli, iż grając z wyskoku, zbyt często się mylił. Gdybym podczas memoriału był statystykiem Serbów, to w ogóle zabroniłbym im serwować (śmiech). Mówiąc poważnie, takie decyzje wynikają z systemu gry, bo lepiej jest zablokować rywala niż oddać mu punkty za darmo, na przykład serwisem w siatkę. Nasz zespół bardzo poprawił zagrywkę typu „float” i to może przynieść korzyści.
Po Memoriale Huberta Jerzego Wagnera nasi kadrowicze wznowią treningi dopiero we wtorek, w Gdańsku. To dobrze, że dostali trochę czasu na odpoczynek?
RYSZARD BOSEK: To musi wynikać z cyklu treningowego. Jeśli przerwa była przewidziana w cyklu, to nie ma co dyskutować, tym bardziej, gdy zespół jest na przykład po czterdziestu dniach treningowych. Pozostaną trzy pełne dni na ostatnie szlify, to nie jest mało.