Ryszard Bosek: trudny sport siatkówka
- Niedzielny mecz pokazał jak trudnym sportem jest siatkówka. Dziwię się, że tak doświadczeni zawodnicy nie potrafili opanować nerwów - powiedział po spotkaniu Ryszard Bosek, mistrz olimpijski z Montrealu.
W czwartym finałowym meczu PlusLigi w sezonie 2012/13 lepi okazali się zawodnicy Daniela Castellaniego, którzy w trzech partiach pokonali Asseco Resovię Rzeszów. Wydawało się, że rzeszowianie podbudowani sobotnim zwycięstwem i niesieni głośnym dopingiem swoich kibiców zakończą w niedzielę rywalizację o mistrzowski tytuł. Stało się zupełnie inaczej.
- Niedzielny mecz pokazał jak trudnym sportem jest siatkówka. Dziwię się, że tak doświadczeni zawodnicy nie potrafili opanować nerwów. Oczywiście słowa uznania należą się drużynie ZAKSY Kędzierzyn-Koźle za ich niedzielną postawę na boisku. Byli bardzo pozytywnie zmotywowani od samego początku meczu. Z kolei Asseco Resovia Rzeszów grając u siebie była sparaliżowana. Kiedy obserwowałem Paula Lotmana to muszę powiedzieć, że nie jeden junior zachowałby się lepiej na jego miejscu. Resovia Rzeszów przegrała bardzo mało spotkań u siebie i niestety nie poradzili sobie w tym najważniejszym - powiedział na antenie Polsatu Sport, Ryszard Bosek.
Pierwszy set od samego początku toczył się pod dyktando gości. W drugiej już inicjatywę na parkiecie przejęli gospodarze. Zdołali wypracować kilkupunktową przewagę (17:12) i (21:16). I kiedy wiele wskazywało na to, że rozstrzygną losy tej partii na swoją korzyść po przeciwnej stronie siatki w polu serwisowym stanął Grzegorz Pilarz. Dzięki jego zagrywkom kędzierzynianie doprowadzili do remisu (21:21). A po zaciętej końcówce granej na przewagi przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę.
- Jeśli nawet tak doświadczony rozgrywający, jak Tichaczek zaczął grać skrzydłami, bo sytuacja się nieco odwróciła, a zawodnicy zaczęli się bać, to ławka trenerska powinna w odpowiedni sposób zareagować. Powinny paść konkretne dyspozycje, że przy takim przyjęciu gramy tak albo tak. Myślę, że po to jest cały sztab szkoleniowy, aby w takich sytuacjach reagować. Nie da się ukryć, że rzeszowianie tego nie wytrzymali. Sami nie wiedzieli co się dzieje - podkreślił mistrz olimpijski z Montrealu. I dodał - W mojej ocenie w drugiej partii wszyscy czekali, aż Grzegorz Pilarz pomyli się na zagrywce, ale na ich nieszczęście się nie pomylił.
W niedzielę rzeszowianie mieli spore problemy nie tylko z dokładnym przyjęciem, ale i skutecznym atakiem. Zbigniew Bartman nie prezentował się już tak dobrze jak to miało miejsce w sobotę. Jednak trener Andrzej Kowal nie zdecydował się na dłuższą zmianę Bartmana na Jochena Schopsa. - Trzeba zwrócić uwagę, że decyzje o zmianach nie podejmuje tylko pierwszy trener, ale w jakimś stopniu cały sztab. Resovia Rzeszów ma trzech scoutmenów, do tego drugiego trenera. Jednak nikt nie zareagował. Oczywiście dyskusyjna jest sprawa, czy powinno się wpuścić Schopsa na boisko w decydujących momentach, kiedy trzymało się go w "zamrażalce" prawie przez trzy sety. Nie mówię tutaj o żadnej konkretnej zmianie. Wystarczyło wprowadzić zmianę zadaniową, taktyczną. Zdarza się, że takie jedno posunięcie przerywa złą passę - wyjaśnił Bosek.
Wiele kontrowersji wywołała również sytuacja przed drugim setem, kiedy doszło do sprzeczki zawodników pod siatką. Jednym z „bohaterów” tej akcji był Brazylijczyk, Felipe Fonteles, który bardzo często nie potrafi ukryć swoich emocji. - Jeżeli taki sposób jego zachowania poprawia poziom gry drużyny to nie mam nic przeciwko. Jeśli z kolei wytrąca to zespół z uderzenia to trzeba zrobić wszystko, żeby takie sytuacje się nie powtórzyły. Pamiętam Felipe Fontelesa z gry w Modenie, kiedy występował razem z Dawidem Murkiem. Zachowywał się zdecydowanie bardziej impulsywnie. Jak na niego patrzę to widzę jak dojrzał. W mojej ocenie to pozytywna postać, do której niestety wiele rzeczy dociera dopiero po zakończeniu meczu - ocenił mistrz świata.
Decydujący mecz o tytuł mistrza Polski odbędzie się w sobotę w Kędzierzynie-Koźlu, choć pojawił się pomysł rozegrania tego spotkania w katowickim Spodku. - Trzeba pamiętać, że całą ligę gra się po to, żeby w ostatnim meczu zagrać we własnej hali i mieć tę przewagę nad przeciwnikiem. Jeśli klub z Kędzierzyna-Koźla zgodzi się na takie rozwiązanie, to będzie oznaczało, że czują się bardzo mocni. Jednak nie sądzę, żeby ten pomysł się powiódł - zaznaczył Ryszard Bosek. I dodał na koniec - Przed decydującym, piątym meczem trenerzy muszą popracować jeszcze nad mentalnością zawodników, nawet tych bardzo doświadczonych. Trudno bowiem zrozumieć, że jednego dnia są sparaliżowani, a kolejnego grają jak z nut.