Rzeszów stoi siatkówką, nie tylko męską
- Chciałbym też pogratulować dziewczynom z Developresu srebrnego medalu. To jest wielki wyczyn. Cieszę się, że można będzie przyjść za rok do hali i przybić sobie wzajemnie piątkę i powiedzieć sobie, że zrobiliśmy dobrą robotę dla rzeszowskiej siatkówki i dla miasta - mówi Fabian Drzyzga, kapitan Asseco Resovii Rzeszów, brązowego medalisty mistrzostw Polski.
PLUSLIGA.PL: Po siedmiu latach przerwy Asseco Resovia fetuje medal mistrzostw Polski. Przed tym piątym meczem z Aluronem CMC Wartą wracał pan pamięcią do kwietnia 2016, kiedy to zespół z Rzeszowa z Fabianem Drzyzgą w składzie po raz ostatni zdobył medal?
Fabian Drzyzga, rozgrywający Asseco Resovii: Myślę, że tak naprawdę staraliśmy się w szatni chyba jak najbardziej uciec od tego meczu. Wiedzieliśmy, że to jest ten tak zwany ostatni taniec tego sezonu i staraliśmy się trochę uciec myślami od niego, bo ten mecz w Zawierciu nie był dla nas łatwy jeśli chodzi o to, co później działo się w głowach. Staraliśmy się w ogóle nie mówić i nie rozmawiać o siatkówce, tylko zajęliśmy się wszystkim innym. Przyniosło to efekty. Myślę, że tak naprawdę w meczu w Zawierciu trochę daliśmy ciała. W tym spotkaniu, w trzecim secie, przy stanie 16:19, pewnie gdzieś tam jakieś zwoje w głowie się odwróciły i znów przypomniały mecz w Zawierciu. Brawa dla nas i wszystkich kibiców.
A jeśli chodzi o cały sezon, to wielkie brawa dla pana Adama Górala i dla Piotrka Maciąga za cierpliwość przez te, nazwijmy to, mniej tłuste lata i za wytrzymanie tej goryczy. Widać progres, oby on się utrzymywał i był stabilny. Ten medal na pewno bardzo dobrze smakuje po takim sezonie, który w końcówce wcale nie był dla nas łatwy.
PLUSLIGA.PL: Potrzebowaliście w tym ostatnim meczu z zespołem z Zawiercia dużo cierpliwości, żeby postawić kropkę na i, szczególnie w trzecim secie, który przez dłuższy czas nie układał się po waszej myśli.
- Na pewno tak. Gdzieś tam się udało zablokować, ktoś trafił asa. Klemen też posłał dwie niezłe zagrywki i Torey pokazywał dziś dobrą grę w ataku, chociaż miał gorsze momenty, jak każdy z nas, więc to nie jest problem. Ważne, że ta drużyna naprawdę się wspierała, bez względu, czy to był lepszy, czy gorszy moment, czy mecze były wygrane, czy przegrane. To się wszystko budowało. Były chwile gorsze, ale nie ma co do nich wracać. Trzeba się cieszyć z tego, co mamy. Ja cieszę się, że Rzeszów stoi siatkówką, nie tylko męską. Chciałbym też pogratulować dziewczynom z Developresu srebrnego medalu. To jest wielki wyczyn, chociaż wiem, że jak się przegrywa ostatni mecz, to nie jest miło. Na pewno jednak za jakieś dwa, trzy dni, dziewczyny się uśmiechną. Cieszę się, że można będzie przyjść za rok do hali i przybić sobie wzajemnie piątkę i powiedzieć sobie, że zrobiliśmy dobrą robotę dla rzeszowskiej siatkówki i dla miasta. Oby tak dalej.
PLUSLIGA.PL: W przyszłym sezonie dwa zespoły z Rzeszowa zagrają w Lidze Mistrzów…
- Tak pół żartem pół serio, to nie wiem, czy hala będzie tak wypełniona i czy terminy nie będą się nakładać. Żeby się nie okazało, że będziemy musieli grać w jakichś mniejszych halach. A tak całkiem poważnie, to cieszę się, że europejska siatkówka wraca do Rzeszowa. Trzeba spojrzeć, czy paszport jest jeszcze aktualny, żeby w razie czego wyrobić sobie nowy.
PLUSLIGA.PL: Co było takiego w tym sezonie, czego brakowało w poprzednich do zdobycia medalu?
- Myślę, że w tym sezonie tak naprawdę po raz pierwszy mieliśmy kontynuację drużyny. Pierwszego roku, kiedy tu przyszedłem, była nowa. Zajęliśmy piąte miejsce i to moim zdaniem był dobry wynik, patrząc na to, jakim składem i jak graliśmy. Potem, kolejny sezon nie był wybitny. Teoretycznie mieliśmy lepsze nazwiska, ale jako drużyna prezentowaliśmy się gorzej. Z tego składu zostało jednak bardzo dużo fundamentów, dołożyliśmy jeden czy dwa klocki, z tego jeden w szóstce. To moim zdaniem była podstawa, czyli budowanie tego składu i zachowanie fundamentu, a nie zmiana co roku pięciu zawodników w szóstce. Wszyscy się muszą dotrzeć, każdy się musi poznać. Muszą być lepsze i gorsze momenty, tak jak to mieliśmy w tym roku.
Mimo że poprzedni sezon nie był naszym najlepszym, to w tym roku to dało efekty. Wszyscy się trochę lepiej znali i wiedzieli, jak do siebie podchodzić. Trener wszystko dobrze, fajnie poukładał i to było to. Ważny jest fundament, bo siatkówka nie lubi zmian.
PLUSLIGA.PL: Co z tego sezonu najbardziej zapadnie panu w pamięć?
- Zapamiętam chyba te play-offy, gdzie mieliśmy cholerne problemy ze zdrowiem. W każdym meczu wychodziliśmy i dawaliśmy z siebie maksa, bez znaczenia kto grał. Przegrywaliśmy te mecze, ale na nikogo nie powiem złego słowa, bo każdy dawał z serducha i z wątroby. Nie wiem ile mieliśmy tie-breaków w tych play-offach, ale graliśmy na maksa do końca. Mieliśmy naprawdę dużo problemów zdrowotnych. Słabo trenowaliśmy, przez co musieliśmy szukać różnych rozwiązań. Ten ostatni miesiąc zapamiętam najbardziej, bo naprawdę dał nam mocno w głowę. To dla kogoś może być tylko brąz, ale dla mnie ten brąz znaczy naprawdę bardzo dużo.
PLUSLIGA.PL: Patrząc z perspektywy czasu na zacięte mecze, które rozegraliście w półfinale z Grupą Azoty ZAKSĄ, nie ma jednak jakiegoś niedosytu?
- Tak, dlatego przypominam, w jakich składach graliśmy i jakie mieliśmy problemy. Nie tłumaczę nas, bo dalej jestem dumny z tego jak wszyscy, chłopaki, cała drużyna i cały klub funkcjonował i co starał się zrobić, żeby ten mecz wyglądał dobrze. Jeżeli ktoś mi powie, że te mecze wyglądały źle, bądź, że nie walczyliśmy, to pierwszy stanę i się z nim będę kłócił. To jak walczyliśmy jest dla mnie najważniejsze i myślę, że jest to oddane w tym krążku.
Powrót do listy