Sasa Starović: mogłem grać w Resovii
Jutro (godz. 20.30) pierwszy mecz 1/12 finału Ligi Mistrzów Asseco Resovia - Lube Banca Marche Macerata. Jednym z ważnych ogniw mistrzów Włoch jest Saša Starović. Przed sezonem 2010/2011 Serbski atakujący był przymierzany do gry w Asseco Resovii Ówczesny trener rzeszowskiego zespołu, Ljubo Travica, starał się przekonać go do gry w barwach ekipy z Rzeszowa, ale Starović wolał zostać we Włoszech.
- Była oferta, ale gra we Włoszech była wtedy moim marzeniem - mówi SAŠA STAROVIĆ. - Oczywiście, w Polsce również gra się wspaniale przede wszystkim dlatego, że można liczyć na doping licznej publiczności, ale ja wybrałem wówczas opcję według mnie najlepszą dla mojego rozwoju. Od dwudziestu lat to właśnie liga włoska była uważana za najsilniejszą jeśli chodzi o poziom gry i najlepszą pod względem szkoły siatkówki. Najpierw chciałem spróbować swoich sił we Włoszech, ale w przyszłości marzę o grze w Polsce.
- We wtorek będzie pan miał okazję zagrać w Rzeszowie, gdzie Luba Banca zmierzy się z Asseco Resovią?
- To będzie bardzo ciekawa rywalizacja. Resovia ma silny skład. To zresztą aktualny mistrz Polski, a to również wystawia im wysoką notę. Wiemy, że drużyna z Rzeszowa posiada wielu bardzo dobrych zawodników, w tym m.in. mojego rodaka - Nikolę Kovacevicia. Myślę, że nasze zespoły stoczą bardzo zaciętą walkę o awans do następnej rundy. My oczywiście również mamy silną drużynę i zrobimy wszystko żeby awansować dalej.
- W tym sezonie macie ambicje wygrywać na wszystkich frontach m.in. Liga Mistrzów czy mistrzostwo Włoch. Superpuchar już dobyliście, ale nie udało się zwyciężyć w Pucharze Włoch, gdzie musieliście uznać wyższość ekipy z Trento.
- Grając przeciwko tak silnej drużynie, jaką jest Trentino nie można popełniać błędów w ważnych momentach, bo one są niewybaczalne. Żeby ich pokonać trzeba grać praktycznie perfekcyjnie, a tego nie możemy powiedzieć o swojej grze w meczu finałowym. Mimo, że po dwóch nienajlepszych setach od trzeciej partii zaczęliśmy grać naprawdę dobrze, a w czwartym secie straciliśmy swoją szansę na przedłużenie tego finału. Cóż, tym razem to Trentino może cieszyć się z sukcesu, ale my przyjęliśmy tę porażkę z podniesioną głową wierząc w to, że w kolejnym naszym pojedynku o wielką stawkę rolę się odwrócą.
- Mimo, że finał pucharu Włoch nie był dla pana udany, to w ostatnich meczach Maceraty grał pan coraz lepiej. Widać, że wobec kontuzji Savaniego i Kovara wykorzystuje pan swoją szansę gry w pierwszej szóstce…
- Możliwość gry w podstawowym składzie w takim zespole, jakim jest Macerata, jest dla mnie bardzo ważna. Zeszły sezon ligowy we Włoszech po fatalnej kontuzji kolana mogłem praktycznie spisać na straty. Teraz jednak gram coraz więcej i to jest bardzo ważne dla mojego rozwoju, poczucia własnej wartości i nabierania doświadczenia z gry w lidze włoskiej. Wciąż jestem jeszcze młodym zawodnikiem i mogę grać dużo lepiej niż do tej pory. Dla mojego rozwoju istotne jest żeby nie tylko móc trenować w silnym zespole, ale również grać w meczach. Dzięki temu mogę wskoczyć na jeszcze wyższy poziom gry. Dlatego staram się robić wszystko co w mojej mocy żeby jak najlepiej wykorzystać szansę, jaka pojawiła się dla mnie w tym sezonie.
- Czy po ciężkiej kontuzji kolana w poprzednim sezonie i bardzo długiej rehabilitacji powrócił pan już do swojej optymalnej dyspozycji?
- Fizycznie czuję się dobrze i mogę grać na sto procent. Mam nadzieję, że zdrowie będzie mi dopisywało i że będę mocnym punktem naszej drużyny.
- Macerata ma już chyba za sobą najtrudniejszy okres w tym sezonie?
- Mieliśmy ciężki moment, w którym po stracie dwóch bardzo ważnych zawodników przyszły również porażki w lidze i jedna w Lidze Mistrzów, choć ta ostatnia na szczęście bez większych konsekwencji dla naszej sytuacji w grupie. Teraz czujemy się jednak dużo pewniej jeśli chodzi o zgranie i rytm gry. Ustabilizowaliśmy nieco naszą grę i jesteśmy pozytywnie nastawieni do następnych spotkań.