Sebastian Pawlik: jest bardzo pozytywnie
Po zdobyciu złotego medalu Mistrzostw Świata U-21 w Brnie stwierdził, że nie planuje przejścia do seniorskiej siatkówki. Później jednak zmienił zdanie i w minioną sobotę zadebiutował w sztabie szkoleniowym Vitala Heynena. - Każdy trener chciałby znaleźć się w reprezentacji seniorskiej i mieć możliwość pracy z najlepszymi zawodnikami w kraju, tak było też ze mną. Dlatego podjąłem się tego wyzwania i będę się starał w jak największym stopniu pomagać drużynie - uzasadnił.
Reprezentacja Polski rozegrała trzy sparingi z Kanadą - dwa otwarte dla publiczności i jeden za zamkniętymi drzwiami. Na inaugurację sezonu podopieczni trenera Heynena przegrali z Kanadą w katowickim Spodku 1:3. W nieoficjalnym, treningowym meczu był remis 1:1, a w trzecim, zamykającym serię pojedynku Polacy zwyciężyli 3:2. O wrażenia z pierwszych tygodni pracy w seniorskiej kadrze spytaliśmy szkoleniowca złotych juniorów, Sebastiana Pawlika.
PLUSLIGA.PL: Jak debiutować w reprezentacji seniorów, to tylko w takim miejscu, jak katowicki Spodek. Była trema?
SEBASTIAN PAWLIK: Chyba nie ma lepszego miejsca, żeby zaczynać nowy rozdział. Trybuny są bardzo blisko boiska, czuje się obecność kibiców i ich doping. Przed każdym meczem mam podobne uczucia - są lekkie emocje, adrenalina, wszystko to, co bardzo lubię. Tym razem było identycznie.
Po zakończeniu Mistrzostw Świata Juniorów w Brnie powiedział mi pan, że nie myśli o pracy w kadrze seniorów, że woli zostać w Spale. A jednak…
SEBASTIAN PAWLIK: To były takie słowa na gorąco, tak naprawdę nie miałem czasu żeby się nad tym zastanowić. Praca z młodzieżą daje mi dużo przyjemności i po zakończeniu sezonu kadrowego wrócę do Spały. Myślę natomiast że, każdy trener chciałby znaleźć się w reprezentacji seniorskiej i mieć możliwość pracy z najlepszymi zawodnikami w kraju, tak było też ze mną. Dlatego podjąłem się tego wyzwania i będę się starał w jak największym stopniu pomagać drużynie.
Według wstępnych informacji miał pan być łącznikiem między trenerem Heynenem, a złotymi juniorami. Tymczasem tych juniorów mamy w kadrze raptem dwóch.
SEBASTIAN PAWLIK: W kadrze mamy wielu młodych zawodników, nie tylko tych z rocznika 1997. Tak naprawdę, trzy czwarte aktualnej reprezentacji seniorów przeszło albo przez szkołę w Spale, albo przez kadry młodzieżowe i z większością z nich znam się dobrze lub bardzo dobrze, na pewno mam z nimi bardzo dobry kontakt. Myślę, że o to właśnie chodziło.
Jest pan rozczarowany, że tylko dwóch złotych juniorów znalazło się w składzie na Ligę Narodów?
SEBASTIAN PAWLIK: W Lidze Narodów zagra tylko dwóch, ale w tym szerokim składzie mamy kolejnych czterech - Hubera, Fornala, Kozuba i Masłowskiego. Są bardzo blisko i myślę, że potrzeba trochę czasu, aby byli jeszcze bliżej. Bardzo się cieszę, że zostali zauważeni i że coraz głośniej pukają do drzwi tej seniorskiej drużyny.
Osobiście jestem rozczarowana brakiem Tomasza Fornala, bo to zawodnik z bardzo dobrym przyjęciem, a tego może trochę brakować.
SEBASTIAN PAWLIK: Tomek jest bardzo utalentowanym zawodnikiem. Być może kontuzja, która przydarzyła mu się w trakcie sezonu ligowego, i przez którą nieco mniej grał sprawiła, że trener Heynen nie miał zbyt wielu okazji, by zobaczyć go na boisku. Ja jednak jestem spokojny o jego los i jestem przekonany, że prędzej czy później znajdzie się w kadrze narodowej seniorów.
- Myślę, że wszyscy zawodnicy z rocznika 1997 doskonale zdają sobie sprawę, że muszą jeszcze dużo i ciężko pracować, a jeśli konsekwentnie będą robić to co robią dziś, osiągną cel, którym jest gra w pierwszej reprezentacji.
Jakie jeszcze zadania, poza tym wspomnianym, ma pan w sztabie szkoleniowy Vitala Heynena?
SEBASTIAN PAWLIK: Nie ma jakiegoś sztywnego podziału na konkretne role w sztabie. Na razie wszyscy staramy się zajmować wszystkim i znaleźć takie obszary, w których jesteśmy dobrzy, w których najlepiej się czujemy. Jak wspomniałem wcześniej, miałem do zrobienia sporo rzeczy w trakcie meczu, którymi dość dawno się nie zajmowałem i na tym skupiała się cała moja uwaga. Koncentrowałem się na kilku rzeczach jednocześnie i dlatego, tak jak nadmieniłem, trochę uciekła mi cała ta atmosfera meczu w Spodku.
W zespołach młodzieżowych pan i Maciej Zendeł byliście szefami, a sztaby szkoleniowe były niezbyt liczne. W kadrze seniorów sztab jest mocno rozbudowany, praca wygląda chyba zupełnie inaczej?
SEBASTIAN PAWLIK: Im więcej ludzi, tym więcej różnych spostrzeżeń, ale kluczowe jest, by nie zarzucać się wzajemnie tymi spostrzeżeniami, ale żeby wyłowić z nich to, co najważniejsze. Każdy z nas ma swój sposób patrzenia na siatkówkę. Im więcej pomysłów, tym więcej można znaleźć dobrych rozwiązań i bardziej pomóc reprezentacji, wykorzystać maksymalnie jej potencjał.
Jakim „szefem” jest Vital Heynen?
SEBASTIAN PAWLIK: Na razie skupia się przede wszystkim na tym, by jak najlepiej poznać zawodników i w związku z tym bardzo dużo rzeczy robi sam, choć my oczywiście mamy swoje zadania do wykonania. Pracujemy wspólnie bardzo krótko i też dopiero się poznajemy. Niemniej, wszyscy podchodzimy do tego wyzwania, jakim jest kadra narodowa bardzo pozytywnie. Podoba mi się to, w jaki sposób chłopaki podchodzą do treningów. Są bardzo pozytywnie nastawieni, uśmiechają się i widać radość z wykonywanej pracy. Czerpanie przyjemności z codziennych treningów jest niezmiernie ważne i na razie nie można chyba chcieć więcej.
Rozegraliście pierwsze sparingi, z Kanadą, którymi trener Heynen rozpoczął „przegląd wojsk”. Co było w nich najważniejsze z punktu widzenia sztabu szkoleniowego?
SEBASTIAN PAWLIK: Myślę że, trener Heynen w ciągu trzech kolejnych dni chciał zobaczyć w sytuacjach meczowych wszystkich zawodników. Każdy z nich dostał szansę, aby zaprezentować swoje możliwości i to był najważniejszy cel potyczek z Kanadą.
Powrót do listy