Sebastian Świderski: miejsce Polaków w czwórce będzie sukcesem
Trener ZAKSY Kędzierzyn-Koźle w przerwie między treningami ze swoją drużyną, gościł w katowickim Spodku. O trwającym mundialu oraz o tym co słychać w ZAKSIE opowiedział w rozmowie z PlusLigą.
PlusLiga: Spotykamy się w katowickim Spodku, ale chciałabym wrócić do wydarzenia sprzed kilku dni. Był pan na Stadionie Narodowym? Jakie wrażenia?
Sebastian Świderski? Byłem. Mało widziałem, ale wrażenia wielkie, super atmosfera. Wynik meczu, w moim odczuciu przynajmniej, był oczywiście bardzo ważny, ale trochę zszedł na drugi plan. Wiadomo po co przyszliśmy na stadion - żeby uczestniczyć w wielkim święcie siatkówki i wszystkich kibiców, którzy przy niej są od wielu lat, uczestniczyć w czymś, co tak naprawdę nigdy wcześniej się nie wydarzyło. Gdzieś po Internecie krąży nawet zdjęcie, na którym można się zaznaczać i to podkreśla wyjątkowość tego wydarzenia.
- Prezes Przedpełski zdradził, że już myśli o kolejnych meczach na stadionie. Uważa pan, że powinniśmy pójść tą drogą?
- To już chyba troszeczkę za daleko. Gdy zjada się za dużo słodkiego, to w pewnym momencie ma się przesyt. Jestem jak najbardziej za takimi imprezami, ale przy okazji mistrzostw świata czy mistrzostw Europy - można zagrać jeden mecz, na inaugurację, albo finał.
- Na Stadion Narodowy zjechało wiele znakomitości, m.in. Raul Lozano. Miał pan okazję spotkać się z byłym selekcjonerem?
- Niestety nie, ale dzień wcześniej spotkałem Daniela Castellaniego. Miałem swoje obowiązki, Olimpiady Specjalne i kilka spotkań z tym związanych. Faktycznie, w Warszawie pojawiło się wiele znanych osób. Widać Polska jest takim miejscem, gdzie każdy wraca z wielką radością i nie odmawia.
- Może pan powiedzieć coś więcej o swoich związkach z Olimpiadami Specjalnymi?
- Współpracuję z nimi od jakichś dwóch lat, poproszono mnie bym był ambasadorem. Dodatkowo, jedno ze szkoleń udało się zorganizować w Kędzierzynie-Koźlu. Było pokazane jak ćwiczyć z dziećmi i młodzieżą, jak my, pełnosprawni i jeszcze dodatkowo zawodowcy przygotowujemy się do treningów, jak prowadzimy treningi - żeby ci nauczyciele wiedzieli jak postępować z taką młodzieżą. Ponadto, byli też ludzie, którzy zajmują się osobami z niepełnosprawnością intelektualną i połączyliśmy treningi z taką próbą zachęcenia do siatkówki tych, którzy nie do końca mieli szczęście w życiu. Fajna sprawa, myślę, że podobnych inicjatyw powinno być znacznie więcej. Choćby po to, by pokazać, iż siatkówka to nie tylko Spodek, stadion, ale że jest również gdzieś w szkołach czy na trzepaku. Głównym ambasadorem Olimpiad Specjalnych jest Wladimir Grbić, co tylko świadczy o wielkiej popularności tego ruchu, aczkolwiek siatkówka nie jest jeszcze zakwalifikowane do sportów zunifikowanych i na tych największych turniejach, mistrzostwach świata czy igrzyskach olimpijskich Olimpiad Specjalnych, wciąż jej nie ma. Dążymy do tego, żeby się tam znalazła, bo wydaje nam się, że to sport, który naprawdę fajnie jednoczy.
- Wróćmy do trwających mistrzostw świata. Jak ocenia pan postawę Polaków w dotychczas rozegranych meczach?
- Chyba jeszcze za wcześnie by oceniać formę Polaków. Na razie bardzo mi się podoba jak grają, no i przede wszystkim, wynik mówi sam za siebie. Widać, że to wszystko co robili wcześniej, teraz przynosi efekty. Nie straciliśmy seta, nie straciliśmy wiele sił, jest to bardzo fajny początek turnieju. Z głębszymi ocenami wstrzymałbym się jednak do II rundy, bo na pierwszym etapie zmagań zespoły nie są jeszcze w najwyższej formie, nie powinny być. Ci, którzy mierzą w medale, budują dyspozycję na II rundę, która będzie decydowała o tym gdzie kto zajdzie - czy wraca do domu, czy walczy dalej.
- Roberto Santilli powiedział mi, że Winiarskiego widział ostatni raz w tak dobrej dyspozycji za czasów Trento. Pan kiedy ostatni raz widział tak świetnie rzucającego piłki Pawła Zagumnego?
- Miałem okazję obserwować Pawła jak indywidualnie przygotowywał się w Kędzierzynie. Wspólnie z naszym trenerem od przygotowania fizycznego Piotrem Pietrzakiem chodzili na salę, ćwiczyli z piłką i bez piłki. Dlatego dla mnie świetna forma Pawła nie jest żadnym zaskoczeniem. Jeśli „Guma” osiągnie dobrą dyspozycję fizyczną, to potem już robi z piłką co chce. Dodatkowo, ma bardzo dobre przyjęcie i ciężko go rozszyfrować. Zresztą wielokrotnie już udowodnił, że z dobrych piłek potrafi zrobić wszystko. Co do „Winiara”, to sytuacja jest podobna. Jeśli na początku ciężko się przygotowywał, budował formę fizyczną, to kwestią czasu był powrót do wysokiego poziomu.
- Wspomniał pan o dobrym przyjęciu w drużynie. To chyba jest słowo-klucz do dobrej gry? Takiego przyjęcia zagrywki, jak obecnie nasza kadra dawno nie miała.
- Trener Antiga postawił na grę szybką, kombinacyjną, z wykorzystaniem przede wszystkim Pawła Zagumnego pod siatką, żeby miał ułatwione zadanie, ale musiał zrezygnować z gry piłką wysoką. Zrozumiałe są dla mnie rezygnacje z takich zawodników jak Grzesiek Bociek czy Bartek Kurek, bo Stephane Antiga mocno postawił na przyjęcie, na grę defensywną i to się jak na razie opłaciło. Oznacza to także, że nie psujemy zagrywek, bo w obecnym układzie mamy tylko dwóch zawodników z mocną zagrywką, „Wianiara” i „Szampona”, którzy idą jeden po drugim. Później mamy praktycznie cztery obejście, gdzie kontynuacja gry jest zachowana, bo „floatowcy” psują rzadziej, a do tego robimy bardzo dużo szkody tym „floatem”. To jest taki bardzo francuski sposób gry.
- Tylko czy to wystarczy na Rosjan i Brazylijczyków?
- Zobaczymy. Mamy w odwodzie jeszcze innych graczy - Michał Kubiak czy Rafał Buszek to zawodnicy, którzy zagrywają bardzo mocno i mogą wejść na boisko choćby w miejsce, dla mnie objawienia, Mateusza Miki. Jest jeszcze Fabian Drzyzga, który także zagrywa z wyskoku, jest „Konar”, możliwości rotacji mamy bardzo wiele.
- Nie chciał pan oceniać zespołów, a powie pan kogo widzi w najlepszej czwórce czempionatu?
- Oczywiście, można stwierdzić, że jak zwykle w gronie kandydatów do złota znajdą się Brazylia i Rosja, chociaż na razie prezentują się przeciętnie. Ja powiem inaczej - jeżeli Polacy będą w czwórce, to już będzie sukces i turniej będziemy mogli uznać za udany.
- Trwają mistrzostwa świata, ale również trwa praca w klubach. Proszę powiedzieć co słychać w ZAKSIE? Jak przebiegają przygotowania do sezonu ligowego?
- Za nami trzy tygodnie ciężkiej pracy. W tym tygodniu zaczęliśmy już „bawić się” w siatkówkę, z sześcioma zawodnikami na boisku. Ale niestety tylko po jednej stronie siatki, bo więcej zawodników nie mamy. W środę zagraliśmy pierwszy raz, może nie sparing, ale pojechaliśmy potrenować z drużyną z Będzina. Trenowaliśmy fragmenty gier i było widać, że ta szóstka, która uczestniczyła w treningu, to za mało na dwie bardzo intensywne godziny pracy. Niemniej, jestem bardzo zadowolony, choć szczerze mówiąc nawet nie pamiętam wyników poszczególnych setów. Widać, że praca, którą wykonujemy przynosi efekty, ale niestety, mamy kilka kontuzji i problemów zdrowotnych.
- Co dokładnie się przydarzyło?
- Grzesiu Bociek ma dość mocny stan zapalny gardła, młody Krzysiu Rej złamał palec, Krzysztof Zapłacki miał problemy z plecami, a Łukasz Wiśniewski będzie miał zastrzyk w bark. Zresztą problem z barkiem wyeliminował go w pewnym momencie z kadry i niestety, te bóle cały czas wracają, chcemy więc szybko zareagować. Teraz jest czas, żeby szybko zadziałać na kłopoty zdrowotne, więc nie jest to jakiś wielki problem, nie popadamy w pesymizm,
- Jak spisuje się młody rozgrywający z Holandii, Nimir?
- Bardzo fajny człowiek, otwarty, pozytywnie nastawiony. Posiada duże umiejętności, ale widać, że przez ostatnie dwa lata był troszeczkę zaniedbany. Sam mi powiedział, że został pozostawiony tylko sobie. A wiadomo, że młody siatkarz, któremu się nie tłumaczy, zaczyna popełniać błędy, przede wszystkim techniczne - chociażby w ustawieniu ciała. Bardzo się cieszę z tej współpracy, bo on naprawdę chce się uczyć i ciężko pracuje. Myślę, że będziemy mieli z niego pożytek.
- Jakie plany na najbliższe tygodnie?
- W piątek mamy zaplanowany oficjalny sparing z Będzinem, z udziałem publiczności, w Głogówku. Gramy tam mecz charytatywny, w ramach promocji siatkówki. W następnym tygodniu, także w piątek zagramy o Superpuchar Opolszczyzny z Nysą, a za dwa tygodnie najprawdopodobniej spotkamy się z Bielskiem w Krapkowicach, również w ramach promocji siatkówki na Opolszczyźnie. Do tego dojdą jeszcze jakieś treningi w środku tygodnie z innymi zespołami, chociażby po to, żeby mieć rywala po drugiej stronie siatki.
Powrót do listy