Sebastian Świderski przed wizytą z ZAKSĄ w Kielcach
- Effector Kielce to połączenie młodości, entuzjazmu, ambicji, niespełnionych jeszcze talentów. To ekipa, która może zawalczyć i popsuć krew wielu zespołom z górnej półki tabeli ekstraklasy – mówi drugi trener ZAKSY Kędzierzyna-Koźla, Sebastian Świderski
28 listopada Effector Kielce zmierzy się w Hali Legionów z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Na parkiecie Hali Legionów swoje siatkarskie umiejętności zaprezentują m.in. Paweł Zagumny, Marcin Możdżonek, Antonin Rouzier, Felipe Fonteles, Michał Ruciak. W ekipie gości zadebiutują również dobrze znani świętokrzyskiej publiczności Sebastian Świderski (trener kieleckich siatkarzy w poprzednim sezonie) oraz Tomasz Drzyzga (zawodnik, który od II ligi budował siatkarską tradycję w naszym mieście
- Jako trener zadebiutowałeś w Kielcach w poprzednim sezonie. Jak wspominasz ten czas?
Sebastian Świderski: Bardzo dobrze. Cieszę się, że mogłem poznać tylu wspaniałych ludzi. Jeśli miałbym dziś podjąć tą samą decyzję jeszcze raz, zrobiłbym to bez wahania. Dobrze wspominam ten czas spędzony w Kielcach.
- Obecnie jesteś drugim trenerem ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, asystentem Daniela Castellaniego. Jak odnajdujesz się w pracy trenera? Jeszcze niedawno stałeś z niektórymi zawodnikami ZAKSY na boisku, ramię w ramię.
- Na początku nie było to łatwe. Jednak siatkarze ZAKSY to zawodowcy, w pełni profesjonalni sportowcy, potrafiący rozróżnić relacje koleżeńskie od zawodowych. Z kolei ja jestem człowiekiem, który nie akcentuje podległości służbowej, nie wymaga hierarchii. Mamy z chłopakami wspólny cel, który chcemy osiągnąć i to jest najważniejsze. Na tym się koncentrujemy.
- Za nami osiem kolejek PlusLigi. Jak oceniasz poziom siatkarskiej ekstraklasy sezon 2012/2013?
- Kilka tygodni temu mówiłem o „Wielkiej Czwórce”, zostawiając w pamięci jeszcze miejsce dla Delecty. Czas pokazał, że życie jest nieprzewidywalne. Za nami wiele niespodzianek, wiele zaskakujących wyników. Oznacza to, że każdy może wygrać z każdym, liga się rozwija, jest coraz mocniejsza.
- ZAKSA jest zaliczana do tzw. „wielkiej czwórki”. Nie jest wymieniana w niej Delecta, a jednak to właśnie ten zespół przełamał zwycięską passę ZAKSY w tym sezonie. Czy to oznacza rotację w gronie faworytów do tegorocznej strefy medalowej?
- Zaskakujące wyniki niektórych spotkań ligowych są tym spowodowane, że mocniejsze zespoły nie miały wszystkich zawodników od początku sezonu. Zawodnicy się zgrywają ze sobą, ich gra wchodzi na właściwy rytm. Ale tak naprawdę to dopiero play-offy pokażą kto się zalicza do grona faworytów.
- Czy to z obowiązku trenerskiego czy też z sentymentu śledzisz poczynania Effectora Kielce? Co możesz powiedzieć o grze kieleckiego zespołu?
- Skąd wiesz, że śledzę (śmiech)? No dobra, śledzę. W Kielcach rozpocząłem nowy etap swojego życia i zawsze będę to wspominał z ogromnym sentymentem. Effector Kielce to zespół, który został stworzony bardzo szybko, mający kilku idących do przodu zawodników. Wasza drużyna to połączenie młodości, entuzjazmu, ambicji, niespełnionych jeszcze talentów. To ekipa, która może zawalczyć i popsuć krew wielu zespołom z górnej półki plusligowej tabeli.
- Sportowe marzenie na ten sezon…
- Jest ich kilka. Przede wszystkim zdobyć najważniejsze trofeum – mistrzostwo PlusLigi. Ale pamiętamy, że po drodze jest Puchar Polski, występy w Lidze Mistrzów. Chcemy dobrze grać i wygrywać, wygrywać, wygrywać.
- Czego możemy życzyć Sebastianowi Świderskiemu w życiu poza zawodowym?
- Spokoju, stabilizacji i zdrowia. Kiedyś życzyłem sobie tylko zdrowia, ale tego właśnie w pewnym momencie zabrakło. Teraz na wielu gruntach pojawiają się inne problemy. W zespole zmagamy się z kontuzjami kilku zawodników. Dlatego dziś marzę o spokoju i stabilizacji.