Show Tomasza Józefackiego
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle przegrała z AZS-em UWM Olsztyn 2:3 (20:25, 25:23, 25:13, 18:25, 13:15). Stan rywalizacji play-off do trzech zwycięstw 1-1. MVP meczu został Paweł Siezieniewski. Kędzierzynianie zagrali słaby mecz i w niczym nie przypominali zespołu z piątku, gdy w trzech setach ograli akademików z Olsztyna. Ci wręcz przeciwnie zrobili dokładnie to, co zapowiadali dzień wcześniej, czyli walczyli od pierwszego do końcowego gwizdka.
Początek spotkania nie zapowiadał późniejszych emocji. Gospodarze może nie zachwycali skutecznością, ale wystarczało to na nieźle spisujących się rywali. Po autowym zagraniu Tomasza Józefackiego i pojedynczym bloku Tuomasa Sammelvuo na atakującym z Olsztyna, ZAKSA wyszła na prowadzenie 16:13. Miejscowi prowadzili jeszcze do stanu 20:17 i wtedy zupełnie stanęli. Po stronie AZS-u na zagrywkę poszedł Józefacki i od tego momentu kędzierzynianie nie zdobyli już ani jednego punktu. O ile radzili sobie jeszcze z przyjęciem potężnych serwisów, to ich akcje kończyły się autowymi atakami, bądź były bronione przez akademików i zamieniane przez nich na punkty.
- To była tragedia. Absolutnie nie powinny się nam przytrafiać takie przestoje, gdy tracimy po osiem punktów z rzędu przy zagrywce jednego zawodnika – przyznał środkowy ZAKSY Wojciech Kaźmierczak.
Zaskoczeni takim obrotem sprawy gospodarze w drugiej partii bardzo chcieli pokazać, że to był tylko wypadek przy pracy, ale rozochoceni gości nie zamierzali spasować. W szeregach ZAKSY brakowało lidera, który wziąłby na siebie ciężar zdobywania punktów. W ataku mylili się kadrowicze: Jakub Jarosz i Michał Ruciak, a na Tuomasa Sammelvuo olsztynianie ustawiali potrójny blok. Przy prowadzeniu miejscowych 11:10 trener Krzysztof Stelmach desygnował do gry Dominika Witczaka. Po jego akcjach ZAKSA odskoczyła na dwa punkty (18:16, 22:20) i tą przewagę utrzymała do końca seta.
Trzecia odsłona od pierwszych piłek przebiegała pod dyktando gospodarzy. Graczom z Olsztyna nic nie wychodziło. Wyglądało jakby zupełnie stracili ochotę do gry. ZAKSA szybko objęła kilkupunktowe prowadzenie, które wyraźnie uspokoiło zawodników z Kędzierzyna-Koźla. Pewnie wykorzystali wszystkie okazje do zdobywania punktów i wyraźnie wygrali.
- Pierwszy set, podobnie jak we wczorajszym meczu, był dobry w naszym wykonaniu. Potem było coraz gorzej, a trzecia partia, to już katastrofa. W przerwie odbyliśmy twardą rozmowę i przyniosła ona efekt. Drużyna pokazała charakter i znowu zaczęła wierzyć w siebie – mówił trener AZS-u UWM Olsztyn Mariusz Sordyl.
Zespół z Olsztyna do walki ponownie poderwał Józefacki. Dwa asy serwisowe tego zawodnika i błędy po drugiej stronie siatki spowodowały, że AZS szybko wyszedł na prowadzenie 7:1. Świetną partię rozgrywał Brazylijczyk Paulo Pinto, który był bardzo skuteczny w ataku. Trener Krzysztof Stelmach próbował ratować sytuację wpuszczając na boisko Terenca Martina i Grzegorz Pilarza, ale ZAKSIE starczyło sił tylko do zmniejszenia dystansu na 16:19. Potem znowu do głosu doszli goście, którzy pewnie wygrali tą odsłonę i tym samym doprowadzili do tie-breaka.
Decydującego seta lepiej zaczęli kędzierzynianie, którzy po kontrach Tuomasa Sammelvuo objęli prowadzenie. Na nieszczęście dla miejscowych na zagrywce znów pojawił się Tomasz Józefacki i od stanu 4:1 zrobiło się 4:9! Gospodarze próbowali jeszcze walczyć. Doprowadzili nawet do wyrównania 13:13, ale w końcówce więcej szczęścia mieli siatkarze AZS-u. Przy remisie siatki dotknął jeden z zawodników ZAKSY, a po chwili zablokowany został Dominik Witczak i akademicy oszaleli z radości.
- Zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy faworytem tej rywalizacji. ZAKSA ma coś do ugrania, a my nie mamy żadnych obciążeń i to nam widocznie służy. Chcieliśmy wypaść lepiej niż w pierwszym meczu. Wciąż mieliśmy przestoje i problemy z własną grą, ale dziś poradziliśmy sobie z nimi – stwierdził atakujący drużyny z Olsztyna Tomasz Józefacki.
Szkoleniowiec ZAKSY nie do końca wierzył w to, co stało się na boisku. - Jeśli chcemy być dobrą drużyną, to w takich meczach musimy pokazać charakter. To niemożliwe, żeby jeden człowiek zrobił osiem punktów z rzędu i to w dwóch setach. Czy my jesteśmy drużyną Plus Ligi czy ligi okręgowej, że w ten sposób tracimy punkty? To nasza bolączka w tym sezonie, że nie potrafimy wyjść z trudnych sytuacji. Jedziemy do Olsztyna na dwa mecze. Skoro oni wygrali u nas, to może nam uda się tam zwyciężyć – stwierdził Krzysztof Stelmach.