Siatkarze Polski, USA oraz Brazylii grali w jednym zespole
Podczas Finałów Ligi Światowej, w położonej na granicy Gdańska i Sopotu hali Ergo Arena, Fundacja Herosi po raz kolejny zwróciła się do siatkarzy o pomoc w zbieraniu funduszy na zakup sprzętu medycznego dla dziecięcego oddziału onkologii Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie.
Tym razem polscy siatkarze, wspierani przez najbardziej znanych reprezentantów Brazylii oraz Williama Priddiego z USA, przystąpili do malowania skarbonek, które można kupować na Allegro i Ebay-u. Licytacje trwają do 22 lipca, a bezpośrednie linki można znaleźć na stronie Fundacji Herosi – www.herosi.eu
Posiadający już spore doświadczenie w „robótkach ręcznych” dla Fundacji Piotr Gruszka, Krzysztof Ignaczak, Piotr Nowakowski, Karol Kłos, Jakub Jarosz, Grzegorz Kosok, Bartek Kurek, Paweł Woicki i Łukasz Żygadło z ochotą zabrali się do pracy. Ten ostatni czuwał dodatkowo nad pogodną atmosferą w trakcie malowania, wcielając się w rolę DJ-a. Swoją szansę dostał również nowy trener reprezentacji Polski. - To jest całkiem przyjemne i relaksujące – mówił Andrea Anastasi, który od czasu do czasu w trakcie malowania nucił słynne włoskie melodie. Etatowy już żartowniś Krzysiek Ignaczak kolorował skarbonkę w kształcie hipopotama, który w swoim rodowodzie miał podobno dziadka geparda, stąd zostało mu dzikie ubarwienie.
- Przyjemnie jest coś zrobić od siebie, a nie tylko przekazać koszulkę. Wtedy bardziej czuje swój wkład w pomaganie – mówił Bartek Kurek. Będąc w Warszawie z wizytą u dzieci, widziałem sprzęt medyczny zakupiony dzięki naszym poprzednim akcjom z Fundacją. Dało mi to porządnego „kopa” do działania i zachęciło do dalszych działań. Poza tym świetnie się przy tym bawię. Jest to fajne oderwanie się od naszej „siatkarskiej” rzeczywistości.
Kreatywności nie zabrakło również siatkarzom z Brazylii, którzy z kolei malowali skarbonki przy największych przebojach króla popu – Michaela Jacksona. Najbardziej zwariowany pomysł miał Vissotto, który pomalował swoją skarbonkę w biało - czarne łaty, nazywając ją „Cow-bike”.
Skarbonki malowali także Bruno, Murillo, Dante, Sergio i Giba. Kapitan Canarinhos, ponownie spotkał się także z podopieczną Fundacji, z którą poznał w zeszłym roku podczas pobytu w Gdańsku. Czternastolatka była wtedy chora na nowotwór kości, jednak dziś udało się jej szczęśliwie zakończyć leczenie.
"Od dwóch lat, gdy tylko jestem w Polsce, staram się pomagać, jak to tylko jest możliwe. Daje mi to ogromną satysfakcję i powód do dumy, a akcjom towarzyszą tak wielkie emocje, że aż ściskają gardło. Ludzie dziś wiele oczekują od życia, ale dopiero widok osoby, która wychodzi z ciężkiej choroby i wraca do zdrowia, uświadamia nam, co tak naprawdę jest ważne. Szczerze" - powiedział Giba.
Do zabawy dołączył William Priddy, reprezentant USA, który nie krył wzruszenia, gdy dowiedział się o celu akcji: