Siatkarze z krainy dreszczowców
- Dzisiaj byłem wściekły. Znowu przegraliśmy mecz, który był wygrany – mówił chwilę po porażce przed własną publicznością Zbigniew Bartman. Jeśli jutro zabraknie zimnej krwi, to może braknąć i punktów, aby kontynuować walkę o piątą lokatę PlusLigi.
Bartman nie krył złości po meczu Domex Tytan AZS Częstochowa - J.W.Construction OSRAM AZS Politechnika Warszawska (2:3). - Prowadziliśmy 13:11 w tie – breaku, zrobiło się 14:13. Dwa głupie błędy i niestety ten set nam uciekł. Już nie dało się tego odrobić i jutro musimy grać kolejne spotkanie - mówił.
Czy kolejne tak długie i nerwowe? Piątkowy mecz powinien skończyć się i inaczej, i szybciej. - Można to było skończyć w czterech setach, a na pewno już w tie-breaku. Ale taki jest sport. Trzeba będzie jutro się zebrać i dalej o walczyć. Musimy poprawić atak. Był za słaby, za mało procent. Musieliśmy zdecydowanie więcej siły włożyć w zdobywanie punktów w obronie czy w kontrataku. Po pierwszym uderzeniu nie kończyliśmy i to się potem odwraca.
Odwróciła się sytuacja w całej rywalizacji. 1-1 oznacza, że zabawa zaczyna się na nowo. A przecież plan był prosty. - Chcieliśmy zagrać mądrze, dobrze. Momentami tak to wyglądało. Ale jednak zespół z Warszawy pokazał charakter, wolę walki i wyciągnęli ten mecz.
Ale nie należało się spodziewać spacerku. 3:1 dla Częstochowy przed tygodniem było pierwszym zwycięstwem podopiecznych trenera Panasa w tegorocznym sezonie PlusLigi w rywalizacji z J.W.Construction OSRAM AZS Politechniką Warszawską. I jak na razie jedynym. - Spodziewałem się ciężkiego meczu - powiedział Zbigniew Bartman. - Raz, że na tym etapie, dwa, że pierwszy mecz w stolicy był ciężki. Tam warszawiacy popełniali więcej błędów. My to wykorzystaliśmy. Dzisiaj już tak często się nie mylili. Grali zdecydowanie lepiej w ataku i dlatego wygrali. Ale jeszcze nie jesteśmy przegrani. Będziemy walczyć o to piąte miejsce.