Siergiej Tietiuchin: Pan Bóg był z nami
Reprezentant Rosji Siergiej Tietiuchin po zdobyciu awansu przez jego zespół do Final Six Ligi Światowej w Belgradzie oświadczył, że szczęście sprzyjało podopiecznym trenera Daniele Bagnoli. Zadecydowała o tym m.in. wpadka Włochów w meczu z Chinami.
- Kłócić się nie mam zamiaru ze stwierdzeniem, że Pan Bóg był po naszej stronie na finiszu fazy grupowej - powiedział Siergiej Tietiuchin. - Coś podobnego miało miejsce w czasach Giennadija Szypulina. Wówczas mieliśmy całą serię szczęśliwych przypadków. W mistrzostwach świata w 2002, gdzie zdobyliśmy srebrny medal, powinno było paść kilka korzystnych dla nas wyników w grupie i tak się stało. Awansowaliśmy dalej. W finałowym turnieju Ligi Światowej w samym roku pomogli nam Holendrzy, którzy wygrali z Hiszpania w nic nie znaczącym dla nich meczu. Następnie miała miejsce historia w 2003 roku w mistrzostwach Europy w Niemczech. Znowu Rosję uratowali Holendrzy, która nie potrafiła w spotkaniu "o życie" pokonać Bułgarów. Ci ostatni nie mieli już jakiejkolwiek motywacji.
Siergiej Tietiuchin przyznał, że przed wylotem reprezentacji Rosji na mecze z Bułgarią nie wierzył w awans swojej drużyny narodowej.
- Szczerze? Nie wierzyłem. Jestem realistą. Nigdy nie liczę na cuda - powiedział Siergiej Tietiuchin. - Z drugiej strony najważniejszym było pokazanie w Warnie dobrej gry, takiej jakiej oczekują kibice. I my sami. Tak się też stało. To jest najważniejsze w meczach w Bułgarii. Awans ma znaczenie drugorzędne. Oczywiście gdybyśmy nie grali w Belgradzie, to denerwowalibyśmy się. Tak czy inaczej nie ma na razie powodów do zmartwień jeżeli chodzi o grę reprezentacji.
Powrót do listy