Silvano Prandi: z Jaroszem wiąże duże nadzieje
Włoski trener Silvano Prandi z uwagą obserwował w Gdańsku przebieg finałowego turnieju Ligi Świtowej. 64-letni szkoleniowiec, który ma na koncie m.in. trzy mistrzostwa Włoch czy też brązowy medal igrzysk olimpijskich w Los Angeles 1984 (jako trener Italii) w sezonie 2011/2012 będzie pracował w Latinie, gdzie zagra Jakub Jarosz.
- Nie jestem zaskoczony tym, że Polacy znaleźli się w strefie medalowej – mówi Silvano Prandi i dodaje. - Myślę, że jako gospodarze oczekiwali takiego scenariusza. Mimo, że w tym zespole wyraźnie brakuje kilku czołowych zawodników jak choćby Michała Winiarskiego, Pawła Zagumnego, czy Daniela Plińskiego, ta drużyna ma możliwości. Trzeba jeszcze dodać, że Piotrek Gruszka, który był liderem tego zespołu w 2009r., potrzebuje czasu, żeby dojść do pełni formy po kontuzji barku. W mojej opinii zdecydowanymi faworytami turnieju w Gdańsku były Brazylia i Rosja i to potwierdziły. Są to drużyny, która mają takie możliwości kadrowe, że mogą dominować w siatkówce przez najbliższe lata. Takim faworytem byłaby również Kuba, aktualny wicemistrz świata, która jednak bez trójki Leal, Hierrezuelo i Simon nie jest tym samym zespołem, co w zeszłym roku – stwierdza Prandi.
Włoski trener nie zgadza się do końca z opinią, że gra biało-czerwonych była zbyt uproszczona i opierała się właściwie na skuteczności Bartosza Kurka. - Nie do końca, chociaż trzeba podkreślić, że Kurek wyrósł na zdecydowanego lidera i czołowego zawodnika na świecie na swojej pozycji – mówi. - Ma niesamowite możliwości, świetne warunki fizyczne, a przede wszystkim charakter. To jest gracz, który może się jeszcze bardziej rozwinąć i być najlepszym na świecie na swojej pozycji. Osobiście mam nadzieję, że w niedługim czasie czołową rolę w polskim zespole będzie odgrywał mój podopieczny z Andreoli Volley Latina, Jakub Jarosz – zapowiada Prandi, którego ze spokojem podchodzi do formy polskiego atakującego. - Wiem, że ten zawodnik nie gra obecnie na swoim najwyższym poziomie i nie miał najlepszego sezonu ligowego. To świadczy o tym, że ma jakiś problem mentalny i ja na pewno zamierzam mu pomóc w odbudowaniu się i powrocie do najwyższej formy. W mojej drużynie ten zawodnik będzie odgrywał bardzo ważną rolę i wiążę z nim duże nadzieje – twierdzi Prandi.
Prandi, który w minionym ligowym sezonie pracował w Modenie jest nieco zaskoczony brakiem w polskiej reprezentacji czołowych graczy. - Nie wiem jak się odnieść do tej sprawy, ponieważ nie znam przyczyn takiej sytuacji – mówi. - Być może tym najbardziej doświadczonym zawodnikom zabrakło motywacji do tego, żeby w roku przedolimpijskim grać we wszystkich turniejach. Może potrzebowali czasu żeby naładować swoje akumulatory i oszczędzić siły na sezon olimpijski. Jeśli ci zawodnicy wrócą do kadry, to na pewno Andrea Anastasi będzie miał ułatwione zadanie żeby stworzyć jeszcze lepszy zespół i walczyć o jak najwyższe cele. Andrea to znakomity fachowiec i jestem pewien, że zdoła wyciągnąć z tej drużyny to, co najlepsze.
Silvano Prandi przez ostatnie dwa sezony pracował z reprezentacją Bułgarii, którego po ub. mistrzostwach świata na trenerskim stanowisku zastąpił Radostin Stojczew. – Nie jestem tą zmianą rozczarowany, bo takie są losy trenera – mówi Prandi i dodaje. - Pracowałem z tym zespołem przez dwa lata, odmłodziłem drużynę, wywalczyłem z nią brązowy medal ME, a siódme miejsce w MŚ może nie było najlepszym rezultatem, ale też nie katastrofą. Kiedy pojawiła się kandydatura Radostina Stojczewa wiedziałem, że szanse na przedłużanie mojego kontraktu z federacją bułgarską są niewielkie, ponieważ Radostin osiąga wspaniałe wyniki z Trentino Volley, a przede wszystkim jest Bułgarem. Ja natomiast byłem pierwszym zagranicznym trenerem w historii bułgarskiej siatkówki. Później miałem ciekawą propozycję pracy w Iranie, ale ostatecznie tamtejsi działacze zdecydowali się na Julio Velasco. Teraz poświęcę się pracy w klubowej w Latinie, ale w przyszłości nie wykluczam innych ciekawych doświadczeń. Jestem otwarty na propozycję pracy w PlusLidze.