Simon Tischer: cieszymy się własną grą
W meczu półfinałowym turnieju kwalifikacyjnego w Sofii Niemcy sprawili wielką niespodziankę, pokonując gospodarzy 3:1. Dużą rolę odegrał w nim rozgrywający Simon Tischer. Dziś o 19.45, reprezentacja Niemiec zagra w finale z wicemistrzami Europy – Włochami. Będzie do ich drugie spotkanie w Sofii. W pierwszy meczu lepsi okazali się podopieczni Mauro Berruto 3:0. Czy w finale będzie rewanż?
PlusLiga: Jesteś jednym z bohaterów, który sprawił wielką niespodziankę. Jak się czujesz jako ten, który poprowadził Niemców do finałowej walki o bilet do Londynu?
Simon Tischer: Jestem bardzo dumny z chłopaków. Grając ten półfinał, mieliśmy naprawdę wiele zabawy. Nie mogę sobie przypomnieć występu naszej reprezentacji na ważnej imprezie , która miała tyle frajdy z własnej gry. Nie jesteśmy faworytami, nie wszystkie drużyny pokonamy, ale chcemy tylko grać swoją siatkówkę. Chcemy grać najlepiej, jak potrafimy, nie patrząc na wynik. Jeśli będziemy grać na tym poziomie co półfinał, mecze z zespołami z najwyższej półki, takimi jak jest Bułgaria, to będzie dobrze. W szeregach przeciwnika pojawią się nerwy, nie będą umieli się nam przeciwstawić… Mieliśmy perfekcyjnie przygotowaną taktykę na ten półfinał. Wspieraliśmy siebie nawzajem i to było kluczem w naszej grze.
- Tak jak wspomniałeś, rozegraliście wspaniałe spotkanie. Co, oprócz ataków Grozera, było Waszą siłą?
Cieszyliśmy się własną grą. Nie patrzyliśmy na wynik. Jesteśmy gotowi do walki z każdym zespołem. Takim sposobem dotarliśmy do finału i będziemy dziś walczyć z Włochami o bilet do Londynu.
Nie myślimy o zwycięstwie za każdym razem , chcielibyśmy dziś po prostu zagrać troszeczkę lepiej niż wczoraj z Bułgarią. Jeśli udało nam się pokonać gospodarzy, możemy pokonać także reprezentację Italii.
- Czy ta radość z gry, która z Was emanuje na boisku, wynika ze zmiany trenera i podejścia do siatkówki?
- Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Myślę, że atmosfera w zespole jest bardzo dobra. Pracowaliśmy wiele z psychologiem, który nam niezmiernie pomógł, szczególnie w budowaniu ducha zespołu. Tego nam zabrakło podczas ostatnich mistrzostw Europy. Przygotowanie mentalne jest ważnym elementem podczas naszego treningu. Pracujemy, nie tylko nad taktyką i podstawowymi siatkarskimi elementami, ale także nad mentalnym podejściem do siatkówki i gry w drużynie. Wiele udało nam się już na tym polu poprawić.
- Przed Wami najważniejszy mecz turnieju – finał z reprezentacją Włoch. We włoskiej drużynie wielu graczy boryka się z kontuzjami. W ostatnim meczu został kontuzjowany Simone Parodi. Czy Twoim zdaniem, będzie łatwiej pokonać wicemistrzów Europy?
- Nie patrzę na kontuzje przeciwnika. Graliśmy już z nimi w tym turnieju. W naszym zespole jest wielu zawodników, którzy umieją wywrzeć presję. Myślę, że do meczu finałowego podejdziemy tak, jak do meczu z Bułgarią. Musimy cieszyć się naszą grą, nie patrzeć na wyniki. Musimy znaleźć sposób na włoską grę, nie wybierać prostych rozwiązań. Nasza drużyna potrafi grać przedłużone akcje. Mamy bardzo dobrą obronę, więc nie musimy ryzykować, szukając szybkich punktów. Taki jest nasz styl gry. Bez względu na wynik, cieszymy się naszą grą. Jeśli przegramy, będziemy starali się wywalczyć kwalifikację w innym turnieju.
- Czy wypełniona po brzegi hala w meczu z Bułgarią, działała na Was mobilizująco czy deprymująco?
- To działało na nas mobilizująco! Powiedziałem chłopakom, że gra przy takiej publiczności zdarza się tylko kilka razy w karierze. Prawdopodobnie za 40 lat, będą mogli powiedzieć wnukom, że grali taki turniej w Sofii, przed dwunastotysięczną publicznością. To jest właśnie zabawa. Może dla kilku chłopaków był to pierwszy występ w takich warunkach, ale zmobilizowaliśmy się do tego meczu. Chcieliśmy pokazać, jak potrafimy grać.
- Jeśli w finale zabraknie takiego tłumu, czy będzie Wam się grało trudniej?
- Oczywiście byłoby miło, gdy hala była pełna ludzi. Ale rozumiem, że na finał bez gospodarzy, kibiców może zabraknąć. Jeśli nie będzie publiczności, nie wpłynie to na naszą motywację. Gramy przecież o bilet do Londynu. Jeśli wygramy, będziemy mieć to, po co tu przyjechaliśmy.