Simon Tischer o rodzinie, internecie i siatkówce
Rozgrywający Jastrzębskiego Węgla i reprezentacji Niemiec Simon Tischer opowiada o swoich pasjach. Uwielbia spędzać czas z rodziną.
Rodzina
Mam dwoje dzieci – czteroletnią córkę Emmę i dwuletniego syna Freddy’ego. To są moje największe skarby. Uwielbiam spędzać czas z rodziną. Ona stanowi dla mnie wyspę. Największa satysfakcja z bycia rodzicem? To uczucie, kiedy wracam do domu i na twarzach moich dzieci widzę uśmiech. Równie wielką radość przynoszą mi poranne zabawy z moimi pociechami. Lewo otwieram oczy, a już dzięki nim czuję się świetnie. To daje mi szczęście. Ale słowa chyba nie są w stanie tego wyrazić, opisać… Jak bardzo zmieniło się moje życie od kiedy założyłem rodzinę i zostałem tatą? Na pewno doszło w moim życiu do przewartościowania. Zmieniła się hierarchia ważności, priorytety. Wzrosła odpowiedzialność. Najważniejsze stało się zdrowie moich bliskich, to, by dzieci zdrowo dorastały. Przy tym inne sprawy zaczynają blednąć, stają się mniej istotne, nie są powodem do stresu… Jak łączę moje życie rodzinne z charakterem wykonywanej pracy? To bardzo dobre pytanie. Jak wiadomo nasz zawód wiąże się z licznymi podróżami, a często także wyjazdami zagranicznymi. W sezonie reprezentacyjnym nie widzę rodziny nieraz przez 1,5 miesiąca. W ten sposób można ominąć wiele wspaniałych momentów w życiu dziecka, jak pierwsze kroki przez nie stawiane czy pierwsze słowa wypowiadane. W naszym zawodzie nie jest łatwo planować w dłuższej perspektywie aniżeli dwutygodniowa. Bo tak naprawdę nigdy nie wiesz, jak to będzie. Czy dany wyjazd potrwa dwa, czy może trzy dni. Zwykły pracownik dajmy na to w Niemczech ma swoje 30 dni urlopu, podaje pracodawcy kiedy chce urlop wybrać, uzyskuje zgodę i korzysta z przysługującego mu prawa. W życiu siatkarza tego nie ma. Nie mówię o tym dlatego, żeby ponarzekać. Nie, nie. Po prostu uważam, że jest to najtrudniejsza część naszej pracy.
Internet
Po pierwsze korzystam z internetu, żeby dowiedzieć się, co dzieje się na świecie, a w szczególności w mojej ojczyźnie. Będąc na obczyźnie, nie jest łatwo zdobyć niemiecką prasę, a ja chcę być na bieżąco, jeśli chodzi o politykę, gospodarkę. Dziś już raczej nie wyobrażam sobie życia bez dostępu do internetu. Wszyscy jesteśmy już chyba od niego uzależnieni. Nie ma dnia, żeby się nie weszło do sieci, nie posprawdzało newsów, konta, czegokolwiek. Największą wartością, jak daje internet, jest możliwość komunikacji. W łatwy i tani sposób można skontaktować się z przyjaciółmi, rodziną. Dzięki komunikatorom internetowym moje dzieci mogą oglądać na co dzień swoich dziadków. To jest kapitalna sprawa.
Siatkówka, chociaż kiedyś był też tenis
Moja pasja do siatkówki wzięła się stąd, że mój tato był dobrym zawodnikiem. Urodził się w Czechach, a po wyjeździe do Niemiec grał w drugoligowym klubie w moim rodzinnym mieście Schwäbisch Gmünd. Miał oferty z pierwszej ligi, ale siatkówka nie stwarzała takich perspektyw jak chociażby teraz w Polsce, nie można było na niej godziwie zarobić. Tato wolał być z rodziną, dlatego został na tym drugoligowym poziomie grania. A ja z siatkówką dorastałem. Ojciec od dziecka zabierał mnie ze sobą na halę, początkowo tylko bawiłem się piłką, a że szło mi całkiem nieźle, to tak już zostało. Po drodze miałem jeszcze przygodę z tenisem ziemnym, w który grałem od 7 czy 8 do 15 roku życia. Brałem udział nawet w mistrzostwach Badenii-Wirtembergii, ale jednak ostatecznie postawiłem na siatkówkę. Był to logiczny wybór. Czy chciałbym by moje dzieci poszły moją drogą sportową? Jeśli polubią siatkówkę, to czemu nie. Będę ich w tym wspierał. Ale niczego nie będę im narzucał.