Simon Tischer: złoty set jest niesprawiedliwy
Simon Tischer i Patrick Steuerwald - obaj rozgrywający, obaj reprezentanci Niemiec. W czwartkowym pojedynku, po raz drugi zmierzą się ze sobą po przeciwnych stronach siatki. AZS Politechnika Warszawska podejmie Dynamo Krasnodar - rosyjski zespół, któremu Akademicy ulegli w pierwszym meczu 0:3. Czy znajomość niemieckich siatkarzy ma jakikolwiek wpływ na ich grę? Jak do najbliższego rewanżu podchodzi sam Simon Tischer?
- Zarówno Ty, jak i Patrick, gracie na pozycji rozgrywającego. I pewnie o ile nie jest to dla was problemem, kiedy występujecie w swoich klubach, o tyle gorzej może być z bezpośrednią rywalizacją i walką w reprezentacji Niemiec. Czy tak właśnie jest, czy raczej podchodzicie do tego z dystansem?
- Znamy się z Patrickiem od wielu lat, gramy wspólnie w reprezentacji już dłuższy czas. Owszem, na pozycji rozgrywającego jest między nami rywalizacja. Patrick jest wymagającym konkurentem, wiele pokazał w ostatnich latach. Jednak walka pomiędzy nami nie polega na udowadnianiu sobie czegokolwiek. Dzisiaj także - po prostu chcę wygrać z moją drużyną, jako jej część. Nie traktuję tego pojedynku na zasadzie: "Muszę pokonać Patricka, pokażę mu, że to ja jestem lepszy". Nie. Mamy ze sobą bardzo dobry kontakt, nasze relacje są w porządku. Rozmawiałem z nim wczoraj przed treningiem o meczu i nie tylko. Mamy do tego zdrowe podejście, ale oczywiście chciałbym i mam nadzieję, że to Dynamo wygra.
- Jeżeli jednak stanie się inaczej i to Politechnika zwycięży, nieważne nawet w jakim stosunku poszczególnych partii, rozegrany zostanie tzw. "złoty set". Co sądzisz o tym przepisie?
- Moim zdaniem "złoty set" to bardzo niedobry pomysł. Już dwukrotnie w swojej karierze miałem złe doświadczenie z tą zasadą. W zeszłym roku, z moją poprzednią drużyną Ziraat Bankası Ankara, graliśmy w ćwierćfinale pucharu CEV przeciwko CSKA Sofii. Na wyjeździe przegraliśmy minimalnie 2:3, w rewanżu zwyciężyliśmy 3:0 i pomimo lepszego stosunku wszystkich partii, musieliśmy rozegrać "złotego seta". Niestety przegraliśmy pechowo 17:19 i odpadliśmy. Nie rozumiem sensu tej idei, moim zdaniem to niesprawiedliwe.
- Wspomniałeś, że miniony sezon spędziłeś w Turcji. Jednak zanim tam trafiłeś, trzy lata grałeś w lidze greckiej - najpierw w Iraklisie Saloniki, a później w Olympiacosie Pireus. Od początku sezonu 2011/2012 reprezentujesz barwy Dynama Krasnodar. Dlaczego teraz akurat rosyjska liga? Czy z perspektywy czasu uważasz, że to dobry wybór?
- Przede wszystkim, rosyjska liga jest bardzo silna, jej poziom jest bardzo wysoki. Występuje tutaj wielu wspaniałych siatkarzy, głównie rosyjskich. Uważam, że gra w takiej lidze, z takimi właśnie ludźmi, to ogromna szansa na rozwój, poprawę swoich umiejętności i zdobycie cennego doświadczenia. Dużą rolę odgrywa również korzystny kontrakt, który zapewnia bardzo dobre warunki finansowe. Zawsze chciałem zagrać w rosyjskiej lidze, która uchodzi za jedną z najlepszych w Europie i na świecie, dlatego jestem jak najbardziej zadowolony.
- Na równi z rosyjską ligą, albo nawet wyżej, stawia się włoską Serie A. Tuż za nimi jednak, sympatycy siatkówki wskazują naszą polską ligę. Jak się do tego ustosunkujesz - czy masz swoje zdanie na temat siatkówki w naszym kraju?
- Słyszałem sporo o polskiej lidze, od Patricka i nie tylko. Gra tutaj przecież jeszcze Georg Grozer, wcześniej grał Mark Siebeck. Oni zawsze opowiadają o występach w Polsce z dużym entuzjazmem. Zarówno drużyny, jak i kibice - wszyscy są bardzo zaangażowani w ten sport. Dlatego wyobrażam sobie i myślę, że tutaj gra się z wielką radością oraz przyjemnością. Wiem, że siatkówka w Polsce jest wielką sprawą i mam nadzieję, że przekonam się o tym już podczas najbliższego naszego meczu.