Sinan Tanik: nie zapominam o zupach
Turecki przyjmujący – Sinan Cem Tanik, w minionym roku z przykrością opuszczał Olsztyn. Mało kto wiedział, że ten utalentowany zawodnik jeszcze do niedawna zmagał się z kontuzją, a następnie z klubem, który nie pozwolił na przejście do wymarzonego zespołu - Galatasaray Stambuł. O swoich zawirowaniach z klubami, tureckiej lidze oraz wspomnieniach Olsztyna, serwisowi PlusLiga.pl opowiada Sinan Cem Tanik.
PlusLiga: Jak się czujesz w nowym klubie? Przed sezonem ukazała się informacja, że dołączyłeś do zespołu tureckiej ekstraklasy - Galatasaray Stambuł, a teraz grasz w Halkbank Ankara.Sinan Cem Tanik: Obecnie czuję się dobrze w Halkbanku Ankara. Latem chciałem znaleźć drużynę, która będzie dobrze zróżnicowana i przy okazji będzie można z nią osiągnąć dobry wynik. Właśnie Galatasaray Stambuł wyglądał na taki zespół. Dlatego podpisałem z nimi kontrakt. Jednak po pewnym czasie okazało się, że w Turcji zmieniły się zasady transferowe i załatano wszelkie luki w prawie. Kiedy myślałem, że jestem wolnym zawodnikiem, Halkbank jakimś sposobem zakończył wykup praw do mnie, a ponieważ okazało się, że potrzebują przyjmującego, to nie zamierzali mnie nigdzie puszczać. Moje plany o grze Galatasaray legły w gruzach, ale nie mam powodów, żeby narzekać.
- Co się działo z Tobą przed sezonem? Wiem, że zmagałeś się kontuzją.
- Tak naprawdę mój cały drugi sezon w Polsce, to była walka z kontuzją. Mój lekarz kazał mi odpocząć i podleczyć się po mistrzostwach Europy w 2007 roku, ale ja podjąłem decyzję, że dopóki będę w stanie, to będę pomagał swojej drużynie. Poza tym nie było czasu na rehabilitację. Zdecydowałem, że zabiegom poddam się latem - po zakończeniu sezonu. Powrót do zdrowia trwał bardzo długo. Dzień w dzień miałem rehabilitację przez pięć, sześć godzin. Teraz jestem w stu procentach sprawny.
- Co możesz powiedzieć o poziomie ligi tureckiej? Jest wyższy niż w PlusLidze?
- Poziom ligi jest w tej chwili na dobrym poziomie i stale rośnie. Poziom siatkówki nie jest może na takim poziomie jak w Polsce, ale media zaczynają coraz więcej uwagi poświęcać tej dyscyplinie. Z czasem, jeśli tylko w Turcji będą organizowane zawody o najwyższej randze, myślę że ten poziom będzie się jeszcze bardziej podnosił. Kibice zaczną w większej liczbie odwiedzać hale sportowe, oglądać mecze. To będzie się samo napędzało.
- Kilka lat temu rozmawialiśmy o Jerzym Strumiłło. Mówiłeś, że jakiego by zespołu nie trenował, to tam chcesz się widzieć. Teraz trener Strumiłło jest w Gdańsku, czy to oznacza, że wkrótce zobaczymy wielki powrót Sinana Tanika na polskie parkiety?
- Rozmawialiśmy między sobą kilka dni przed tym jak zdecydował się prowadzić Trefl. Jestem szczęśliwy, że zdecydował się na to. Liczę, że z zespołem będzie wszystko dobrze. Powrót do Polski? Trener nie wystosował żadnej oficjalnej oferty, bo nic nie było pewnego, ale jeśli tak się stanie to oczywiście to rozważę. Poza tym mam jeszcze ważny kontrakt z Halkbank na następny sezon, ale nigdy nie wiadomo.
- Grałeś dwa sezony w Olsztynie. Co było najgorszym a co najlepszym momentem podczas Twojego pobytu w Polsce?
- Na początku chcę podkreślić, że było bardzo, bardzo dużo dobrych momentów podczas mojego pobytu w Olsztynie. Zdarzyły się także kilka razy gorsze momenty. Myślę, że najlepszą sprawą była możliwość gry dla przepięknej, pod każdym względem, publiczności, w towarzystwie wspaniałych zawodników. A, i nie zapominajmy o zupach. Najgorszym momentem osobiście był dla mnie drugi sezon. Starałem się jak mogłem, ale nie byłem w stanie do wielkich rzeczy przez moją kontuzję. To było strasznie frustrujące. Czułem się jakbym zawiódł na całej linii.
- Słyszałeś o problemach Olsztyna? Patrząc z perspektywy czasu i tego co działo się ostatnio w klubie - jesteś zadowolony z tego, że przed sezonem zdążyłeś zmienić klub?
- Przyznam szczerze, że przez to całe zamieszanie jakie ostatnio panowało w moim życiu nie mogłem się skontaktować z nikim. Poza tymi zawodnikami, którzy przyszli do ligi tureckiej - Brook Billings, Piotrek Gruszka, czy Nikołaj Iwanow. Nawet z Richem Lambournem nie rozmawiałem od bardzo dawna. Chyba powinienem do nich zadzwonić.
- Zamierzasz zostać w Turcji na dłużej, czy zamierzasz przejść do jakiegoś lepszego klubu?
- Tak jak już powiedziałem. Mam kontrakt ważny jeszcze na następny sezon. Jednak nie znasz chwili kiedy może się to zmienić. Jak to zwykle bywa w sporcie. Ja zawsze będę chciał się rozwijać, podnosić swoje kwalifikacje, grać w najlepszych klubach. Jednak czasem różnie to bywa.
- Co z drużyną narodową? Jesteś w planach trenera?
- Tak, będę w reprezentacji już latem. Będziemy grali kilka różnych turniejów. Szczęśliwie dowiedziałem się, że trener będzie chciał mieć do swojej dyspozycji dużą grupę zawodników i będziemy podzieleni, ponieważ kwalifikacje do mistrzostw świata, Liga Europejska, Uniwersjada i mistrzostwa Europy, to sporo imprez jak na jedną drużynę. I mam nadzieję, że nie raz usłyszysz tego lata o reprezentacji Turcji w siatkówce.
- Ostatnie pytanie. Martin Stojew (obecny trener Halkbank Ankara), czy Mariusz Sordyl?
- Ciężko powiedzieć. Lubię ich obu. Muszę przyznać, że cenię sobie trenerów, którzy niedawno zakończyli karierę zawodniczą, ponieważ mają świeży pogląd na tę dyscyplinę. Mają nowoczesną wizję siatkówki. Znają aktualnych zawodników, zespoły. Jest im łatwiej w komunikacji i dotarciu do zawodników. Oczywiście Martin Stojew ma większe reputację i doświadczenie w prowadzeniu wielkich klubów i tu jest mały plus na korzyść Stojewa w konfrontacji z Mariuszem Sordylem. Jednak uważam, że w niedalekiej przyszłości Mariusz będzie równie dobry, a może i lepszy. I będzie pracował z najlepszymi zawodnikami w kraju. Powrót do listy