Skra bliżej złota
W trzecim pojedynku finałowym PlusLigi Skra Bełchatów pokonała Jastrzębski Węgiel 3:0 (25:22, 25:22, 27:25) i prowadzi w rywalizacji play off 2:1. To jednak nie koniec zmagań. Już we wtorek 11 maja jastrzębianie staną przed szansą, by doprowadzić do piątego meczu, a siatkarze Skry by szósty raz w historii zakończyć rozgrywki triumfem.
W pierwszym pojedynku na terenie przeciwnika Jacek Nawrocki ponownie postawił na Bartosza Kurka w wyjściowej szóstce i ponownie wybór okazał się słuszny - Kurek zdobył 16 oczek (w tym cztery blokiem), całkiem nieźle też radził sobie w przyjęciu. Ale najlepszym zawodnikiem wśród bełchatowian znów był Mariusz Wlazły (MVP pojedynku), który oprócz tego, że grał bardzo skutecznie (56% w ataku), jak na kapitana przystało, cały czas dbał o dobrą atmosferę w drużynie - studził emocje, zagrzewał do walki.
Pierwsza, przedłużona akcja pojedynku od razu rozgrzała do czerwoności pomarańczowe, zebrane w nadkomplecie trybuny, które oszałamiającym dopingiem pomagały jak mogły miejscowej drużynie. Rozpoczęło się dobrze - prowadzeniem gospodarzy 3:1, ale już po chwili był remis 4:4. Potem walka toczyła się łeb w łeb, a o zwycięstwie bełchatowian zdecydowały indywidualne akcje ich atakującego – dwa asy serwisowe i skuteczna kontra zamykająca inauguracyjny set.
- Podstawą zwycięstwa był spokój, bo od nerwowych sytuacji zaczynały się nasze kłopoty w poprzednich meczach. Nie chcieliśmy tego powtórzyć, dlatego od początku wyszliśmy bardzo skoncentrowani – oświadczył Bartosz Kurek.
W drugiej partii różnica w jakości gry była już znacznie wyraźniejsza – na korzyść gości z Bełchatowa, którzy szybko wyszli na prowadzenie (10:7) i utrzymywali je niemal do końca (21:16). Moment nieuwagi starczył jednak, by jastrzębianie zbliżyli się do rywali (22:20), ale wtedy znów na posterunku pojawił się Mariusz Wlazły i pozbawił pomarańczowy tłum nadziei.
- Bełchatów był zdecydowanie lepszy. Myślę, że Mariusz Wlazły załatwił sprawę. Na serwisie był nie do zatrzymania – kręcił głową Paweł Rusek, który najlepiej spośród graczy Jatstrzębia radził sobie z piekielnymi strzałami Wlazłego. Znacznie więcej problemów miał Paweł Abramow, obstrzeliwany także przez Kurka i Winiarskiego. W połowie drugiego seta trener Santilli dał mu odetchnąć, desygnując do walki Sebastiana Pęcherza. I słusznie, bo ten przyjmował lepiej (86% pozytywnego), a do tego całkiem nieźle poczynał sobie na skrzydłach (56% skuteczności przy zaledwie 23% Rosjanina).
Ostatnia odsłona meczu znów toczyła się pod dyktando PGR Skry (8:5, 16:12, 22:18). Gospodarze cały czas próbowali gonić wynik, cały czas też wierzyli, że losy spotkania da się odwrócić. Kiedy Patryk Czarnowski ustrzelił zagrywką Piotra Gacka, a Pęcherz skończył kontratak (24:24), wiara wróciła również kibicom. Na krótko. Tym razem złudzeń wyzbył ich Michał Winiarski, który niebywale trudną piłkę na kontrze zamienił w najcenniejszy punkt pojedynku.
Bartosz Kurek:
-Wiedzieliśmy, że jeśli dziś przegramy, to jutro będzie bardzo ciężko. Cieszymy się ze zwycięstwa i cieszymy się - pierwszy raz od dawna - z gry, bo graliśmy naprawdę niezłą siatkówkę. Jeśli poprawimy jeszcze kontrę, to jutro powinno być bardzo dobrze.
Paweł Rusek:
To był mecz bez historii – Skra zagrała bardzo dobrze, my słabo. Jutro wyjdziemy i na pewno zagramy lepiej. Najpierw w rywalizacji wygrywaliśmy, teraz przegrywamy. Dopóki piłka jest w grze, wszystko może się zdarzyć. Mieliśmy swoje szanse, których nie wykorzystaliśmy, a Skra wykorzystywała każdą okazję - na tym polegała różnica.
Jacek Nawrocki:
- Przygotowywaliśmy się na długą i ciężką walkę z Jastrzębiem. Wyrównaliśmy straty poniesione u siebie, ale tak naprawdę wynik wciąż jest otwarty.
Roberto Santilli:
- Nie był to nasz najlepszy mecz. W każdym praktycznie elemencie rywale byli lepsi. Na końcu różnica nie była taka duża, bo moja drużyna się nie poddawała. To jest to, czego w tym sezonie się nauczyliśmy - nigdy się nie poddajemy. To jeszcze nie koniec. Mogę obiecać, że jutro mój zespół zagra zupełnie inaczej.