Skra chce być jak Płomień
PGE Skra Bełchatów i Zenit Kazań ponownie staną po przeciwnych stronach siatki. Czy powtórzy się historia z półfinału Ligi Mistrzów w sezonie 2007/08 i Skra będzie musiała uznać wyższość rywala, czy też ta z Klubowych Mistrzostw Świata rok później i to bełchatowianie będą schodzić z boiska z podniesioną głową?
- Wiemy z kim gramy, jaka to jest drużyna i kogo ma w składzie, ale myślę, że swoją grą pokazujemy, że potrafimy grać w siatkówkę. Chcemy sprawić wiele radości samym sobie, ale również tym wszystkim kibicom. Wierzę, że ten sztab szkoleniowy i ci gracze zrobią wszystko, by ta wspaniała przygoda tego sezonu w Lidze Mistrzów mogła jeszcze trwać, a jak to wyjdzie na boisku, zobaczymy. Na pewno czeka nas jedno z najtrudniejszych spotkań, jakie mieliśmy w tym sezonie do rozegrania - przyznaje prezes Konrad Piechocki, który liczy, że Skrze uda się nawiązać do sukcesów Płomienia Milowice; triumfatora Pucharu Europy, odpowiednika obecnej Ligi Mistrzów.
- Marzymy o tym od wielu lat, by zdobyć cenne trofeum również w Europie, marzą o tym też kibice. Patrząc na polską siatkówkę klubową, wszyscy doskonale wiemy, że już od 1978 roku nic takiego się nie wydarzyło, więc byłoby pięknie, gdybyśmy mogli szczególnie w tak trudnym roku dla polskiej siatkówki - patrząc przez pryzmat wyników reprezentacyjnych, pokazać, że jednak potrafimy grać.
Rywal, który stoi Skrze na drodze do szczęścia jest wyjątkowo wymagający. Lloy Ball, nazywany przez trenera Jacka Nawrockiego "mózgiem" drużyny, William Priddy, Andriej Jegorczew, Siergiej Tietiuchin czy Maksim Michajłow to tylko niektóre nazwiska, które świadczą o sile rosyjskiego giganta. Siatkarze prowadzeni przez Władimira Alekno są aktualnymi mistrzami Rosji, byłymi zdobywcami Pucharu Rosji i triumfatorami Ligi Mistrzów.
- To będzie bardzo trudna rywalizacja, bo przeciwnik jest z najwyższej półki - zapowiada trener Nawrocki, który jednak nie chce oceniać Zenitu na tle innego dominatora - Trentino.
- Mam nadzieję, że w tym roku już ze sobą nie zagrają – przyznaje z uśmiechem. - Natomiast myślę, że bardzo porównywalny zespół, jeżeli chodzi o siłę, ale trochę inny biorąc pod uwagę sposób grania.
Co więc może zdecydować o wygranej w środę? - Jak zwykle w walce z Rosjanami, takie rzeczy jak przyjęcie, zagrywka, uniknięcie bloku, będą działały i na nich musimy się skupiać. Jest totaka lokomotywa rosyjska, która napędzana jest "mózgiem" amerykańskim, który temu zespołowi nadaje innej mentalności i to jest ich duża wartość - ocenia trener.
- Na tym poziomie, trudno mówić o jednym, czy dwóch elementach, które zadecydują o zwycięstwie, czy porażce. Nie możemy mówić o tym, że mają słaby blok, czy przyjęcie, bo mają każdy element na najwyższym poziomie i tutaj absolutnie nie ma słabych stron. Jak w każdej walce w siatkówce, żeby przeciwstawić się takiemu atakującemu jak Mikhailov, trzeba go albo zablokować, albo odrzucić od siatki, albo trzeba mieć jeszcze lepszego atakującego. Będzie decydowała ta wyświechtana dyspozycja dnia i myślę, że kluczowe będą szczegóły.
W zespole Zenitu nastąpiło kilka zmian kadrowych. Przede wszystkim na pozycji atakującego. Amerykanina Claytona Stanleya zastąpił Maksim Michajłow. - Myślę, że zmiana Stanleya na Michajłowa to jest zmiana na plus dla Kazania – ocenia opiekun bełchatowian, który dobrze pamięta wygraną 3:1 nad Zenitem podczas Klubowych Mistrzostw Świata w 2009 roku.
– Myślę, że "złota formuła" jednak nam w pewien sposób wtedy pomogła. Łatwiej nam było blokować zespół rosyjski, który teraz przede wszystkim poszedł do przodu ze względu na kilka pozycji. Znalazł się tam kolejny Amerykanin - Priddy, który też wnosi swoje wartości mentalne i widać, że Ball czuje się z nim równie dobrze – uważa trener Nawrocki. Chwali on także młodego libero rosyjskiego zespołu, Aleksieja Obmoczajewa. - Chłopak się naprawdę rozwinął. Zaczęli grać ten sezon z innym libero, ale dokonali zmiany, a on sobie wywalczył miejsce podczas tych miesięcy grania trudnych spotkań i na pewno to też wystawia mu dobrą laurkę.
Siłę rywala doceniają też sami gracze, ale wierzą oni w swoje umiejętności i to, że są w stanie pokonać mistrza Rosji.
- Chcemy zwyciężać i chcemy awansować do Final Four, ale zdajemy sobie sprawę, że jest to bardzo trudne zadanie, aczkolwiek ta drużyna jest w naszym zasięgu. Tak jak powiedział trener – zadecyduje dyspozycja dnia, a ja wierze, że tego dnia będziemy lepsi – komentuje starcie Daniel Pliński. Bełchatowianie do rywalizacji ze swoim najbliższym przeciwnikiem przygotowywali się jednak tak, jak do każdego innego meczu.
- Cały czas sobie powtarzamy, że niezależnie z kim gramy, chcemy zagrać jak najlepsze zawody, dać z siebie zawsze maksa i tak też będzie w środę – zapowiada Michał Winiarski, który zaznacza jednocześnie, że ważną rolę w tym spotkaniu odegra psychika. - Nie możemy się za bardzo spinać, bo czasami wychodzi to bardzo źle, mamy nauczkę z zeszłego roku z Final Four, gdzie troszeczkę chyba sami zbytnio się napędziliśmy i nie udźwignęliśmy tej presji. Dlatego teraz podchodzimy spokojnie. W całym sezonie gramy dobrze, zbudowaliśmy nasz sposób gry, pewność siebie i wierzę w to, że jesteśmy już zespołem lepszym niż rok temu.
Konfrontacje z graczami zza naszej wschodniej granicy są dla polskich siatkarzy zawsze szczególne. - Każdy gracz z reprezentacji, czy klubu lubi grać z Rosjanami, bo zawsze z tymi zawodnikami mecze stoją na dobrym i zaciętym poziomie, ale tak jak trener powiedział wcześniej, to do końca nie jest rosyjski zespół. Oczywiście Kazań leży w Rosji, ale charakter zespołu tworzy dwóch zawodników amerykańskich i ta drużyna ma zdecydowanie inną mentalność, dlatego te mecze będą troszkę inne - mówi Daniel Pliński.
Często uważa się, że psychika nie jest silnym punktem Rosjan, trener Nawrocki nie do końca się z tym jednak zgadza.
- To jest drużyna, która na rynku rosyjskim ma podobną pozycję do naszej i gra pod olbrzymią presją. Wiadomo, że cała rosyjska siatkówka i liga jest pełna zawodników grających na dużym ryzyku zagrywką i w ataku. Jak zdarzają się takie mecze, gdzie drużynie przeciwnej załapie zagrywka, atak i ryzykowna gra, wtedy Kazań stoi pod presją i zdarzają się takie mecze, że sobie z tym nie radzi, ale myślę, że to dotyczy nie tylko tej rosyjskiej drużyny, lecz wszystkich drużyn na świecie, które stawiane są w roli faworytów - ocenia szkoleniowiec Skry.
Zenit Kazań nie jest jednak niepokonany, co udowodniły drużyny CSKA Sofia i AS Cannes. Także w rosyjskiej Superlidze sposób na wygraną z mistrzami Rosji znaleźli Jarosławicz Jarosław, Gazprom Jugra Surgut, Fakieł Nowy Urengoj, Dynamo Moskwa i dwukrotnie Lokomotiw Nowosybirsk, który okazał się lepszy w lidze i półfinale Pucharu Rosji.
- Oglądałem mecz z Lokomotiwem, to była po prostu cała gama piłek nieprawdopodobnych i nie do uwierzenia na rzecz Nowosybirska, gdzie przegrali jeden z ważniejszych dla nich meczy i później faktycznie się rozkleili - wspomina Jacek Nawrocki, który nie spodziewa się, aby rosyjski klub mógł mentalnie nie wytrzymać najbliższej rywalizacji. - Nie spodziewam się, żeby tutaj tak pękli, to jednak jest inna presja i zawsze jest jeszcze drugi mecz, więc o takim złamaniu w pierwszym meczu jednej, czy drugiej drużyny, nie będzie mowy.
Wszystkich może cieszyć fakt, że do pojedynku z Zenitem zespół Skry przystąpi w swoim najsilniejszym składzie. Kłopoty zdrowotne, które ogarnęły mistrza Polski zostały zażegnane.
- Co do spraw zdrowotnych, to na pewno jesteśmy w trochę innym miejscu niż byliśmy przed tygodniem i to jest bardzo pozytywna wiadomość. Na pewno jeszcze jakieś ślady po tej dolegliwości są w postaci osłabienia, ale to jest normalna sytuacja po chorobie i tym się nie należy przejmować mówi Mariusz Wlazły, który w ostatnim czasie zmagał się z grypą. Do zdrowia wrócił również Michał Winiarski. - Mogę powiedzieć, że wychodzę na prostą. Od zeszłego tygodnia jestem już w treningu, choć jeszcze nie w takim pełnym jak zawsze, ale od 3-4 dni czuję się już dobrze. Wygląda to dużo lepiej i mam nadzieję, że w środę zagram już na swoim poziomie.
Mecz z Zenitem Kazań będzie dla mistrzów Polski drugim w tym sezonie na terenie łódzkiego Pałacu Sportu. Jak przeprowadzkę do starej hali i doping w niej panujący ocenia Daniel Pliński?
- Atmosfera jest inna, tu ma się wrażenie, że kibic jest z nami na boisku, aczkolwiek jak człowiek jest już na nim, to czasami się tak wyłącza, że nic nie słyszy, co się dzieje z boku, ale w ważnych momentach kibice nam pomagają. Choć nie ma znaczenia, gdzie gramy, to jesteśmy zadowoleni, że przenieśliśmy się na tę starszą salę - zakończył środkowy Skry.