Skra nie zagra w finale LM
Godzina zero wybiła o 16.45 - Skra Bełchatów rozpoczęła półfinałową rywalizację w turnieju finałowym Ligi Mistrzów z Dynamem Moskwa. Niestety, sobota 1 maja nie okazała się szczęśliwa dla mistrzów Polski, którzy przegrali z Dynamem Moskwa 1:3 i w niedzielę zagrają wyłącznie o brąz.
Wypełniona po brzegi łódzka Atlas Arena przywitała uczestników Final Four LM niezwykle ciepło. Po minucie ciszy dla uczczenia ofiar tragedii pod Smoleńskiem i oficjalnej prezentacji, przyszła pora na otwarcie półfinałowej rywalizacji. Świetnie rozpoczęli ją bełchatowianie - od prowadzenia 4:1 po kontrze Stephana Antigi i podwójnym bloku na Semenie Połtawskim, który – co w tym sezonie zdarza się sporadycznie - rozpoczął mecz w wyjściowej szóstce. Gorąca atmosfera i wsparcie trzynastu tysięcy kibiców uskrzydliły polskich siatkarzy i pomogły im objąć wysokie prowadzenie – 8:5, 16:12. Goście z Moskwy konsekwentnie celowali zagrywką Piotra Gacka, a przy jego nie najlepszym przyjęciu (15% w punkt) bronili sytuacyjne piłki Polaków i odrabiali straty (17:16, 24:23). Na szczęście w pogotowiu był Mariusz Wlazły i to właśnie on, po dwóch punktowych kontrach zakończył set.
Drugą odsłonę lepiej rozpoczęli zawodnicy Dynama - narzucili ton gry i szybko zbudowali wyraźną przewagę. - 5:8, 10:16. Siatkarzom mistrza Polski nie wychodziło natomiast nic - wciąż słabo przyjmowali (as Bierieżki na Antidze - 7:13), nie robili przeciwnikom krzywdy własną zagrywką, a większość ich akcji kończyła się na bloku Rosjan (4 na 0 Skry). Trener Nawrocki szybko zdecydował się na spore roszady w składzie, desygnując do walki Kurka, Novotnego i Dobrowolskiego. Po asie Winiarskiego (15:20) ożyły jeszcze nadzieje na nawiązanie kontaktu z Dynamem, ale po atomowym zbiciu Wołkowa z krótkiej (18:23) było już wiadomo, że to Rosjanie zejdą z boiska jako zwycięzcy.
W dalszej części pojedynku bełchatowianie wrócili do wyjściowej szóstki, ale nie potrafili odnaleźć skuteczności z inauguracyjnej partii (5:8). Właściwie tylko Mariusz Wlazły znajdował receptę na pokonanie moskiewskiej ściany rąk. Brakowało natomiast skuteczności Antigi (zmienionego przez Kurka) i Winiarskiego (43%). Jeszcze bardziej brakowało odrzucającego serwisu, który uniemożliwiłby Siergiejowi Grankinowi szybkie wrzucanie piłek do swoich skrzydłowych. Choć siatkarze Skry kilkakrotnie niwelowali straty, nie zdołali przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść.
Przegrywając 1:2 w meczu i 1:5 w czwartym secie bełchatowianie nie mieli już nic do stracenia. Sygnał do walki dał Wlazły, posyłając rywalom potężną bombę z zagrywki. Do odrabiania strat włączył się też Bartek Kurek i to wystarczyło, by wyrównać bilans punktów (5:5). Gdy już wydawało się, że złapali właściwy rytm, maszynka ponownie się zacięła. Nasi siatkarze stracili czujność pod siatką i skuteczność w ataku. To skrzętnie wykorzystali zawodnicy Jurija Czerednika, szybko odskakując (14:22) i w końcowym efekcie miażdżąc bełchatowian 17:25.
Skra Bełchatów przegrała z Dynamem Moskwa 1:3 (25:23, 19:25, 21:25, 17:25) i w niedzielę 2 maja zagra tylko o brązowy medal Ligi Mistrzów.