Słońca brakuje - Puchar rekompensuje
Do drużyny dołączył jako jeden z ostatnich. I - jak to w jastrzębskim bywa - jeszcze bardziej urozmaicił demografię tego zespołu. Jako Brazylijczyk cierpi w Polsce na chroniczny brak słońca. Ale Puchar Polski jest dla niego chyba wystarczającą rekompensatą.
- Dla mnie to cudowne uczucie, dla całej drużyny. Zasługujemy na nie, ale tak samo jak Rzeszów. Byłem bardzo podekscytowany grą w finale i zrobiłem co w mojej mocy. Trudno opisać co się czuje w takiej chwili - cieszył się Pedro Azenha.
Puchar Polski to może nie jest jego najważniejsze osiągnięcie. Istotne jednak o tyle, że już dawno Brazylijczyk nie sięgnął po żadne trofeum.
- Każdy tytuł, który zdobywasz znaczy coś innego. Ja od dawna nie wygrałem ważnego turnieju. Ostatnio było to jeszcze za czasów, kiedy grałem w Stanach Zjednoczonych, daaaawno temu. Dlatego ten jest bardzo ważny dla mnie - dla mojej kariery. Także dla drużyny - podbuduje nas przed dalszą walką o mistrzostwo Polski. No i będziemy znów mogli zagrać w Lidze Mistrzów. W tym roku nie pokazaliśmy się najlepiej - ocenia siatkarz.
Podobne zdanie ma chyba cały zespół. Mimo iż Jastrzębski trafił do tzw. „grupy śmierci” walczył ambitnie, choćby o awans do Pucharu CEV. Na nic zwycięstwa z Coprą Piacenza czy Friedrichshafen. Założonego minimum nie udało się osiągnąć. Zaważyła ostatnia kolejka fazy grupowej. Tuż przed finałowym turniejem o Puchar Polski jastrzębianie sromotnie przegrali w Atenach z Panathinaikosem.
- Byliśmy bardzo smutni i rozczarowani po meczu w środę. Wielu naszych kibiców pojechało za nami aż do Grecji. Wiele ze sobą rozmawialiśmy. Wiedzieliśmy że straciliśmy jakąś szansę. Ale postanowiliśmy o tym zapomnieć i dobrze pokazać się w Pucharze Polski. Do Bydgoszczy także przyjechało wielu kibiców, więc musieliśmy dobrze się zaprezentować. Byliśmy bardzo skoncentrowani, dobrze przeanalizowaliśmy rywali, mocno trzymaliśmy się taktyki.
Jednak nie te elementy decydują o sile drużyny Roberto Santillego. To wyrównany skład i silna ławka. Na niej właśnie Azehna zaczyna spotkania.
- Przez kontuzję Igora ostatnio miałem sporo okazji do grania. Drużyna mi zaufała. Poradziłem sobie i teraz mogą ufać mi jeszcze bardziej. Czuję się komfortowo mając okazję do grania. Dobrze się zgrywamy. Przywykłem już do tego, że zaczynam na ławce i potem dostaję szansę, żeby w odpowiednim momencie pomóc zespołowi. To tylko część mojej pracy.
Bycie zmiennikiem to jedna z wielu rzeczy, do jakich Brazylijczyk musi przywyknąć w Polsce. Zwłaszcza, że trafił tu z gorącej Grecji. - To zupełnie inne miejsce niż jakiekolwiek w którym byłem. Ludzie przyjęli mnie tu bardzo dobrze - w klubie, w mieście. To dla mnie świetny czas. Grałem już w wielu różnych miejscach. Tego na pewno nie zapomnę - śnieg, zimno i wiele nowych rzeczy w moim życiu. Cały czas się tu dużo uczę. Także tego, że siedzę na ławce. Od dawna nie byłem rezerwowym zawodnikiem. Uczę się grać tym systemem. Także grać w waszej lidze, gdzie macie naprawdę wysoki poziom.
Ucząc się warto mieć dobrego nauczyciela. Te rolę pełni dla 28-latka jeszcze bardziej doświadczony Paweł Abramow.
- Za każdym razem, kiedy grasz z takim zawodnikiem musisz wyciągnąć od niego najwięcej jak możesz. Jest przykładem dla każdego w naszej drużynie. Pierwszym żeby wejść na boisko i ostatnim żeby z niego zejść. Bardzo sympatyczny gość. Czasem zabawny, czasem poważny.
Właśnie z nim i z Sebastianem Pęcherzem mam najlepsze kontakty. Pewnie dlatego, że jesteśmy razem w pokoju i wiele razem rozmawiamy. Ale z każdym mam dobry kontakt. Dlatego właśnie ta drużyna jest wyjątkowa - bo każdy ma ze sobą dobre relacje.
Właśnie ludzie - nie tylko ci w klubie - to dla Brazylijczyka najbardziej pozytywne oblicze Polski. - Nawet jeśli nie mówią po angielsku, są bardzo mili. Każdy, kogo spotkałem był bardzo serdeczny. Na pewno ich zapamiętam. A co jest najgorsze? Że nie widzę słońca! Mamy zimę i od dwóch tygodni go nie widziałem. Ta pogoda nie jest dla mnie. Ale nie jest źle. Przyzwyczajam się. Dla was to normalne, dla mnie też niebawem będzie. Nie spodziewałem się trafić do Polski, ale do tej pory jest świetnie. Nie myślę na razie o tym, jak potoczy się moja dalsza kariera - zakończył siatkarz i odszedł uściskać kolegów ze zwycięskiej drużyny.