Sobota z PlusLigą: Jastrzębski Węgiel - PGE Skra Bełchatów 3:1
Jastrzębski Węgiel kontra PGE Skra Bełchatów, czyli siatkarski klasyk, w którym emocje zawsze są z góry gwarantowane. Tak było także tym razem - po czterosetowym, zaciętym spotkaniu Pomarańczowi wygrali 3:1 (25:22, 17:25, 27:25, 25:21). MVP: Julien Lyneel.
Rywalizacja dwóch pretendentów do ligowych medali i dwóch na razie rozczarowujących poziomem drużyn - tak chyba można by przed meczem opisać sytuację obydwu ekip. Bilans bełchatowian to dwa zwycięstwa i dwie porażki, w tym ze znacznie niżej notowanym Chemikiem Bydgoszcz. Jastrzębianie wygrali trzy z czterech spotkań, ale tylko na inaugurację, w Radomiu zademonstrowali swój potencjał. W ostatniej kolejce, tradycyjnie już (bo co najmniej od trzech sezonów mają tam problemy) męczyli się w Będzinie przez pięć setów.
Czy zatem licznie zgromadzeni w jastrzębskiej hali kibice mieli jakiekolwiek powody, by domagać się potyczki na wysokim poziomie sportowym i emocjonalnym? Tak, bo spotkały się zespoły naszpikowane reprezentantami różnych krajów, głośno i nie bez przyczyny mówiące o medalowych aspiracjach. W zeszłym roku ich rywalizacja nie zawiodła oczekiwań sympatyków, choć dwukrotnie górą byli Pomarańczowi. Podobnie było i tym razem.
Pierwszy set przyniósł twardą walkę, ale i sporo błędów własnych - po obu stronach siatki. Gospodarze początkowo mieli kłopoty z kończeniem kontrataków, jednak gdy swój rytm złapał Dawid Konarski, było już tylko lepiej. Goście długo nie potrafili zagrozić Pomarańczowym zagrywką. Dopiero, gdy przy wyniku 17:11 Jakub Kochanowski posłał serię zza linii 9. metra, odrobili część strat i zaczęli straszyć tym elementem. Lepiej też od miejscowych grali blokiem.
Druga partia początkowo przypominała zabawę w kotka i myszkę. Kotek, czyli Skra uciekał na kilka oczek, a myszka (jastrzębianie) próbowała go dogonić. Po dobrych serwisach Christiana Fromma i Juliena Lyneela gospodarzom dwukrotnie udało się zbliżyć do rywali, jednak żeby ich dogonić i powalczyć o zwycięstwo zabrakło przede wszystkim dobrego przyjęcia i bardziej urozmaiconej gry. Bełchatowianie dominowali na boisku w każdym elemencie, ale najbardziej dali się przeciwnikom we znaki na siatce.
Wydawało się, że kolejna część spotkania będzie najbardziej wyrównana i zacięta spośród wszystkich dotychczasowych. I tak było, do kuriozalnego błędu w przyjęciu jastrzębian (13:14) - Popiwczak uchylił się przed idącą na aut piłką, ale dostał nią stojący za nim Konarski. To zamieszanie źle wpłynęło na gospodarzy, którzy stracili cztery punkty z rzędu. W decydującej fazie seta zdołali odrobić straty i wyjść na prowadzenie 23:22, popisując się przy okazji spektakularnymi akcjami w defensywie. A że bełchatowianie także nie odpuszczali, rywalizacja rozstrzygnęła się dopiero na przewagi, po bloku na Wlazłym.
Równie imponująco gospodarze rozpoczęli czwartą odsłonę, bo przy wyniku 10:7 mieli już na koncie dwa punktowe bloki (czyli tyle samo, ile zdobyli we wszystkich wcześniejszych setach). Bełchatowianie stracili swoją moc na zagrywce, za to wciąż byli skuteczni w ataku i na kontrze. Długo utrzymywali z przeciwnikami kontakt punktowy, ale to jastrzębianie zagrali w końcówce lepszą i bardziej efektywną siatkówkę.
Relacja punkt po punkcie: http://pls-web.dataproject.com/Livescore_Adv.aspx?ID=27790
Statystyki meczu: http://pls-web.dataproject.com/MatchStatistics.aspx?ID=1054&mID=27790&Page=S
Powrót do listy