Sobota z PlusLigą: Łuczniczka Bydgoszcz - Asseco Resovia Rzeszów 1:3
Spotkanie Łuczniczki Bydgoszcz z Asseco Resovią Rzeszów 1:3 (25:23, 20:25, 27:29, 23:25) zakończyło sobotnią serię meczów piątej kolejki PlusLigi. MVP Bartosz Kurek.
Zespół gości zaczął mecz z wracającym po kontuzji Julienem Lyneelem, natomiast w Łuczniczce Bydgoszcz od pierwszych minut na boisku zameldował się Kevin Klinkenberg. Do pierwszej przerwy technicznej walka toczyła się punkt za punkt, jednak to podopieczni Piotra Makowskiego uzyskali niewielkie prowadzenie za sprawą błędów własnych przeciwnika. W zespole z Rzeszowa dobrze spisywał się nękany zagrywkami Lyneel. Asseco Resovia z akcji na akcję zaczęła grać skuteczniej w ataku i bloku, a wynik wyglądał coraz korzystniej dla podopiecznych trenera Andrzeja Kowala. Na drugiej przerwie technicznej mistrzowie kraju prowadzili już czterema punktami. Goście zaskakująco szybko roztrwonili tę przewagę. Trener Kowal w dwóch akcjach pod rząd niepotrzebnie skorzystał z challenge'u i przy stanie 19:19 wszystkie znaki na niebie i ziemi zwiastowały zaciętą końcówkę. Bydgoski zespół grał z niesamowitym poświęceniem, a blok i punktowa zagrywka Klinkenberga postawiła gości w bardzo trudnej sytuacji. Po skutecznym ataku Ruciaka gospodarze mieli pierwszą piłkę setową. Ostatecznie gospodarze wykorzystali drugą swoją szansę, wygrywając 25:23.
Drugą partię zespół z Rzeszowa zaczął z Lukasem Tichackiem na rozegraniu. Podrażnieni porażką w pierwszym secie goście starali się od samego początku wypracować sobie przewagę punktową. Mimo tego siatkarze Łuczniczki dotrzymywali tempa obrońcom tytułu, dzięki skutecznej zagrywce i wszechobecnemu w obronie Michałowi Żurkowi. Na przerwę techniczną gospodarze schodzili z dwupunktową przewagą, a po powrocie na parkiet Penczewa zmienił Śliwka. Resovii coraz trudniej bylo przebić się przez bydgoski blok, jednak gospodarze nie wystrzegli się kilku błędów, które zostały wykorzystane przez przeciwnika. Tichacek przy dobrym przyjęciu coraz lepiej gubił siatkarzy Łuczniczki na siatce i dzięki temu na drugiej przerwie technicznej podopieczni trenera Kowala prowadzili trzema punktami. Set do samego końca toczył się punkt za punkt, jednak podopiecznym trenera Makowskiego zabrakło argumentów do tego, aby odrobić straty i tym samym ulegli w drugiej partii przeciwnikowi 20:25.
Trzecia partia obfitowała w długie i spektakularne wymiany. Jednak sportowe szczęście sprzyjało rzeszowianom, kontrolującym od początku bieg wydarzeń na boisku. Na parkiecie pozostali wprowadzeni przez trenera Kowala - Śliwka, Tichacek i Perłowski. Dzięki skutecznej zagrywce siatkarze z Bydgoszczy utrzymywali kontakt punktowy, jednak nie byli w stanie wyjść na prowadzenie. Na drugiej przerwie technicznej mistrzowie kraju prowadzili dwoma punktami. Mimo wyrównania przy stanie 22:22, po raz kolejny gospodarzom brakło nieco odrobiny szczęścia i skuteczności w bardzo zaciętej końcówce, dlatego to Resovia wyszła na prowadzenie 2:1, wygrywając seta 29:27.
Resovia od początku czwartej partii była zdeterminowane do tego, aby zakończyć mecz bez tie breaka. Na pierwszej przerwie technicznej prowadziła 8:4. Proste błędy sprawiły, że po powrocie na parkiet goście szybko stracili bezpieczną przewagę. Przy stanie 9:9 na parkiet wrócił Fabian Drzyzga, który od dłuższego czasu oglądał mecz z kwadratu dla rezerwowych. Do drugiej przerwy technicznej siatkarze Andrzeja Kowala odzyskali czteropunktową przewagę dzięki skutecznej grze w ofensywie. Po raz kolejny gospodarze zniwelowali tę przewagę, doprowadzając do emocjonującej końcówki. Gra toczyła się punkt za punkt, zespół z Rzeszowa utrzymywał dwupunktową przewagę. Blok Paszyckiego na Kosoku dał Resovii pierwszą piłkę setową. Ostatecznie obrońcy tytułu wykorzystali trzecią szansę na zakończenie meczu, wygrywając 25:23 i w całym spotkaniu 3:1.