Sobota z PLusLigą: PGE Skra Bełchatów - Jastrzębski Węgiel 0:3
PGE Skra Bełchatów przegrała z Jastrzębskim Węglem 0:3 (25:27, 23:25, 18:25) w zaległym meczu szóstej kolejki PlusLigi. MVP Jakub Popiwczak. Po tym zwycięstwie JW umocnił się na pozycji wicelidera.
W bełchatowskiej hali Energia spotkały się dwie wielkie firmy PlusLigi. Obie potrzebowały zwycięstw. Bełchatowianie wciąż walczą o awans do ćwierćfinału Pucharu Polski oraz fazy play off PlusLigi. Nic więc dziwnego, że zespół trenera Michała Mieszka Gogola był bardzo zdeterminowany, by wygrać.Zapowiadało się wielkie siatkarskie święto. - Musimy wyjść na boisko maksymalnie skoncentriwani. W grze przeciwsko Skrze inaczej nie można. Nastawiamy się na twardą walkę - powiedział przyjmujący Jastrzębskiego Węgla, Yacine Louati.
Na początku pierwszego seta dwa punkty zdobyli gospodarze po błędach rywali. Goście dalej nie grali dobrze i po asie Mateusza Bieńka było 10:6. Trener jastrzębian poprosił o czas, ale przerwa nie miała wpływu na grę jego podopiecznych. PGE Skra powiększyła przewagę do 14:8 oraz 17:10. I od tego momentu goście rozpoczęli pościg. Przewaga bełchatowian szybko topniała. Po asie Szymury było już tylko 21:20. Mocno rozpędzeni jastrzębianie dogonili rywala i rzutem na taśmę zwyciężyli. Mieli piłki setowe, a dwa ostatnie punkty zdobyli Gladyr i Wiśniewski.
Początek drugoego seta należał również do PGE Skry, która po asie Petkovicia prowadziła 6:2. Gospodarze długo mieli przewagę i jastrzębianie po raz pierwszy wyszli na prowadzenie 17:18. W tym okresie ich liderami byli Bucki i Szymura. Goście grając pewnie i spokojnie utrzymali minimalną przewagę do końca. Przy stanie 19:21 trener Gogol poprosił jeszcze o czas, jednak wiele to już nie pomogło. Po ataku Buckiego było 22:24, a partię skończył Louati.
Będący na fali jastrzębianie zaczęli bardzo dobrze. Sprawiali wrażenie jakby bardzo chcieli zakończyć tego seta i mecz. Prowadzili 10:6 po akcji Szymury. Bechatowianie jeszcze walczyli, zmniejszyli straty do 12:14, ale sporo ich ataków lądowało w aucie. Dalsze losy partii przebiegały już pod dyktando zespołu gości, który w ten sposób chciał pokazać, że kryzys ma już za sobą.
Pkt. po pkt.