Sportowa Polska żegna Tomasza Wójtowicza
W Archikatedrze św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty w Lublinie rozpoczęły się uroczystości pogrzebowe śp. Tomasza Wójtowicza, który zmarł 24 października, po wykańczającej i kilkuletniej walce z chorobą nowotworową. Po mszy św. kondukt żałobny przejdzie na cmentarz przy ul. Lipowej, gdzie spocznie mistrz olimpijski i świata. Uroczystości pogrzebowe Tomasza Wójtowicza mają charakter państwowy.
Nie miał innego wyjścia. Jak przed laty mówił tygodnikowi „Sportowiec” musiał trafić, o ile nie do siatkówki, to do sportu na pewno. Tata był trenerem siatkówki. Mama też grała. Wraz z siostrą i bratem wychowywał się przy i na boisku.
Z biegiem czasu z zabawy z odbijaniem piłki zrobiło się poważniejsze trenowanie w szkole średniej. Najpierw był MKS Lublin. Po połączeniu klubu z AZS Lublin zaczął grać w drugiej lidze. Po pewnym czasie przeszedł do Avii Świdnik, czołowego w tym czasie klubu w Polsce.
Do kadry narodowej 20-letni Tomasz Wójtowicz został powołany przez Huberta Wagnera w 1973 roku. Stanisław Gościniak był w niej w tym czasie jednym z najbardziej doświadczonych zawodników.
- Od razu było widać, że to ogromny talent o znakomitych warunkach fizycznych. Tomek był wśród nas najmłodszy. Już w czasie pierwszych gier treningowych Hubert Wagner wstawiał Go do pierwszej szóstki. Później stał się jej podstawowym graczem. Od razu zobaczyliśmy wszechstronnego zawodnika o potężnym ataku, świetnym bloku i mocnym wyskoku. Wagner widział Tomka nawet na rozegraniu – wspomina Stanisław Gościniak i dodaje, że nawet największy talent niewiele osiągnie jeżeli możliwości nie zostaną poparte ciężką pracą. A tej Tomasz Wójtowicz nie bał się.
Już rok później Wójtowicz, Gościniak razem z reprezentacją zdobyli w Meksyku mistrzostwo świata. W drużynie był również Włodzimierz Sadalski, który doskonale pamięta swój pierwszy trening z Wójtowiczem. Była to gra dwóch na dwóch.
– Podeszli do mnie Wiesiek Gawłowski oraz Rysiek Bosek i powiedzieli: Włodek uważaj, ten młody umie blokować – wspomina Włodzimierz Sadalski. - Pierwsza moja reakcja była taka: eee, co tam młody może umieć. Trzy razy atakowałem i trzy razy piłka wróciła pod moje nogi. Tomek od pierwszych chwil w kadrze był znakomitym zawodnikiem i tak przez całą swoją karierę. Bez żadnego koloryzowania można powiedzieć, że był wybitnym sportowcem.
Włodzimierz Sadalski i Tomasz Wójtowicz byli razem w kadrze do 1977 roku. – Był super kolegą. Głos zabierał zwykle wtedy, gdy miał coś do powiedzenia. Zawsze były to trafne opinie – mówi Sadalski.
W 1976 roku w igrzyskach w Montrealu polscy siatkarze zdobyli złoty medal. W Reprezentacji Olimpijskiej byli i stawali na podium również skoczek wzwyż Jacek Wszoła, kolarz Mieczysław Nowicki oraz pięcioboista Janusz Gerard Pyciak-Peciak. Ten drugi dwa razy stanął na najwyższym stopniu podium (indywidualnie i drużynowo).
- Z siatkówką jestem związany od dawna poprzez Ryśka Boska i Wieśka Gawłowskiego z którymi studiowałem na warszawskim AWF-ie. Zresztą na tej uczelni była przed laty znakomita drużyna. Pracowali tam świetni trenerzy. W Montrealu byłem na dramatycznym meczu z Kubą. Kolejne ich zwycięstwa dodawały nam impulsu. Byli na fali. U Tomka Wójtowicza podziwiałem potężne uderzenie, wyskok czy blok. Był wspaniałym kolegą, wielką osobowością. Zwracał na siebie uwagę nie tylko znakomitą grą. Był przystojny z długimi włosami – powiedział Janusz Gerard Pyciak-Peciak.
Jacek Wszoła do słów starszego kolegi dodaje, że „Tomek był wielką postacią dosłownie i w przenośni.” – Na swój wzrost nie mogę narzekać, ale gdy przy Nim stawałem, to czułem się takim chudziakiem. Na meczu polskich siatkarzy nie byłem ze względów logistycznych, hala gdzie grali mieściła się w innej części miasta. Swoją postawą sprawili nam sportowcom i kibicom w kraju ogromną radość. Wtedy marzeniem każdego naszego startującego było wygranie z Ruskimi – powiedział mistrz olimpijski w skoku wzwyż.
Na grę Tomasza Wójtowicza zwrócił uwagę jeszcze w meksykańskich mistrzostwach. – Imponowało jak wybijał się do góry, skakał do bloku. Ogromna sympatia pozostała mi do dzisiaj – mówi Jacek Wszoła.
Wiceprezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego i szef Towarzystwa Olimpijczyków Polskich Mieczysław Nowicki w igrzyskach w Montrealu zdobył dwa medale – srebrny w wyścigu drużynowym oraz brązowy indywidualnym,
- Wygrana w finale z ZSRR była ludziom w kraju bardzo potrzebna i dostarczyła dużo radości. Pamiętam te radosne chwile montrealskich igrzysk. Po zakończeniu sportowych karier braliśmy udział w różnych imprezach m.in. Piknikach Olimpijskich, w których przypominaliśmy młodzieży polskich mistrzów sprzed lat. Tomek chętnie w nich uczestniczył – powiedział Mieczysław Nowicki.
Swoją sportową karierę Tomasz Wójtowicz kontynuował we Włoszech, gdzie również odnosił sukcesy, - Zostawił tam trwały ślad, tworząc z innymi naszymi graczami podwaliny pod wielkie sukcesy siatkówki w Italii w latach dziewięćdziesiątych – wspomina kolega i rywal z boiska Alojzy Świderek. – Był gwiazdą Parmy. Miał charyzmę. Cieszył się wielkim mirem wśród zawodników. Doceniali Tomka również trenerzy.
W ostatnich latach zapisał się w pamięci kibiców siatkówki jako komentator sportowych stacji Polsatu, dzieląc się swoją bogatą wiedzą i doświadczeniem.
- Dziś pożegnaliśmy Tomasza Wójtowicza wybitną postać polskiego sportu. Zapisał się na stałe na jego kartach –powiedział prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Andrzej Kraśnicki.