Srecko Lisinac: Nie oglądać się na innych
Środkowy PGE Skry Bełchatów i reprezentacji Serbii, Srecko Lisinac był wyróżniająca się postacią meczu z Asseco Resovią, po którym otrzymał statuetkę MVP.
PLUSLIGA: Mecze PGE Skry i Asseco Resovii zwykle obfitowały w emocje, ale tym razem zdominowaliście rywali pokazując dużą moc i potencjał.
Srecko Lisinac (środkowy PGE Skry): Podobnie było w pierwszym półfinale minionego sezonu, który rozgrywaliśmy w Łodzi, ale w Bełchatowie zazwyczaj obserwowaliśmy bardziej zacięte spotkania. Nie jest jednak tak, że ten mecz był dla nas „spacerkiem”, a z perspektywy Resovii „demolką”. Staraliśmy się koncentrować wyłącznie na zdobyciu każdego kolejnego punktu przybliżającego nas do zwycięstwa. Zależało nam na tym, żeby poprawić swoją grę w porównaniu do ostatniego meczu w Jastrzębiu, który przecież przegraliśmy. Myślę, że udało nam się wiele poprawić, przede wszystkim zagrywkę, która była naszym dużym atutem i uniknęliśmy sporej ilości błędów w tym elemencie. Wykorzystywaliśmy swoje szanse w kontrach, byliśmy dobrze przygotowani na ten mecz i udało nam się zrealizować swój plan w stu procentach.
Za każdym razem kiedy Asseco Resovia próbowała was dojść i nawiązać równorzędną walkę, jak chociażby w trzecim secie, swoimi niesamowitymi zagrywkami powstrzymywał pan rywali.
Srecko Lisinac: Nie czuję się bohaterem tego meczu, bo cały nasz zespół zagrał bardzo dobrze. Z naszej strony ważne było utrzymanie dobrego poziomu przyjęcia i skuteczna gra w obronie. Walczyliśmy o każdą piłkę i widać, że jeśli gramy na takim poziomie, to nie mamy problemów z wygrywaniem poszczególnych akcji.
Jak mocna będzie PGE Skra w tym sezonie, biorąc pod uwagę zmiany na dwóch kluczowych pozycjach – rozegraniu i przyjęciu zagrywki?
Srecko Lisinac: Tych zmian kadrowych w zespole mieliśmy dość dużo, a do tego zmienił się także trener. Pojawiło się w naszych treningach i grze dużo nowych rzeczy, ale jako PGE Skra mamy zawsze ten sam cel, czyli walka o tytuły. W naszym zespole nie brakuje zawodników grających na wysokim poziomie. Nasi nowi gracze też mają duże ambicje i chcą walczyć o najwyższe cele.
Trener Roberto Piazza dobrze wkomponował się w wasz zespół?
Srecko Lisinac: Tak. Od początku kipi od niego pozytywna energia i chciałby, żebyśmy z takim samym nastawieniem podchodzili do każdego treningu i meczu. Myślę, że dopiero za kilka tygodni, czy nawet miesięcy, będzie można zobaczyć efekty jego pracy i naszą optymalną grę, bo cel jest taki, żeby nasza forma szła w górę. Na razie trener musi zmagać się z tym, że kilku z nasz dołączyło do drużyny w niedługim czasie po sezonie reprezentacyjnym i z małymi kontuzjami. Nie byliśmy w stanie od razu zacząć pracować na maksymalnych obrotach, ale widać, że z każdym dniem coraz lepiej się poznajemy. Wszyscy pracujemy w tym samym kierunku i chcemy, żeby nasz zespół parł do przodu w każdych rozgrywkach.
Czy może pan już się pokusić o ocenę który z zespołów w PlusLidze będzie największym rywalem PGE Skry w walce o mistrzostwo Polski czy jeszcze na to za wcześnie?
Srecko Lisinac: Nie chcę oglądać się na inne drużyny. Myślę, że my sami będziemy dla siebie największym konkurentem. Chciałbym żebyśmy zrobili wszystko co jest w naszych rękach i nogach żeby grać swoją najlepszą siatkówkę. Jeśli tak będzie, a na końcu ktoś nas pokona, to przynajmniej będziemy sobie mogli powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko co było w naszej mocy i przegraliśmy po sportowej walce. Na razie musimy walczyć sami z sobą żeby cały czas się rozwijać, poprawiać błędy, żeby nasza forma szła do góry i żebyśmy wygrywali mecze.
Asseco Resovia po gruntownej przebudowie zespołu może się włączyć do walki o medale?
Srećko Lisinac: Spokojnie, nie możemy oceniać możliwości poszczególnych drużyn zaledwie po dwóch czy trzech kolejkach. Biorąc pod uwagę same wyniki ktoś mógłby powiedzieć po naszej porażce w Jastrzębiu, że jesteśmy słabi i nie będziemy walczyć o mistrzostwo Polski. Z kolei po naszym zwycięstwie 3:0 z Resovią też od razu nie mówmy, że PGE Skra jest najlepsza i w cuglach wygra PlusLigę. Jeśli chodzi o Resovię, to na pewno zaszło w tym zespole sporo zmian kadrowych i nie ma co wyciągać daleko idących wniosków po pierwszych kolejkach. W sporcie wszystko jest możliwe i jestem przekonany, że resoviacy też będą ciężko pracowali na treningach żeby cały czas poprawiać swoją grę i prezentować się najlepiej w końcowej części sezonu. Każda drużyna będzie się starała przygotować optymalną formę na play-offy, a najpierw czeka nas zacięta rywalizacja, żeby znaleźć się w tej fazie. Takie zespoły, jak chociażby Lubin, czy Warszawa też mogą awansować do rundy play-off włączyć się do walki o medale.
Jako etatowego reprezentanta nie przeraża pana kalendarze spotkań, bo w niedługim czasie oprócz PlusLigi dojdą też mecze w Lidze Mistrzów i Klubowe Mistrzostwa Świata?
Srećko Lisinac: Wolę nawet nie liczyć tych wszystkich meczów, które już rozegrałam chociażby w reprezentacji i które czekają mnie teraz w klubie. Z pewnością jest tego bardzo dużo. Szczerze mówiąc, już zdołałam do tego przywyknąć, bo od kilku lat gram w takim rytmie, że jest duża intensywność meczów w sezonie klubowym i reprezentacyjnym. Tak wygląda to siatkarskie życie, że cały czas jest do rozegrania jakiś turniej. Ja jednak lubię grać i cieszę się każdym meczem, który mam do rozegrania. Chciałbym tylko, żeby mnie nic nie bolało. Jeśli będą mnie omijały kontuzje, to wszystko będzie dobrze.