Środa z CEV Ligą Mistrzów: Kuzbass Kemerowo - Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 2:3
Siatkarze Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle świetnie spisali się w pierwszym meczu ćwierćfinału CEV Ligi Mistrzów przeciwko drużynie, która w poprzednim sezonie sięgnęła po złoty medal w lidze rosyjskiej. Kuzbass Kemerowo przegrał z mistrzami Polski 2:3 (25:22, 24:26, 25:17, 26:28, 14:16).
Kędzierzynianie w fazie grupowej nie znaleźli równego sobie rywala i wygrywając sześć razy po 3:0 wpisali się na historyczną, aczkolwiek krótką listę czterech zespołów bez straty seta w rozgrywkach grupowych. W Kemerowie nikt nie oczekiwał, że mistrzowie Polski wygrają bez straty seta. Ale na pewno kędzierzynianie mieli ochotę na wygraną, bo Kuzbass, choć "mistrz Rosji" brzmi dumnie nie ma w swoim składzie zawodników lepszych i bardziej znanych w światowej siatkówce od Grupy Azoty ZAKSY.
Trudno powiedzieć, czy spowodowała to różnica czasu, czy może ciasna i głośna hala, ale bez wątpienia gracze Nikoli Grbicia nie zaczęli tego spotkania z odpowiednią koncentracją. i szybko zmniejszyli sobie szansę wygrania pierwszego seta. Rywale wygrywali już 10:4, później 21:15 i po trzech punktach z rzędu trener Kuzbassa Gheorghe Cretu poprosił o pierwszy tego dnia czas. To zatrzymało pogoń kędzierzynian, a seta zakończyła zagrywka w siatkę Davida Smitha. Końcówka tej partii dała już jednak powody do optymizmu, bo gracze ZAKSY wyraźnie przebudzili się po ospałym początku.
Drugiego seta rozpoczęli od prowadzenia 2:0, ale nie zdołali uciec rywalom tak, jak oni im pół godziny wcześniej. W końcówce polski zespół ostatni raz przegrywał 20:21 po ataku w siatkę Aleksandra Śliwki. Później, aż do końca, na tablicy wyników albo był remis, albo prowadzenie polskiej drużyny. I wreszcie, po 26 punkcie zespołu Grbicia sędziowie mogli ogłosić wyrównanie w setach.
Niestety, mistrzowie Rosji fantastycznie ruszyli na kędzierzynian w trzeciej odsłonie i sprawili, że nie było czym się emocjonować. Od 4:0, przed 14:7 do 25:17 - przewaga zawodników Cretu była niepodważalna. Było jasne, że polski zespół w czwartym secie musi powalczyć ze wszystkich sił. Przegrana 1:3, czy nawet przegrana po tie-breaku - w rozgrywkach pucharowych ma to duże znaczenie. Tym bardziej, że Rosjanie poza swoją halą spisują się słabiej - w fazie grupowej przegrali nie tylko z innym rosyjskim zespołem z Nowego Urengoju, ale również z mocno przeciętnym zespołem ACH Volley Lubljana. Wszystko szło bardzo dobrze, od stanu 24:22 mistrzowie Polski mieli dwie piłki setowe, ale obu nie wykorzystali, choć raz piłkę w górze miał Śliwka i zrobiło się nerwowo. Po chwili w grze na przewagi ataku, który mógł dać wygraną nie skończył też Arpad Baroti. Wreszcie w ataku pomylił się Michaił Szczerbakow i sędziowie zarządzili tie-breaka.
A on był popisem mistrzów Polski. Zaczęło się od świetnych zagrywek Barotiego, później asem serwisowym poprawił też Kamil Semeniuk i było 6:2 dla kędzierzynian, a za chwilę nawet 8:2, gdy Śliwka skończył atak z piłki przechodzącej. Mało? Zaraz po zmiani stron asa zagrał Semeniuk, a drużyna mistrzów Rosji wyraźnie cierpiała. Nikt w tym momencie nie spodziewał się, że będą jeszcze emocje. Rywale odrabiali mozolnie straty, obronili dwie piłki meczowe - przy jednej pomylił się w ataku Śliwka - ale nie przechylili szali na swoją stronę. W końcu na zagrywkę poszedł jeden z bohaterów tego meczu Kamil Semeniuk i asem zapewnił wygraną polskiej drużynie.
Mecz rewanżowy odbędzie się za tydzień w środę o godz. 18 w Arenie Gliwice. Każde zwycięstwo i porażka 2:3 w połączeniu z wygranym złotym setem gwarantuje kędzierzynianom awans.
Powrót do listy