Środa z PlusLigą: Indykpol AZS Olsztyn - Cerrad Czarni Radom 0:3
Indykpol AZS Olsztyn przegrał z Cerrad Czarni Radom 0:3 (22:25, 22:25, 17:25) w meczu drugiej kolejki PlusLigi. MVP Wojciech Żaliński.
Nie tak wyobrażali sobie inaugurację sezonu siatkarze i kibice Indykpolu AZS Olsztyn. Ekipa ze stolicy Warmii i Mazur musiała w niedzielę uznać wyższość GKS Katowice, ulegając na wyjeździe 1:3. W środę w Olsztynie oczekiwano zdobycia punktów. Jednak gospodarze nie poradzili sobie ze świetnie dysponowanymi gośćmi. Oni po porażce u siebie z Jastrzębskim Węglem dziś zdobyli komplet punktów i w dobrych humorach wracali do domów.
Początek meczu należał do ekipy AZS-u Olsztyn (6:3). Radość z przewagi nie trwała zbyt długo, bo radomianie zdołali odrobić straty dzięki trudnym zagrywkom Żygałowa i po chwili mieliśmy remis. Od tego momentu walka rozgorzała oczko za oczko (8:8). Niestety dla akademików, nie tylko atakujący radomskiej ekipy nieźle poczynał sobie w polu serwisowym i Czarni powoli oddalali się (12:10). Kiedy wynik wskazywał trzy punkty różnicy, o czas poprosił Roberto Santilli. Przerwa na niewiele pomogła, bowiem akademicy mieli problemy nie tylko w przyjęciu zagrywki, ale i w obronie (11:16). Przez pojedynczy blok nie potrafił przebić się Jan Hadrava i wynik z perspektywy akademików wyglądał coraz bardziej niebezpiecznie (14:20). By zaradzić problemom, na boisku pojawił się Marcel Lux. Jego dobry serwis nieco zniwelował straty, jednak olsztynianie potrzebowali „zrywu”, by jeszcze liczyć się w tym secie. Swoją zagrywkę wzmocnił Miłosz Zniszczoł, przyjezdni zaczęli się mylić i biało-zielonym brakowało tylko jednego oczka do zrównania się z przeciwnikiem (20:21). Emocjonująca końcówka należała do radomian, którzy zatriumfowali 25:22.
Rozdrażnieni porażką w premierowej odsłonie, od prowadzenia seta numer dwa rozpoczęli zawodnicy AZS-u (5:3). Nie do zatrzymania był jednak Żygałow, dzięki któremu ekipa Roberta Prygla szybko dogoniła gospodarz (7:7). Przez siatkę nie mógł przebić się Hadrava i przeciwnicy szybko zaczęli budować przewagę (10:7). Radomianie wyraźnie ryzykowali, jednak także się mylili i pozwolili biało-zielonym odrabiać straty. Woicki i spółka nie potrafili znaleźć recepty na świetnej dysponowanego, kilkukrotnie wcześniej wspomnianego, Maxima Żygałowa i wynik nie mógł podobać się olsztyńskim kibicom (19:13). Jego vis a vis w dzisiejszym meczu miał problemy ze skończeniem ataku i po olsztyńskiej stronie boiska zameldował się Mateusz Kańczok. Zawodnicy Cerradu Czarnych Radom zaczęli popełniać błędy i nadzieja na uratowanie tego seta rozbudziła się na nowo (18:22). Atakami ze środka starał się przełamać wynik Sebastian Warda, Sergiej Kapelus próbował „straszyć” zagrywką, jednak przeciwnicy do końca utrzymali koncentrację i zwyciężyli 25:22.
„Królem” pierwszych akcji w trzecim secie był Marcel Lux, który nie dość, że mocno atakował, to nie pozwalał przeciwnikom przebić się na olsztyńską stronę boiska. Taktykę słowackiego zawodnika szybko rozpracowali blokujący Czarnych i podobnie jak w dwóch pierwszych partiach, również teraz szybko wysunęli się na czoło (8:5). Z lewego skrzydła śmiało punktował Wojciech Żaliński, a siatkarze ze stolicy Warmii i Mazur nie mogli znaleźć recepty na przełamanie radomskiego bloku i powoli tracili swoją szansę na odwrócenie losów tego spotkania (9:14). Przyjezdni bawili się swoją grą, natomiast w szeregach biało-zielonych zaczęło robić się coraz bardziej nerwowo (13:18). Przeciwnicy świetnie radzili sobie w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła i wydawało się, że są „na prostej” to zwycięstwa za trzy punkty (22:16). I faktycznie tak było, bo ostatnie akcje rozegrali na swoją korzyść i wygrali 25:17, a w całym meczu 3:0.
Pkt po pkt: http://pls-web.dataproject.com/LiveScore.aspx?ID=1054
Statystyki meczu: http://pls-web.dataproject.com/MatchStatistics.aspx?ID=1054&mID=27770&Page=S
Powrót do listy