Środa z PlusLigą: ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - GKS Katowice 1:3
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle sensacyjnie uległa 1:3 (20:25, 19:25, 26:24, 23:25) GKS Katowicom w meczu 24. kolejki rozgrywek PlusLigi. MVP: Marcin Komenda.
Rozgrywki fazy zasadniczej PlusLigi powoli zmierzają do końca. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle jako jedyna w tym momencie może być pewna miejsca w pierwszej szóstce tabeli, bowiem aktualnie siódma drużyna (Jastrzębski Węgiel) traci do niej aż 23 punkty. W tym momencie w stawce jest maksymalnie 21 punktów do "ugrania" (siedem meczów do końca, każde za max. 3 punkty).
Z kolei GKS Katowice musi liczyć punkty w każdym spotkaniu, by nie wrócić do strefy spadkowej.
Przysłowiowy "nóż na gardle", który cały czas straszy katowiczan zadziałał mobilizująco już w pierwszej partii. Choć trzeba otwarcie przyznać, że pierwsze punkty nie wieszczyły sensacji, bowiem to gospodarze dyktowali swoje warunki i dystansowali zawodników GKSy (6:4). Kolejne akcje należały jednak do ekipy gości, a as seriwsowy Emanuela Kohuta, pozwolił im objąć prowadzenie (7:6). Mimo, że kędzierzynianie szybko odrobili stratę, ponownie oddali serię punktów, którą trudno było odrobić, nawet jeśli podopieczni Piotra Gruszki notowali przestój w grze. Ślązacy nie pozwolili natomiast odebrać sobie najważniejszych punktów w końcówce i to oni zapisali set na swoim koncie. Największą siłą w tym secie była doskonała gra w bloku GKS Katowic (cztery punkty do jednego po stronie ZAKSY), a szczególnie bardzo dobra postawa w tym elemencie Serhieja Kapelusa (3 punkty) i problematyczna zagrywka, która nie tylko destabilizowała przyjęcie mistrza Polski ale też przynosiła bezpośrednie punkty (4 "oczka").
Dobre otwarcie drugiej partii dodało kolejnych argumentów katowiczanom (5:2). Ponownie dała o sobie znać zagrywka gości, ale też szanowani piłki i unikanie błędów własnych, przy najmniej w początkowych akcjach. Zbudowana, kilkupunktowa przewaga zapewniła podopiecznym Piotra Gruszki komfort gry, ktory tylko dodawał im kreatywności i odwagi. Dopiero trzy błędy w ciągu czterech akcji popełnione przez graczy "Gieksy" pozwoliły mistrzom Polski nieco zmniejszyć dystans, jednak szybka samokontrola przyjezdnych, nie pozwoliła kędzierzynianom na "ugranie" czegokolwiek w tym secie. Na dziesięciominutową przerwę podopieczni Piotra Gruszki schodzili z sensacyjnymi dwoma setami w swoim dorobku.
W trzeciej odsłonie gra dalej nie układała się po myśli gospodarzy. Katowiczanie cały czas punktowali mistrzów Polski, coraz bardziej narzucając im swoją dominację. W końcówce prowadzili 21:19, jednak wtedy chyba sami przestali wierzyć w to, że zwycięstwo jest na wyciągnięcie ręki i oddali rywalom kilka punktów, doprowadzając tym samym do wyrównania. Remis sparaliżował zawodników GKS do tego stopnia, że samodzielnie byli w stanie zdobyć tylko jedne punkt i ostatecznie przegrali set na przewagi (24:26).
W ostatniej odsłonie gospodarze nie byli w stanie sprzeciwić się zaskakującej dyspozycji przyjezdnych i musieli uznać ich wyższość. Katowiczanie siegnęli po komplet punktów w meczu a nagroda MVP trafiła w ręce Marcina Komendy, który znakomicie "dowodził" grą swoich kolegów z "Gieksy". Co ciekawe oba zespoły popełniły niemalże identyczną ilość błędów (23 po stronie kędzierzynian i 24 u katowiczan), dlatego ciężko jest szukać tu przyczyn porażki ZAKSY. Największą różnicę zrobiły za to: blok i zagrywka. W bloku zawodnicy GKS skutecznie zatrzymali rywali dziesięciokrotnie, a graczy ZAKSY tylko pięć razy. Natomiast zagrywka przynisoła katowiczanom 10 punktów do zaledwie czterech na koncie gospodarzy.
Relacja punkt po punkcie: http://pls-web.dataproject.com/Livescore_Adv.aspx?ID=27522&cmpID=1048
Statystyki meczowe: http://pls-web.dataproject.com/MatchStatistics.aspx?ID=1048&mID=27522&Page=S
Powrót do listy