Stawiają jak najwyższe cele
Jastrzębski Węgiel potrzebował pięciu setów, by pokonać AZS Politechnikę Warszawską w meczu ósmej kolejki Plusligi. W następnej już w środę podopieczni trenera Roberto Piazzy podejmą Cerrad Czarnych Radom.
plusliga.pl: Zagraliście zacięte spotkanie z warszawskim zespołem. Co zadecydowało o tym, że zwyciężyliście?
Mateusz Malinowski: Żałujemy straconego punktu, bo gdybyśmy zagrali trochę lepiej w kontrataku, w tym trzecim secie, to myślę, że zdołalibyśmy wygrać ten mecz za trzy punkty. W tych dwóch setach, w których przegraliśmy stracone kontrataki, trochę brakło nam pomyślunku w niektórych piłkach, przez co straciliśmy sporo punktów i sporo okazji, żeby te punkty zdobyć. Oni grali bardzo dobrze. Paru chłopaków zagrywało naprawdę nieźle, odrzucali nas od siatki, a my potem mieliśmy problemy z wyprowadzeniem skutecznego ataku. Na pewno walczyli i mecz stał na równym poziomie. Pierwsze dwa sety też nie były jakąś naszą pełną dominacją. Graliśmy dobrze, ale nie zdołaliśmy utrzymać tego poziomu przez cały mecz. Na szczęście spotkanie zakończyło się naszą wygraną, zdobyliśmy dwa punkty i z tego się cieszymy.
- W ośmiu kolejkach zdobyliście 16 punktów. To zadowalający dorobek czy oczekiwaliście więcej?
- Oczywiście mogło być lepiej. Straciliśmy teraz punkt, a wcześniej także z Olsztynem, dwa „oczka“ z Resovią oraz trzy ze Skrą. Najbardziej żal tych straconych punktów w dwóch ostatnich pojedynkach właśnie z Politechniką i Olsztynem. Wygrywaliśmy 2:0, ale przegraliśmy dwie kolejne partie i w efekcie zgubiliśmy to ważne „oczko“.
- Rozpoczęliście rywalizację w Lidze Mistrzów. Jakie są Wasze cele na te rozgrywki?
- Myślę, że chcielibyśmy osiągnąć podobny sukces jak w zeszłym roku. Nie będzie to łatwe, ale taki jest nasz cel, bo cele trzeba sobie stawiać jak najwyższe. Mam nadzieję, że z każdym meczem będziemy coraz lepiej grali, także w Lidze Mistrzów. Na pewno te rozgrywki nie pomagają w trenowaniu, bo jest sporo wyjazdów i przez ten tydzień niedużo trenowaliśmy, większość czasu spędziliśmy w samolocie czy też podróżując autobusem, ale takie już jest życie tych drużyn, które grają w pucharach, że muszą dawać sobie radę na kilku frontach.
- Co jest Waszą największą bolączką w tym momencie?
- Na pewno jesteśmy teraz trapieni kontuzjami. Na przyjęciu nie mamy zmiennika. Przez ostatnie dwa tygodnie ja trenowałem jako przyjmujący, żeby pomóc chłopakom, bo jest tylko Krzysztof Gierczyński i Zbigniew Bartman, a na pewno oni potrzebują trochę odciążenia. W razie czego asekurowałem więc pozycję przyjmującego. Akurat na dzisiejszy mecz wyszedłem w pierwszym składzie, takie zresztą były już wcześniejsze założenia trenera.
- Kolejny mecz w Pluslidze rozegracie z CERRAD Czarnymi Radom. Jak scharakteryzujesz tego rywala?
- Na pewno jest to bardzo trudny przeciwnik, wzmocniony w porównaniu z zeszłym sezonie, gdy przegraliśmy z nimi raz. Myślę, że trzeba będzie zagrać o wiele lepiej niż tutaj. Przede wszystkim zdołamy jeszcze odpocząć i porządnie potrenować u siebie. Myślę, że będzie dobrze.