Stefan Hübner: Wspaniale jest widzieć to, co wydarzyło się w polskiej siatkówce
- Polskie drużyny, polska liga i generalnie polska siatkówka, patrząc też na kadry młodzieżowe, szkółki siatkarskie, gdzie jest wielu młodych i utalentowanych chłopaków, a nie tylko garstka, podniosły swój poziom - podkreśla Stefan Hübner, przed laty znakomity środkowy, a teraz trener.
Hübner jest trenerem SVG Lüneburg, rywala Jastrzębskiego Węgla w fazie grupowej Ligi Mistrzów. W czasie kariery zawodnoczej był gwiazdą włoskiej Serie A. Występował w w Itasie Diatec Trentino, Sisleyu Treviso czy RPA-LuigiBacchi.it Perugia. Był uważany za jednego z najlepszych środkowych na świecie, co dwukrotnie zostało potwierdzone wyborem na najlepszego blokującego Serie A (sezony: 2001/2002, 2006/2007). W przeszłości był asystentem trenera Vitala Heynena w męskiej reprezentacji Niemiec oraz reprezentacji Kanady prowadzonej przez Bena Josephsona.
Zmieniły się nie tylko barwy
Jeszcze jako zawodnik miał okazję zagrać z Jastrzębskim Węglem w Jastrzębiu-Zdroju, tyle że nie w Hali Widowiskowo-Sportowej, a na lodowisku „Jastor”, gdzie w przeszłości swoje mecz w Lidze Mistrzów rozgrywał śląski klub. Miało to miejsce w 2007 roku, a Niemiec reprezentował wówczas Sisleya Treviso.
- Czy dostrzegam jakieś zmiany w Jastrzębskim Węglu? Barwy! Tak, barwy klubu były wówczas zielone, a dziś są bardziej pomarańczowe. To na pewno się zmieniło - mówi trener SVG Lüneburg. I dodaje: - Ten klub przebył ładną drogę w ostatnich 10-15 latach. W tym czasie osiągnął całkiem sporo zarówno w kraju, jak i na arenie międzynarodowej. To zawsze przyjemny widok, kiedy klub rośnie tak znacząco i staje się coraz bardziej profesjonalny. Dziś jest to jeden z najlepszych klubów na świecie.
Później Hübner raz jeszcze pojawił się w Jastrzębiu-Zdroju, kiedy trenerem był Mark Lebedew. Australijczyk często organizował zgrupowania kadry Australii na Śląsku, zapraszając do współpracy znane osoby ze świata siatkówki. – Ideą Marka było dostarczenie zawodnikom w treningach świeżego spojrzenia z zewnątrz. Ja przez kilka dni pracowałem ze środkowymi, a na przykład Andrea Anastasi z rozgrywającymi. Program treningów w ten sposób się wzbogacał, a dla nas trenerów była to okazja do wymiany doświadczeń szkoleniowych. Wspaniałe doświadczenie! – podkreśla Hübner.
Kiedyś Włochy, teraz Polska
O polskiej siatkówce wypowiada się z wielkim szacunkiem. - Kiedy zaczynałem marzyć o karierze zagranicznej, to w pierwszej kolejności zawsze chciałem trafić do Włoch. Dawniej to była liga, do której pielgrzymowali wszyscy najlepsi gracze, także ci z Polski czy Rosji. To było to najlepsze miejsce. Teraz to się zmienia. Polskie drużyny, polska liga i generalnie polska siatkówka, patrząc też na kadry młodzieżowe, szkółki siatkarskie, gdzie jest wielu młodych i utalentowanych chłopaków, a nie tylko garstka, podniosły swój poziom.
W Polsce jest mnóstwo pasji dla tej dyscypliny, co jest świetne. Nie ma nic piękniejszego dla zawodnika, niż czucie tych emocji i pasji do siatkówki. W klubach również to widać. Chcą być profesjonalne, są w nich ludzie, którzy pchają to wszystko do przodu. Wspaniale jest widzieć to, co wydarzyło się w polskiej siatkówce – zachwyca się Hübner.
Niemiecka wiara w Winiarskiego
Jak odbiera fakt, że selekcjonerem kadry jego kraju jest Michał Winiarski, z którym w przeszłości grał w Trentino? - Po pierwsze „Wini” to wspaniała osobowość. Trudno mi mówić o jego stylu pracy i warsztatu, ale znam go jako człowieka. To świetny gość, a zawodnicy to wyczują. Więc jest to dobre połączenie. Początki nie były łatwe, ale teraz przypieczętowali awans na igrzyska, co jest wielką niespodzianką. Zawsze tak było, bo nigdy nie stawiano nas w gronie faworytów. Georg Grozer rozegrał fantastyczny turniej. To nadal jest facet, który może ci sam wygrać mecze. I to na pewno pomaga. Taki sukces pomaga także trenerowi i całemu programowi, daje wzrost wartości, większą pewność siebie i spokój. On także w Pluslidze obecnie radzi sobie bardzo dobrze ze swoją drużyną. Zatem był to dobry wybór, by po Andrei Gianim wnieść trochę innej kultury. Za tym poszedł świetny wynik, co jest perfekcyjne dla niemieckiej siatkówki.
Filozofia Kaizen
49-letni trener od 10 lat pracuje w tym samym miejscu. Jak mówi, w realiach Lüneburga odnajduje się idealnie. - Kiedy zaczynałem pracę trenerską, szukałem dla siebie czegoś zupełnie odmiennego niż w czasach gry w siatkówkę. Jako zawodnik kierowałem się wybieraniem coraz to lepszych klubów, lepszych kontraktów i lepszych lig. W pracy trenerskiej szukałem czegoś, gdzie mogłem zacząć pisać swoją historię i mieć duży wpływ na rozwój. Zaczęliśmy od małych rzeczy. To był mały klubik, z drużyną która dopiero co awansowała do pierwszej ligi. I też przeszliśmy ciekawą drogę. Mamy przyjemną nową halę. Od trzech lat jesteśmy w europejskich pucharach. Najpierw był to Puchar Challenge, w zeszłym roku Puchar CEV, a teraz debiutujemy w Lidze Mistrzów. Wciąż traktujemy to jako naukę. Tego chciałem. Miałem oferty z mocniejszych klubów, ale moim celem było zbudowanie czegoś sensownego.
Lüneburg dał mi tę szansę. Nasza droga jeszcze się nie kończy. Moja rodzina jest zadowolona z życia w Lüneburgu, żona która w przeszłości była siatkarką [Angelina Grün-Hübner - przyp. red.] również zaznała życia na walizkach, więc też pasuje jej ta nasza przystań w Lüneburgu. Tu mogą dorastać nasze dzieci. Jesteśmy wdzięczni losowi za to, co nam do tej pory dał – opisuje swoje doświadczenia były wielokrotny reprezentant Niemiec.