Stephane Antiga: nie jestem aż tak spokojny, jak się wam wydaje
Trener mistrzów świata opowiada o tym, jak zmienił się przez rok pracy z biało-czerwonymi, dementuje plotki o konfliktach w kadrze i mówi o tym, co go wzrusza.
PLUSLIGA.PL: Jak bardzo zmienił się trener Antiga po roku pracy z biało-czerwonymi?
STEPHANE ANTIGA: Z pewnością czuję się dużo pewniej niż latem minionego roku, gdy dopiero zaczynałem. Wtedy w pierwszych tygodniach odkrywałem nowy świat. Nadal mam sporo do nauki, jednak zebrałem już dużo doświadczeń i jest mi łatwiej. Najważniejsze, że nadal czuję się z tą pracą tak samo dobrze, jak na starcie. Lubię być trenerem biało-czerwonych i oni są ważną częścią mojego życia. Bardzo tęsknię za rodziną, ale jestem gotowy na takie poświęcenia.
Jak się pan zmienił przez rok pracy z biało-czerwonymi?
STEPHANE ANTIGA: Wokół mnie zmieniło się bardzo wiele rzeczy, mam tylko nadzieję, że ja sam się nie zmieniłem. Najbardziej odczuwam popularność, której osobiście jakoś nie pragnę, jednak w Polsce w tej chwili siatkówka jest bardzo lubiana, więc część tych dobrych uczuć przechodzi także na mnie, co na pewno jest przyjemne. Polska to najważniejszy kraj dla siatkówki na świecie, porównywalny szał na ten sport jest chyba tylko w Iranie, gdzie na lotnisku czekały na nas takie same tłumy, jak w Polsce. Wydaje mi się, że po mundialu nie ja, lecz moje życie się zmieniło. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyłem. Najbardziej cieszy mnie to, że czuję iż poprzez mundial daliśmy ludziom coś od siebie, tak wielu Polaków było z nas dumnych. Nawet jeśli nie byli fanami siatkówki, to czuli to, że są mistrzami świata. To mnie zawsze wzrusza.
W trakcie meczu w Iranie kopnął pan w trakcie przerwy technicznej bidony z wodą. Ten wybuch przypominał raczej poprzedniego selekcjonera Andreę Anastasiego, a nie pana!
STEPHANE ANTIGA: Tak się stało, jednak nie chcę mówić o tej sytuacji. Byłem wtedy na coś zły, lecz wybaczcie, nie powiem na co, na pewno nie na te butelki z wodą...
Pytam, bo wygląda pan na wyjątkowo spokojnego człowieka, ale jednak nie jest pan „świętym”?
STEPHANE ANTIGA: Nie jestem aż tak spokojny, jak się wam wydaje. Wybucham, nawet podczas treningów, gdy zawodnicy nie angażują się w pracę, nie szanują naszego systemu lub zasad. Jestem normalny i nie lubię akotrzyć. Ale nigdy nie wpadam w furię tylko dlatego, że przegramy jakiś mecz. Tu jest spora różnica, bo mogę być wściekły po wygranym spotkaniu, gdy nie realizujemy naszych założeń i uśmiechnięty po porażce, gdy zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy.
Ponoć coś się stało między panem a Fabianem Drzyzgą? Od plotek aż huczało...
STEPHANE ANTIGA: Nic się nie stało, naprawdę nic! Nawet nie pamiętam tej sytuacji, gdy ponoć Fabian miał jakieś pretensje przy zdejmowaniu go z boiska. Ale zapewniam jeszcze raz, nie ma między nami żadnego problemu. Po prostu, gdy zawodnik nie jest w najlepszej formie lub inny jest w lepszej to przeprowadzam zmianę. Nie ma tu żadnego drugiego dna.
Fabian Drzyzga nie wyglądał jednak na zadowolonego z pańskiej decyzji.
STEPHANE ANTIGA: Mam taką nadzieję, że nie był zadowolony! Wiem, że każdy zawodnik chce grać dobrze i być na boisku. Tak powinno być. Najważniejsze jest dobro drużyny, jednak chcę, by każdy z tych chłopaków był także ambitny. Nie ma nic złego między mną a Fabianem, przypomnijcie sobie, że były takie spotkania, gdy zespół lepiej grał z Grześkiem. Nie ma w tym żadnej sensacji. Fabian to numer 1, co nie oznacza że będzie grał zawsze. To dobrze, że chce grać, tak jak już mówiłem. Wiem, że żaden z nich nie lubi stać w kwadracie. Najważniejsze, by wszyscy cieszyli się później ze zwycięstw.