Stephane Antiga: to był wspaniały sezon, ale kończymy go smutni
– Mieliśmy wiele okazji, żeby przypieczętować awans do szóstki, to nie był jeden moment, który o wszystkim zaważył – powiedział w rozmowie podsumowującej sezon trener ONICO Warszawa, Stephane Antiga.
MACIEJ PRUSIŃSKI: Podczas naszego ostatniego wywiadu, przed Nowym Rokiem, rozmawialiśmy o gonieniu drugiej w tabeli PGE Skry i sprawieniu niespodzianki podczas Pucharu Polski we Wrocławiu. Po tym, co wydarzyło się w ciągu ostatnich czterech miesięcy, uważasz, że sport jest piękny czy brutalny?
STEPHANE ANTIGA: I jedno, i drugie. Mieliśmy świetną, długą serię zwycięstw, ale niestety nie byliśmy w stanie utrzymać tego poziomu gry do samego końca. Nie awansowaliśmy do fazy play-off, a to było naszym celem. To był naprawdę wspaniały sezon, ale kończymy go smutni. Uważam jednak, że wszyscy wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Zawodnicy pokazali, że warto przychodzić na Torwar – z wyjątkiem wspomnianej Skry pokonaliśmy przecież każdy zespół w lidze. Mam też satysfakcję z rozwoju młodych zawodników, którzy ciężko pracowali przez cały sezon. Klub zrobił duży krok naprzód jeśli chodzi o organizację, nasze mecze wielokrotnie były transmitowane w telewizji. Wszystko to pozostaje jednak w cieniu tego, że nie walczymy o medale…
Do walki o medale zabrakło nawet nie punktu, a seta. Nie możemy jednak powiedzieć, że o wszystkim zadecydował mecz w Radomiu. Ten punkt zgubiliśmy gdzieś dużo wcześniej.
STEPHANE ANTIGA: Wiele spotkań zwyciężyliśmy w stosunku 3:2 i w większości z nich mieliśmy możliwość wygrania 3:1, jak podczas meczów z Bydgoszczą, Kielcami, Będzinem czy Zawierciem. Mieliśmy wiele okazji, żeby przypieczętować awans do szóstki, to nie był jeden moment, który o wszystkim zaważył. Brakowało regularności. W przyszłym sezonie musimy popracować przede wszystkim nad tym – regularnością.
Masz poczucie, że coś można było zrobić lepiej? Podjąłbyś dziś jakieś inne decyzje?
STEPHANE ANTIGA: Oczywiście, dużo rozmawialiśmy ze sztabem i zawodnikami. Nie mogę jednak powiedzieć, że czegoś żałuję, bo dużo łatwiej patrzy się na wszystko po meczu, po sezonie, a decyzję trzeba czasem podejmować w ułamku sekundy. Nie chcę też szukać winy w jednym elemencie czy w jednym zawodniku, choć na pewno zadanie utrudniły nam cztery kontuzje naraz. Przez miesiąc trenowaliśmy w zaledwie dziewięcioosobowym składzie, ale i tak uważam, że byliśmy w stanie awansować.
Ja jednak „przyczepię” się do jednego elementu – serwisu. W pierwszej części sezonu wychodził nam znacznie lepiej. Co się stało, że Gjorgiew czy Brizard stracili moc na zagrywce?
STEPHANE ANTIGA: To prawda, w pewnych momentach zagrywka wychodziła nam bardzo dobrze. Na papierze mieliśmy ogromny potencjał w tym elemencie. Na koniec sezonu niestety wyglądaliśmy słabo, a wiadomo, że jak nie zagrywa się dobrze, to od razu trudniej się bronić, blokować czy kontratakować.
A motywacja? Nie masz żadnych zastrzeżeń co do elementów psychologicznych? Jednego dnia potrafiliśmy wygrać z ZAKSĄ, by chwilę później tracić punkty z Bielskiem czy Zawierciem.
STEPHANE ANTIGA: Mieliśmy wtedy krótkie odstępy między meczami, do czego nie byliśmy przyzwyczajeni, bo nie gramy w europejskich pucharach. Jeśli czegoś nam wtedy zabrakło, to bardziej agresji niż motywacji. Poza tym, Bielsko zagrało z nami świetny mecz, czego chyba się nie spodziewaliśmy. Do tego doszła nam kontuzja Wojtaszka, Gruszczyński musiał zagrać na przyjęciu i nie mieliśmy żadnej opcji na ławce.
Po ostatniej kolejce pojawiły się też pytania, czy system rozgrywek jest sprawiedliwy. Wiadomo, że zasady były znane od samego początku i dla wszystkich były takie same, ale co powinno być według ciebie ważniejsze – liczba punktów czy liczba zwycięstw?
STEPHANE ANTIGA: Łatwo zastanawiać się nad tym po fakcie. Oczywiście nas zawsze interesowało zwycięstwo i to było najważniejsze w każdym spotkaniu, nie dokładny wynik. Grając raz w tygodniu musieliśmy ciężko pracować na treningach, bo mamy młody zespół i wszyscy muszą poprawiać swoje umiejętności. Potem, gdy kalendarz był bardziej obciążony, a do tego przytrafiły nam się mecze, w których graliśmy po pięć setów, nie byliśmy w stu procentach gotowi fizycznie do kolejnego spotkania. Mimo to prezentowaliśmy się dobrze i ciągle wygrywaliśmy. A punktu zabrakło.
Drużyna jest młoda, a w przyszłym sezonie będzie jeszcze młodsza. Odchodzi między innymi „Samik”…
STEPHANE ANTIGA: Po jego odejściu drużyna będzie duuużo młodsza (śmiech). Ale zrobimy wszystko, żeby była też dużo lepsza.
Dołączy, co jest już potwierdzone, Mateusz Janikowski.
STEPHANE ANTIGA: To bardzo młody chłopak, ma dopiero 18 lat, więc przed nim bardzo dużo pracy, zarówno pod względem fizycznym, jak i technicznym. Potencjał ma ogromny, trenował z nami przez dłuższy czas i pokazał, że potrafi być skuteczny w ataku oraz przyjęciu.
Nowych zawodników potrzeba niemal na każdą pozycję. Odchodzą też Włodarczyk, Warda, Firlej, Gruszczyński i Gjorgiew. Szkielet zespołu jest, ale czeka nas sporo zmian.
STEPHANE ANTIGA: Masz rację, mamy podstawę drużyny i to jest najważniejsze. Mam nadzieję, że wszystkie zmiany wyjdą na plus. Podstawą jest jednak ciężka praca, niezależnie od tego, kto nas wzmocni. Od samego początku przygotowań zaczniemy budować solidny zespół.
Który z zawodników zrobił największy postęp w trakcie tego sezonu?
STEPHANE ANTIGA: Trudno powiedzieć, ale jeśli muszę kogoś wskazać, to wymieniłbym naszych rozgrywających. I Antoine, i Janek Firlej, który grał nieco mniej, zrobili duży krok naprzód. To samo mogę powiedzieć jednak o środkowych. Każdy z nich miał swoje szanse, dawał dużo dobrego drużynie. Na początku sezonu był to Sebastian Warda, w końcówce Kuba Kowalczyk. Do tego Kwolek, który obok Brizarda był jedną z rewelacji sezonu.
Czyli nie jesteś zaskoczony powołaniami do reprezentacji?
STEPHANE ANTIGA: W ogóle. Jako sztab jesteśmy dumni i bardzo zadowoleni, że mamy trzech reprezentantów Polski. Fajnie, że będą mieli okazje trenować z kadrą, mam nadzieję, że zobaczymy ich też na parkiecie. Konkurencję maja dużą, ale są gotowi do rywalizacji na najwyższym poziomie i będzie to też z pożytkiem dla klubu.