Stephen Boyer: Jastrzębski Węgiel chce wygrać PlusLigę i Ligę Mistrzów
Czy to właśnie Stephen Boyer, atakujący Jastrzębskiego Węgla, może okazać się największym atutem w zaczynających się w środę finałach PlusLigi?
Mistrz olimpijski z Tokio sezon zasadniczy rozpoczął w piorunującym stylu, potem przygasł jak cały zespół, ale w play offach znów zasygnalizował wysoką formę. W półfinałach z Aluron CMC Wartą Zawiercie błyszczał w ataku, ale przede wszystkim w serwisie (osiem asów w trzecim meczu).
Rajska wyspa na Oceanie
Reunion. Wyspa na Oceanie Indyjskim, położona w okolicach Madagaskaru i Mauritiusa, o powierzchni 10-krotnie mniejszej niż województwo lubelskie i zamieszkiwana przez nieco ponad 800 tys. mieszkańców, a więc mniej niż województwo opolskie. To region zamorski Francji, ze stolicą w Saint-Denis. W mieście tym urodzili się słynny francuski lotnik Roland Garros, dwukrotny mistrz olimpijski w piłce ręcznej Daniel Narcisse oraz Stephen Boyer, atakujący Jastrzębskiego Węgla i mistrz olimpijski z Tokio.
- To miejsce, gdzie wszyscy żyją razem, niezależnie od tego czy masz czarny, biały czy żółty kolor skóry. Stykają się tam różne religie, ale niezależnie od wyznawanej wiary, wszyscy żyją ze sobą w zgodzie. To ważne. A poza tym, to rajska wyspa – opowiada o swojej ojczyźnie Boyer.
Mieszkał w górach. Od dziecka lubił ruch. Rower, piłka, cokolwiek, byle tylko wyjść na podwórko i nie siedzieć w domu. W zabawach tych towarzyszyli mu brat i kuzyni. Próbował sił w koszykówce i aikido, ale ostateczny wybór padł na siatkówkę.
Czwarty przyjmujący
Przygodę z siatkówką zaczął w szkole podstawowej, ale wiedział, że aby się rozwijać, musi wyjechać do Europy. Jako 13-latek wylądował w Bordeaux, w klubie Merignac. Po roku dostał się do centralnego ośrodka szkoleniowego w Montpellier.
Pierwszy kontrakt podpisał w wieku 18 lat z klubem GFC Ajaccio Volley-Ball na Korsyce. Był tam czwartym…przyjmującym. Na talencie Boyera szybko poznano się w klubie Chaumont VB, gdzie trafił już po roku!
- Tam tak naprawdę wszystko ruszyło z kopyta. W pierwszym sezonie grałem jeszcze jako przyjmujący, ale potem jeden z atakujących doznał kontuzji, więc przemianowali mnie na atak i tak już zostało - wyjaśnia Boyer.
W trzy lata wywalczył z Chaumont VB mistrzostwo kraju, Superpuchar oraz wicemistrzostwo Francji. Wystąpił z nim również w Lidze Mistrzów. W lidze francuskiej dwukrotnie był wybierany na najlepszego atakującego rozgrywek, a w 2018 roku został MVP ligi.
Rozstanie z Weroną
Po czterech sezonach spędzonych w rodzimej lidze Stephen przeniósł się na Półwysep Apeniński, do Calzedonii Werona.
- Włochy były dla mnie bardzo dobrym doświadczeniem. Przepiękny kraj, a do tego jedna z najlepszych lig na świecie. Przechodziłem z ligi francuskiej i nagle przyszło mi się mierzyć się z najlepszymi siatkarzami na świecie. To było wspaniałe uczucie - twierdzi Boyer.
- Po dwóch sezonach spędzonych w Weronie podpisałem z tym klubem umowę również na trzeci sezon. Po dwóch miesiącach prezes oznajmił mi, że nie ma wystarczających pieniędzy, żeby zapłacić mi kontrakt do końca rozgrywek. I to był powód, dla którego odszedłem z Werony po zaledwie trzech miesiącach. Rynek siatkarski był wówczas zamknięty, poza Katarem nie było innego miejsca, gdzie mógłbym grać. Dlatego postanowiłem tam się wyjechać. Nie traktowałbym tego w kategoriach niepowodzenia czy nieudanej próby. Zawinił klub. Muszę jednak powiedzieć, że od tamtego czasu w klubie z Werony wiele zmieniło się na lepsze. Z tego co obserwuję z zewnątrz, teraz jest świetny, dobrze zorganizowany. Życzę mu jak najlepiej - mówi zawodnik Jastrzębskiego Węgla.
W Katarze grał w dwóch drużynach: najpierw w lidze w Al Arabi, a później w Pucharze Emira - w Al Rayyan. Z tym drugim klubem wywalczył trofeum. - Wiedziałem, że jest to opcja wyłącznie na przeczekanie i siatkarskich celów raczej nie będę tam realizował. Żyłem nadzieją, że wkrótce znajdę klub w Europie - opowiada Boyer.
Zrobił to samo, co „Totti”
I tak się stało. W roku olimpijskim dostał ofertę na dwa lata z Jastrzębskiego Węgla. - Czasu do namysłu nie było wiele. Nie wiedziałem za dużo o PlusLidze, nie znałem poziomu rozgrywek. Wiedziałem natomiast, że „Totti” [Benjamin Toniutti – przyp. red.] już podpisał kontrakt z Jastrzębskim. Nie czekając długo, zrobiłem to samo - mówi.
Dziś uważa, że PlusLiga to jedne z najlepszych rozgrywek siatkarskich na świecie. Pierwszy sezon nie był dla niego udany, głównie ze względu na kontuzję dłoni. Wypadł ze składu na kilka miesięcy i stracił miejsce w podstawowej szóstce na rzecz świetnie spisującego się Jana Hadravy. W obecnych rozgrywkach trener Marcelo Mendez postawił na niego jako głównego atakującego.
Siedem statuetek MVP, kapitalna forma na początku sezonu, potem dołek formy jego, ale i całego zespołu i wreszcie powrót do wysokiej dyspozycji w rundzie play-off. Za nim jest już wygrany Superpuchar Polski, przegrany finał Pucharu Polski, a przed nim finały PlusLigi i Ligi Mistrzów.
Praca z Marcelo nad emocjami
- Od początku wierzyłem w ten projekt. W to, co zaoferował mi klub, i w jego ambicje. Krok po kroku stawaliśmy się silniejsi, była w nas wiara, że możemy wspólnie dokonać czegoś wielkiego. Fakt, że znów jesteśmy w finale mistrzostw Polski i po raz pierwszy awansowaliśmy do finału Ligi Mistrzów, jest czymś niesamowitym. Cieszę się z tego, gdzie już dotarliśmy i z celów, po jakie wciąż możemy sięgnąć. Super, że mogę dzielić te momenty ze swoimi kolegami z reprezentacji występującymi w klubie - Trevorem [Clevenot] oraz „Tottim” - podkreśla Boyer.
I dodaje: - Notujemy bardzo dobry sezon. Trzeci finał PlusLigi z rzędu dowodzi o wielkości i sile klubu. Znów na naszej drodze staje ZAKSA. Przygotowujemy się do tej serii gier z drużyną z Kędzierzyna tak, by wznieść się na swój najwyższy poziom i wygrać PlusLigę oraz Ligę Mistrzów - stawia sprawę jasno Boyer.
Benjamin Toniutti, rozgrywający Jastrzębskiego Węgla: - Stephen to gracz niezwykły. Dobry człowiek, którego warto wziąć pod swoje skrzydła, zaopiekować się nim i życzyć mu jak najlepiej. Pod względem siatkarskim jest to najbardziej spektakularny zawodnik na świecie. W tym sezonie poprawił swoją regularność i gra naprawdę świetnie. To wielka przyjemność móc z nim grać w klubie oraz w kadrze. Życzę mu jak najlepszej kariery, bo na to zasługuje i każdego dnia ciężko na to pracuje. Wracając do wspomnianej stabilności w jego grze, to już dokonał się postęp, ale może być jeszcze lepiej. To nie tyle kwestia sportowa, co bardziej emocjonalna. Duża w tym zasługa trenera Marcelo Mendeza, który sporo pracuje z nim nad tym. Uważam, że Stephen może być jednym z najlepszych atakujących na świecie - twierdzi francuski rozgrywający Jastrzębskiego Węgla.
W klapkach na śniegu
Tomasz Fornal spędza z Boyerem bardzo dużo czasu. Podczas wyjazdów mieszkają w pokoju. Reprezentant Polski podkreśla, że dobrze się ze sobą dogadują. Sporo rozmawiają, ale wiele czasu spędzają też z nosami w telefonach.
- Jeśli chodzi o aspekt sportowy, to większość ludzi widzi w telewizji, że jest to zawodnik mocno obdarowany fizycznie, skoczny, silny. Bardzo dobry atakujący, który czasami potrafi sam wygrać mecz - komplementuje kolegę Fornal. - A prywatnie? Uśmiechnięty! – dodaje.
Co ciekawe, reprezentant Polski przyswoił od Boyera… modę na chodzenie w klapkach. Francuz niezależnie od pogody i pory roku (nie przeszkadza mu w śnieg i mróz) wkłada na nogi klapki. - Ja też zawsze lubiłem wygodę, a takie buty w podróży zapewniają wygodę. Kiedyś nie nosiłem ich tak często, jak teraz na wyjazdach. Można powiedzieć, że podpatrzyłem to od niego - przyznaje przyjmujący Jastrzębskiego Węgla.
Powrót do listy