Sto lat Panie Krzysztofie
W środę 42 urodziny obchodził trener ZAKSY, Krzysztof Stelmach. Jubilat nie lubi otrzymywać prezentów. - Nieraz żona ma kłopot i pyta co ma mi podarować. Dla mnie wystarczą życzenia - mówi.
- Ma pan jakieś miejsce, w którym czuje się najlepiej?
- Siatkówka. Żyję nią wszędzie - na hali i poza nią.
- A co na to rodzina?
- Moja rodzina wie o tym bardzo dobrze. Na pierwszym miejscu jest siatkówka, a później oni. Zdają sobie z tego sprawę i się na to nie obrażają. Po prostu rodzinę i siatkówkę darze takim samym uczuciem. To wypełniało mi życie przez 25 lat i to jest rzecz, którą kocham.
- Zaczął pan w nią grać dość wcześniej. A Czy jest coś z dzieciństwa, do czego Pan najchętniej by teraz wrócił?
- Ale to już nie wróci… Jak byłem dzieckiem to nie było takiego stresu. Było wesołe, beztroskie życie. Były obowiązki szkolne, sprawdziany, czasem było nerwowo jak się coś nabroiło, ale nie było większych problemów. Teraz głowy mamy zaprzątnięte różnymi problemami. Myślimy o tym, co będzie i przez to nie możemy spać po nocach. Gonimy jak najszybciej za karierą, pieniędzmi, nie mamy na nic czasu. Ja też tak mam, ale powiedziałem sobie, że do pewnego momentu, że kiedyś powiem sobie „stop”. Sądzę, że nadejdzie to prędzej niż później.
- Jest rzecz albo moment którego Pan żałuje?
- Nie, bo mam naprawdę mało takich rzeczy, których mógłbym żałować. Mam kochającą rodzinę i na tym polu jest wszystko perfekt. Jakbym miał wybierać w kwestii pracy to tak samo postawiłbym na sport, siatkówkę.
- Wyobraża pan sobie życie bez niej?
- Sądzę, że tak. Tylko w tym momencie to jest najważniejsza rzecz, oprócz rodziny. Wykonuję to, co kocham i lubię. Chcę to robić jak najlepiej i dlatego przez 16 godzin na dobę moje myśli są związane z siatkówką. Karierę skończyłem półtora roku i do tej pory mnie do niej nie ciągnie. Sądzę, że mogę bez niej żyć i znaleźć sobie inne zajęcie.
- Jakie na przykład?
- Związane z siatkówką, ale tym razem praca z młodzieżą typu lat 13, 14 góra 15. Sądzę, że by mi się to podobało. Na razie wybrałem jednak inną drogę. Chciałbym też czasem znaleźć chwilę czasu, żeby posiedzieć w ogrodzie, poprzebywać w domu. Takie proste rzeczy. Co roku z żoną jeździliśmy bardzo dużo na rowerach, w tym może raz. Brakuje mi teraz tego.
- Jaka jest najszczęśliwsza chwila w pana życiu? Może medal zdobyty półtora miesiąca temu?
- Na pewno, w tym momencie tak. Tylko to nie jest tak, że mam złoty medal. Poprzez zdobycie go udowodniłem samemu sobie i innym, że można robić dobre rzeczy, ale do tego potrzebna jest ciężka praca. Złoty medal, jest taką rzeczą, której nie udało mi się zrobić w karierze zawodnika. Powiedziałem sobie, że prędzej czy później to zdobędę. I nadeszło to dosyć szybko. Sądzę, że nie był to jednorazowy wyskok i jeszcze się on powtórzy. Nie spełniłem się całkowicie na polu międzynarodowym jako zawodnik z tymi medalami, to pomyślałem, że będę chciał to zrobić jako trener.
- Przejdźmy może teraz do powodu, dla którego przeprowadzamy ten wywiad, a mianowicie Pańskich urodzin. Które pamięta Pan najbardziej?
- Które? Chyba 40. U nas w rodzinie nie przywiązujemy dużej wagi do urodzin. Spędzamy je w gronie rodzinnym - żona, syn. Ale 40. były w jakiś sposób wyjątkowe. Mówią, że jest to połowa życia, półmetek. Było wówczas dużo znajomych i rodzina. Dość miło spędziliśmy ten wieczór.
- Pamięta Pan jakiś szczególny prezent?
- Ja nie lubię otrzymywać prezentów. Nieraz żona ma kłopot i pyta co ma mi podarować. Zawsze jej wtedy powtarzam, że jak będę coś chciał to sam sobie to kupię. Dla mnie wystarczą życzenia, nie prezenty. Miło jest, gdy ktoś wtedy też ciepło o mnie pomyśli.
- Jaki jest Krzysztof Stelmach kiedy odkłada trenerski gwizdek?
- Może na zewnątrz wyglądam na kogoś pochmurnego, niewesołego. Jednak jak ktoś mnie bliżej pozna - przyjaciele, rodzina to wiedzą, że naprawdę jestem wesołym człowiekiem, otwartym na uśmiech. Nie lubię żartować z kogoś i tak samo sobie nie życzę, żeby ktoś robił to ze mnie, ale w sensie „ciężkiego” żartu. Są pewne granice, których nie powinno się przekraczać i ja się tej reguły trzymam.
Z okazji urodzin życzymy trenerowi wszystkiego najlepszego!