Sześciu wspaniałych
Trenerzy najlepszych zespołów Ligi Światowej spotkali się we wtorek na konferencji prasowej otwierającej turniej finałowy - każdy z nich w odmiennym nastroju, ale wszyscy z podobnymi oczekiwaniami i nadziejami.
Tylko dwie europejskie ekipy - Serbia i Rosja znalazły się w finałowym zestawie Ligi Światowej - taka refleksja stała się myślą przewodnią konferencji prasowej przed startem turnieju. Dlaczego?
- Być może dlatego, że większość europejskich drużyn przechodzi właśnie zmianę pokoleniową, jest na etapie budowy nowych składów i gromadzenia doświadczenia. To naturalna kolej rzeczy - uznał szkoleniowiec Serbii Igor Kolaković.
- Zespoły, które znalazły się w Final Six w pełni na to zasłużyły i grają najlepszą siatkówkę - stwierdził z kolei Daniele Bagnoli, który wraz z ekipą Sbornej załapał się do Belgradu w ostatniej chwili i to wyłącznie dzięki "pomocy" swoich rodaków. - Ale być może faktycznie jest coś na rzeczy i europejska siatkówka przechodzi mały kryzys.
Ci, którzy przyjechali do Belgradu o kryzysie w volleyu nie myślą, bo jak słusznie zauważył Kolaković - nie czas i miejsce na takie rozważania. Sześć drużyn - Serbia, Argentyna, Brazylia, Kuba, Rosja i USA w środę przystąpi do walki o zwycięstwo w jubileuszowej - dwudziestej edycji Ligi Światowej.
Sześciu wpsaniałych - Igor, Kolaković, Javier Weber, Bernardo Rezende, Samuels Blackwood, Daniele Bagnoli i Alan Knipe rozpoczęło właśnie bój o prymat, sławę i...odrobinę komfortu psychicznego.
Onieśmielony
Javier Weber czuł się nieco onieśmielony w gronie swoich wybitnych kolegów. Przyznał, że znalezienie się w tak doborowym towarzystwie jest dla jego podopiecznych niezwykle istotne i satysfakcjonujące. - Grupa jest bardzo ciężka, a rywale są na wyższym poziomie, niż mój odmłodzony, choć bardzo odważny zespół. Na razie. Mogę jednak zagwarantować, że moi zawodnicy zrobią wszystko, żeby godnie reprezentować Argentynę i siebie samych.
Spokojny
Selekcjoner gospodarzy turnieju jak zwykle emanował stoickim spokojem, wypowiadał się krótko, treściwie i rzeczowo. Igor Kolaković cieszy się ogromnym zaufaniem rodzimej federacji, która zapewnia mu komfortowe wręcz warunki pracy. - Może wyda wam się dziwne, ale nie ciąży na nas żadna presja - zapewnił na konferencji prasowej. - Logiczne jednak, że chcemy zaprezentować się jak najlepiej i zagrać w finale. Jesteśmy gospodarzami turnieju i oczekiwania muszą być duże. Ale to nie jest presja, to sportowa ambicja.
Podenerwowany
Wielki Bernardo Rezende i jego równie wielka Brazylia są natomiast pod olbrzymią presją. - Przegraliśmy ostatnio kilka ważnych imprez i jeśli teraz przegramy kolejną, wszyscy zaczną mówić o kryzysie brazylijskiej siatkówki - rozpoczął Rezende. - Rywale, jak zwykle w Final Six są z najwyższej półki. Argentyna i Kuba pokazały, że nie boją się nikogo, Rosja i USA to znane i uznane marki. Prawdę mówiąc nie wiem tylko jaki dokładnie poziom prezentuje moja drużyna i mam nadzieję, że ten turniej da mi odpowiedź.
Wycofany
Samuels Blackwood. Podobnie, jak Weber czuł się wyraźnie zakłopotany obecnością w elitarnym gronie, co zresztą podkreślił już na wstępie - mówiąc cichym, ledwo słyszalnym głosem chwalił głównie serbską gościnność i...poziom rywali. - To wielka przyjemność i zaszczyt znaleźć się w gronie najlepszych. Mam młody, obiecujący zespół, który sprawił wszystkim ogromną niespodziankę. Chciałbym sprawić kolejną.
Niepewny
Postawy rosyjskich graczy w finale i przede wszystkim swojej, najbliższej nawet przyszłości w Sbornej. Choć jego twarzy nieustannie towarzyszy uśmiech, pod nim wyraźnie widać niepokój i troskę. Być może dlatego, że jak przyznał, czuje debiutancka tremę. Daniele Bagnoli bowiem, po raz pierwszy w karierze reprezentacyjnej zawalczy o podium. - Byłem kilka razy finalistą, ale nigdy nie tak ważnej imprezy - wyznał. - Niezwykle trudno było zakwalifikować się do grona najlepszych. Teraz, kiedy już w nim jesteśmy chcemy zagrać dobrze i powalczyć o medal. Będzie niezwykle ciężko, ale pokazaliśmy już, że potrafimy stawić czoła trudnym rywalom i trudnym wyzwaniom.
Wyluzowany
Amerykański uśmiech i równie amerykańska pewność siebie emanowały z nowego szkoleniowca Stanów Zjednoczonych. Alan Knipe, jako jedyny spośród szóstki szkoleniowców - finalistów powiedział wprost: - Chcemy wygrać ten turniej. - W zespole zaszło sporo zmian, ale jedno się nie zmieniło - charakter. Jestem zadowolony z większości meczów fazy grupowej i mam nadzieję, że taki satysfakcjonujący poziom zachowamy do najbliższej niedzieli. Nie zamierzamy oglądać się na rywali. Mamy swój system gry i niezależnie od tego, kto stoi po drugiej stronie siatki, chcemy go kontynuować. Tak wygraliśmy Igrzyska Olimpijskie i z tej dobrej drogi nie zamierzamy schodzić.