Szkło, krew i mundial w RPA na trasie podróży ekipy Niemiec
Czy tak długa podróż nie była już dosyć wystarczającą karą ??? Łącznie 25 godzin, wraz z przejazdem z lotniska międzynarodowego na krajowe w Buenos Aires, powinna trwać podróż z Hawany przez Panama City i ze stolicy Argentyny do Catamarki. Niemieckim siatkarzom podróż przeciągnęła się do prawie 30 godzin. Jednak najpierw dokładnie o 7.30 siedzący już w autokarze zawodnicy zostali wyrwani z porannej drzemki przez ostry hałas.....
Kolejność wydarzeń była następująca. Przejeżdżając podziemnym tunelem w Buenos Aires piętrowy autobus otarł się dachem o dolną stronę mostu. Szklane okna dachowe rozprysły się w tysiące odłamków szklanych. Kilku zawodników siedzących na piętrze zostało obsypanych szkłem. Najbardziej ucierpiał Marcus Boehme. Zawodnik zaczął krwawić. Na jego kolanach i górnej części tułowia leżały niezliczone odłamki szkła. Na szczęście nie został skaleczony ani w szyję ani w twarz. Kierowca autobusu nie zauważył tragedii i kontynuował jazdę na lotnisko. Konary drzew ocierały się o dach autokaru i resztki szkła sypały się do jego wnętrza. Na szczęście do lotniska było już tylko kilka kilometrów. Tam lekarz drużyny, Toni Kass i trener, Raul Lozano znaleźli ambulatorium, gdzie Marcus Boehme został kawałek po kawałku uwolniony ze szklanych odprysków. Zawodnik mógł wziąć jeszcze prysznic i w końcu po upływie prawie godziny dołączył do drużyny.
Drużyna zebrała się w międzyczasie przed telewizorem, żeby oglądać Mundial, dokładnie tak samo, jak dzień wcześniej na lotnisku w Hawanie, gdzie siatkarze mogli przeżywać przynajmniej drugą połowę zwycięskiego meczu niemieckich piłkarzy z Australią (4:0).
Z Buenos Aires do Catamarki, gdzie rozegrane zostaną mecze trzeciego weekendu LŚ z Argentyną, siatkarze powinni odlecieć o godzinie 13.15. Tymczasem na tablicy świetlnej pokazała się informacja „DELAYED”. Odlot został opóźniony o następne pół godziny. Tom Schwenk przyjął to spokojnie: ”26 czy 28 godzin w drodze, to już jest wszystko jedno…” Na końcu opóźnienie wydłużyło się do 4 godzin.
To nie był jeszcze koniec nieprzyjemnych niespodzianek. Lądowanie w Catamarce było tak ostre, że niektórym napędziło sporo strachu. Jednak w końcu karta się odwróciła. Bagaż przyleciał w komplecie a siatkarzy oczekiwało przyjemnie przyjęcie zgotowane przez 10 niemieckich uczniów, którzy od roku są na wymianie w Catamarce. Fani przywitali niemiecką drużyną z flagami i piosenkami. W piątek i sobotę będą kibicować siatkarzom podczas spotkań z Argentyną.
Półgodzinna jazda do hotelu była rodzajem DEJA VU. Piętrowy autokar, wąskie ulice, ocierające się o okna konary drzew. Marcus Boehme odważnie siedział znów na górze. Jednak nic się nie stało. Kiedy zawodnicy dotarli do swoich pięknych, z dostępem do internetu pokoi, zmęczenie po raz pierwszy przestało być problemem.