Szymon Biniek: za mało mamy doświadczenia
W dziewiętnastej kolejce PlusLigi AZS Politechnika Warszawska podjęła Effectora Kielce. O spotkaniu, które zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 3:0, opowiedział libero drużyny gości, Szymon Biniek.
PLUSLIGA.PL: W poprzedniej kolejce, po pięciosetowym pojedynku, odnieśliście długo wyczekiwane zwycięstwo nad lepiej notowanym przeciwnikiem, zespołem Cuprum Lubin. Czy ta wygrana wpłynęła w jakiś sposób na Wasze podejście do dzisiejszego spotkania?
SZYMON BINIEK: Na pewno każde zwycięstwo bardzo nas cieszy, szczególnie, że nie mamy ich na swoim koncie zbyt wiele. Każde spotkanie kosztuje nas mnóstwo sił i zdrowia – co niestety można było dzisiaj zaobserwować, gdy kontuzji doznał nasz kapitan, Sławomor Jungiewicz. Z całą pewnością wygrana w poprzedniej kolejce dużo nam dała, chociaż nie powiedziałbym, że dzisiaj czuliśmy jakoś specjalnie niesieni poprzednim triumfem. Cuprum Lubin to naprawdę dobra drużyna, a dodatkowo udało nam się podnieść i zmobilizować do dalszej walki w momencie, w którym przegrywaliśmy już 0:2. Pomimo tego niekorzystnego wyniku nie poddaliśmy się w trzeciej partii, ponieważ naszym celem było doprowadzenie do tie-break'a i tym samym urwanie punktów rywalowi, by zbliżyć się do Politechniki, z którą sąsiadujemy w tabeli. Niestety po dzisiejszym spotkaniu przeciwnicy znowu nam odskoczyli.
Co Twoim zdaniem było przyczyną Waszej porażki w dzisiejszym spotkaniu?
SZYMON BINIEK: Nie jestem zwolennikiem tego, żeby całą winą za to, że przegraliśmy, zrzucać na fakt, że ktoś doznał kontuzji, bo nasza drużyna bez względu na okoliczności zawsze gra do końca. Nie wiadomo jak skończyłby się mecz, gdyby Sławek nie doznał urazu, ponieważ w końcówce drugiego seta to my byliśmy na prowadzeniu, więc wynik zarówno tego seta, jak i całego spotkania mógł być zupełnie inny. Jednakże to, że kontuzja wykluczyła jednego z naszych zawodników nie oznacza od razu, że podarowaliśmy przeciwnikowi w prezencie dwa czy trzy wygrane sety, dlatego nie uważam, żeby to był główny powód. Zostaliśmy zmuszeni do gry na dwóch rozgrywających, w troszeczkę awaryjnym ustawieniu. Oczywiście trenowaliśmy też i taki wariant gry, ale nie da się zaprzeczyć, że obecność rasowego atakującego, jakim jest Sławek, robi ogromną różnicę.
Przez dwa sety toczyliście bardzo wyrównany bój, natomiast w trzeciej partii przeciwnik wyraźnie Was zdominował. Jak myślisz, jaka była tego przyczyna?
SZYMON BINIEK: Czego nam zabrakło? Z pewnością zabrakło nam atakującego. Jesteśmy jeszcze młodymi zawodnikami, dlatego kontuzja naszego kapitana bardzo niekorzystnie wpłynęła na nas nie tylko z powodu osłabienia na boisku, ale również mentalnie. Marcin Komenda, który zastąpił Sławka, w ataku dwoił się i troił, robił wszystko co w jego mocy, mobilizował do dalszej walki całą drużynę i chwała mu za to. Jednakże tak jak wcześniej wspomniałem – póki co jesteśmy jeszcze niespecjalnie doświadczonymi zawodnikami i moim zdaniem ta sytuacja trochę wybiła nas z rytmu.
Który z elementów gry Politechniki Twoim zdaniem w największym stopniu przyczynił się do tego, że to oni mogli dzisiaj cieszyć się ze zwycięstwa?
SZYMON BINIEK: To wyjątkowo ciężkie pytanie, ponieważ w tym meczu wiele się wydarzyło. Jeszcze nie miałem niestety okazji spojrzeć na statystki z tego spotkania, ale tak na szybko mogę powiedzieć, że chyba zaważyło tu rozegranie Pawła Zagumnego. Rozgrywający światowej klasy, jakim bez wątpienia jest Paweł, potrafi doskonale zmylić zarówno blokujących, jak i broniących po drugiej stronie siatki.
W następnych spotkaniach podejmiecie drużyny z dołu tabeli, Waszym przeciwnikiem będzie między innymi MKS Będzin. Z jakim nastawieniem podejdziecie do kolejnych pojedynków?
SZYMON BINIEK: Do każdego meczu podchodzimy zawsze z dokładnie takim samym nastawieniem – chcemy wygrać, obojętnie kto znajduje się po przeciwnej stronie siatki. Jeśli chcemy nieustannie piąć się do góry i z każdym dniem chcemy być coraz lepsi, to musimy stawiać sobie wysokie cele. Z pewnością nie położymy się przed żadnym przeciwnikiem i będziemy walczyć do ostatniej piłki. Zobaczymy jakie plany po dzisiejszym spotkaniu przedstawi nam trener, ale na pewno nie spuścimy głów i się nie poddamy.
Do Kielc przeszedłeś z pierwszoligowej Stali Nysa. Teraz masz trochę mniej okazji do gry, niż miałeś w poprzednim klubie. Żałujesz tej decyzji?
SZYMON BINIEK: Nie, absolutnie nie żałuję tej decyzji. Moim zdaniem był to jeden z najważniejszych wyborów, jakich do tej pory dokonałem w swojej sportowej karierze i uważam, że był on bardzo dobry. To prawda, że nie gram cały czas, ale w momencie zmiany klubu byłem świadomy tej sytuacji. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się nawet, że w ogóle będę wchodził na boisko. Damian Sobczak został wybrany najlepszym libero pierwszej ligi minionego sezonu - zresztą bardzo zasłużenie, bo świetnie przyjmował i świetnie bronił - dlatego wiedziałem, że to on będzie pierwszym na tej pozycji. Jednakże gdy trener zauważył, że ja też zrobiłem postępy w obronie, stopniowo zacząłem dostawać coraz więcej szans na grę. Bardzo się cieszę, że mogę w jakimkolwiek stopniu występować na parkietach PlusLigi, będąc jeszcze niedoświadczonym zawodnikiem.