Szymon Romać: Gra w siatkówkę sprawia mi radość
LUK Lublin pokonał mistrza i wicemistrza Polski, wygrał siedem z ośmiu ostatnich spotkań w PlusLidze. Siłą napędową zespołu jest Szymon Romać, który w czasie zwycięskiej serii zdobył kolejno 18, 15, 25, 15, 10, 22, 25, 22 punktów. Na koncie ma trzy wyróżnienia MVP, m.in. za ostatnie zwycięstwo w Jastrzębiu-Zdroju.
PLUSLIGA.PL: 152 punkty w ostatnich ośmiu meczach, średnia 19 na mecz, świetna dyspozycja Twoja i całego zespołu. Powrócił Szymon Romać z czasów pierwszego sezonu Cuprum Lubin w PlusLidze?
Szymon Romać, atakujący LUK-u Lublin: Szczególnie cieszą nas punkty, które możemy dopisywać do ligowej tabeli, bo są nam one bardzo potrzebne. Zresztą, jak widać, w środku tabeli jest bardzo gęsto i różnice punktowe są bardzo małe, więc każdy punkcik zdobyty czy urwany rywalowi, może być na wagę złota w końcowym rozrachunku. Zespół gra coraz lepiej. Naprawdę nasza dyspozycja i to, jak się prezentujemy, wygląda bardzo fajnie. Wiadomo też, że cały czas jest coś do poprawy. Pracujemy nad tymi mankamentami i bolączkami, które gdzieś tam nam się przydarzają. Ale idzie to w dobrym kierunku, co zresztą potwierdzają wyniki z ostatnich meczów. A czy powrócił Szymon Romać z dawnych czasów? Nie wiem. Na pewno jest teraz zupełnie inną osobą i zupełnie innym zawodnikiem. Trochę więcej lat i doświadczeń ma ze sobą, więc też do pewnych spraw podchodzi zupełnie inaczej.
Skąd wziął się taki wystrzał formy? Czy to tylko kwestia zaufania i szansy jaką dostałeś, czy coś więcej?
Nie do końca nazwałbym to wystrzałem formy, po prostu, jak gra cały zespół i zawodnicy dookoła ciebie prezentują się bardzo dobrze, ciebie też to motywuje do tego, aby prezentować się jak najlepiej. Jesteśmy traz wszyscy w całkiem niezłej dyspozycji i będziemy się starać to podtrzymać jak najdłużej. Na pewno pomogło mi zaufanie i troszeczkę pewności siebie, którą złapałem na boisku.
Wcześniej tych meczów ligowych nie rozgrywałem zbyt wiele, patrząc chociażby na zeszły sezon. I początki w tym roku również bywały różne. Chyba potrzebowałem troszeczkę czasu, żeby złapać pewność siebie i zaaklimatyzować się na boisku w warunkach meczowych.
Mieliście w tym sezonie trudny początek, wiele problemów natury zdrowotnej, ale wyszliście z tego obronną ręką i teraz stanowicie ekipę groźną dla każdego rywala.
Rzeczywiście, z tymi kontuzjami od samego początku sezonu było bardzo ciężko i trapiły nas one praktycznie do teraz. Teraz tak naprawdę to jest pierwszy okres od zakończenia okresu przygotowawczego, kiedy możemy trenować w pełnym zestawieniu. Brakuje nam jeszcze Mateusza Jóźwika, który leczy jeszcze uraz.
Komfort trenowania obecnie jest zupełnie inny. Kiedy można spokojnie przygotować się do meczu i przerobić różne warianty taktyczne oraz ustawienia, mając do dyspozycji 13, 14 zawodników. A nie tak, jak na pewnym etapie sezonu, kiedy było nas do kupy 10 na treningach, bo każdy miał mniejsze bądź większe urazy.
Mamy okres chorób, przeziębień, wirusów i to widać praktycznie po wszystkich zespołach i każdy boryka się z jakimiś problemami zdrowotnymi. Natomiast my skupiamy się na sobie. Cieszymy się, że praktycznie wszyscy są zdrowi i dostępni. Miejmy nadzieję, że kontuzję, którymi można by obdarzyć ze dwa lub trzy sezony wprzód, będą nas już omijały do końca roku.
Na rozkładzie macie zwycięstwa z aktualnym mistrzem i wicemistrzem Polski, co ma swoją wymowę. Z taką formą można chyba realnie myśleć o zaatakowaniu play-offów?
Odnośnie mistrza i wicemistrza, to takie zwycięstwa strasznie budują. Oba wygrane po tie-breakach, co wpływa bardzo pozytywnie na morale zespołu i na to, jak zespół o sobie myśli i jak się postrzega. Dodaje to dużo pewności siebie na kolejne spotkania. Szczególnie cieszy to, że mistrz i wicemistrz Polski zostali pokonani mecz po meczu. Lepszego zakończenia 2022 roku nie mogliśmy sobie wyobrazić. Natomiast kolejne spotkania też pokazują, jak wyrównana jest ta nasza PlusLiga. Teraz tak naprawdę wszędzie można węszyć niespodzianki. Wszędzie można spodziewać się potknięć faworytów i zwycięstw zespołów, które raczej nie były typowane do zwycięstwa. Bardzo cieszy to, że nasza liga jest taka wyrównana i taka mocna. Oczywiście, play-offy są naszym celem, do którego dążymy i o który będziemy walczyć do samego końca.
Jaka była wasza recepta na wyjście z kryzysu z początku sezonu? Powrót do zdrowia kontuzjowanych graczy czy w treningu również nastąpiły jakieś zmiany?
Receptą na wyjście z kryzysu było to, że wygraliśmy jeden mecz, a później kolejny. Jeśli przegrywasz praktycznie non stop, bo zaczęliśmy ligę od bilansu 0:6, to jest to bardzo deprymujące i frustrujące dla całego zespołu.
Zwłaszcza, że bywały mecze, w których graliśmy bardzo dobrze, natomiast punktów nie udawało się zdobywać. To naprawdę podcina skrzydła i myślę, że jakikolwiek zespół by się nie znalazł w takiej sytuacji, to przechodziłby to podobnie. Kontuzje na pewno nie ułatwiały nam tego, aby wejść na właściwe tory i właściwą ścieżkę, ale myślę że już na niej jesteśmy. I teraz można pozytywnie i z podniesioną głową patrzeć wprzód i na kolejne spotkania, które są przed nami.
Po wspomnianym świetnym debiutanckim sezonie w PlusLidze, później nie było już tak kolorowo. Jak to się stało, że twoja kariera nagle wyhamowała?
Po tym pierwszym sezonie, który był w barwach Cuprum Lubin - nazwijmy to - przebojowy w moim wykonaniu, wszystko wyhamowało bardzo mocno. Dużo nad tym myślałem i szukałem powodów, dlaczego tak się stało... Ale ciężko było je znaleźć i zdiagnozować taki przypadek. Praktycznie z roku na rok z zawodnika, który był szóstkowym, trafiłem na ławkę i nie mogłem się odnaleźć, pozbierać i złapać odpowiedniej dyspozycji. W drugim sezonie w Lubinie pamiętam, że trener Cretu w połowie rozgrywek postawił na Łukasza Kaczmarka jako atakującego i tak naprawdę od tamtego momentu już tak zostało. Jakoś tak to się potoczyło, że później w kolejnych klubach też byłem rezerwowym i wiedziałem, jakie jest mojej zadanie i czego ode mnie się wymaga.
W 2019 roku zdecydowałeś się na transfer do Francji i to do zespołu z Ligue B, Cambrai Volley. Czy uważasz, że było to cenne doświadczenie?
Co do wyjazdu do Francji, to właśnie ten brak gry, o którym mówiłem wcześniej, miał decydujący wpływ na taką decyzją. Był to już moment, kiedy bardzo brakowało mi grania i bardzo chciałem znaleźć się na boisku. PlusLiga wtedy była ligą zamkniętą, więc te pierwszoligowe zespoły nie były tak mocne i to zaplecze PlusLigi nie było tak wyrównane jak teraz. Dlatego zdecydowałem się na wyjazd za granicę. Czy było to fajne doświadczenie i cenne sportowo? Myślę, że na pewno. Jest to zupełnie inna liga, niż nasza. Pamiętam, że grało tam 10 zespołów i jadąc na każdy mecz nie wiedziało się, czego można się spodziewać po tych drużynach. Niektóre z nich potrafiły grać bardzo dobrze i proszę mi wierzyć niektóre spotkania stały na bardzo wysokim poziomie.
Jeżeli chodzi o moje doświadczenia i to, co zyskałem na tym wyjeździe, to na pewno większą pewność siebie i ogranie. Przez te poprzednie dwa, trzy lata brakowało mi tego trochę, pełniąc rolę rezerwowego zawodnika. Wyjazd był cenny sportowo, ale było to również ciekawe doświadczenie życiowe. Mimo wszystko, chcieliśmy już wtedy bardzo wrócić do Polski.
I właśnie wtedy trafiła się oferta z LUK Lublin…
Dokładanie tak. Wtedy jeszcze był to zespół będący w pierwszej lidze, ale z dużymi ambicjami i z apetytem na awans. W takim też celu był budowany. Mieliśmy swoje wzloty i upadki, ale udało się ten cel zrealizować. Teraz to jest już drugi sezon LUK-u w Pluslidze. Z roku na rok klub się rozwija, jest coraz mocniejszy, coraz lepiej zorganizowany. Pracują tutaj ludzie, którzy są zaangażowani i widać, że kochają to, co robią. Zatem jest to naprawdę świetne miejsce do bycia, do reprezentowania tego zespołu. Miasto również jest fajne. Naprawdę żyje się tutaj rewelacyjnie. Niczego nam nie brakuje. Wraz z rodziną jesteśmy bardzo szczęśliwi i zadowoleni.
Jakie cele sportowe stawiasz jeszcze sobie? Gdzie sięgają twoje ambicje jako zawodnika?
Jeśli chodzi o cele sportowe, to staram się nie wybiegać daleko w przyszłość. Siatkówka cały czas mnie cieszy. Cały czas kocham tę dyscyplinę, po prostu gra sprawia mi radość.
Chciałbym to kontynuować jak najdłużej. A że teraz jest taki okres, w którym cały zespół prezentuje się nieźle, to takim najważniejszym celem zespołowym jest zakończenie fazy zasadniczej w najlepszej ósemce. Po to, żeby móc zagrać w play-offach i trochę napsuć krwi faworytom. A jeżeli chodzi o indywidualne cele, to myślę, że przede wszystkim - zdrowie, bo widzimy po tym, jak i poprzednich sezonach, jak to wszystko jest kruche i wrażliwe. Wystarczy jedna kontuzja, która wyklucza cię praktycznie na cały rok grania. Jedni radzą sobie z tym lepiej, inni gorzej... Bywały też przypadki, że po takich poważnych kontuzjach ciężko było wrócić zawodnikowi do dobrej dyspozycji. Więc to jest chyba najważniejszy dla mnie cel: pozostać zdrowym. A w dalszej kolejności, żeby po prostu prezentować się jak najlepiej i cały czas cieszyć się siatkówką.
Powrót do listy