Tak grał zespół spragniony zwycięstwa
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle pokonała Asseco Resovię Rzeszów 3:0 (25:23, 27:25, 25:17). MVP meczu został Jakub Jarosz.
Mecz rozpoczął się o nietypowej godzinie, bo 20.30, a skończył grubo po 22.00. - To dość nietypowa godzina, bo na co dzień to o tej porze już śpię, ale nie ma co narzekać. Dla obu zespołów były takie same warunki – stwierdził Marcin Mierzejewski, libero ZAKSY.
Mecz ZAKSY z Resovią zapowiadał się na wielkie widowisko i mimo rozegrania tylko trzech setów, takim właśnie był. W dwóch pierwszych partiach blisko trzy tysiące kibiców zgromadzonych w hali „Azoty” obejrzało kawałek dobrej siatkówki.
Gospodarze przystąpili do tego meczu bardzo skoncentrowani. Po ich zachowaniu widać było, że bardzo chcą wygrać.
- Po przegranym meczu w Bełchatowie usłyszeliśmy trochę niepochlebnych komentarzy i teraz chcieliśmy bardzo pokazać, ze potrafimy jednak grać w siatkówkę. Dziś na parkiet wyszedł zespół spragniony zwycięstwa i walczący o każdą piłkę – przyznał libero drużyny z Kędzierzyna-Koźla.
Po wyrównanym początku pierwszej partii goście odskoczyli na trzy punkty. Kontrę wykorzystał Aleh Achrem, a na szczelny blok Resovii dwukrotnie nadział się Jakub Jarosz i przyjezdni objęli prowadzenie 9:6. Jednak młody atakujący ZAKSY już po chwili pokazał, że początkowe niepowodzenia tylko go zdopingowały do lepszej gry. Po jego akcjach miejscowi odrobili starty i wyszli na prowadzenie 12:11. Jarosza w ataku wspierali Michał Ruciak i Tuomas Sammelvuo, którzy wykorzystywali kombinacyjne rozegranie Michała Masnego. Po drugiej stronie siatki kroku gospodarzom starał się dotrzymać Mikko Oivanen. Nie do zatrzymania ze środka był również Wojciech Grzyb. W emocjonującej końcówce więcej zimnej krwi zachowali zawodnicy z Kędzierzyna-Koźla, a seta skończył zdobywca 21 punktów w całym meczu – Jakub Jarosz.
W drugiej partii Resovia początkowo narzuciła rywalom swój styl. Goście mocno serwowali, przez co zawodnicy ZAKSY mieli kłopoty z wyprowadzeniem skutecznych akcji. Podopieczni Ljubomira Travicy dobrze bronili, a kontry Marcina Wiki czy Oivanena były zabójcze. Gospodarze przebudzili się po pierwszej przerwie technicznej, przy prowadzeniu zespołu z Rzeszowa 8:3. Kędzierzynianie bardzo mocno serwowali, a to przynosiło efekty. Efektowne obrony i skuteczne kontry doprowadziły do remisu. A kiedy dwa punkty bezpośrednio z zagrywki zdobył Jarosz ZAKSA prowadziła już 16:15. Nie pomagały ani czasy brane przez szkoleniowca Resovii, ani roszady w składzie. Podopieczni Krzysztofa Stelmacha nie oddali już prowadzenia i po dwóch setbolach, dzięki punktowej zagrywce Masnego, mogli cieszyć się ze zwycięstwa w drugiej odsłonie.
Trzecia partia to już popis gry gospodarzy. Przy zagrywkach Masnego kędzierzynianie objęli prowadzenie 4:0, które systematycznie powiększali. W zespole przyjezdnych na boisku pojawili się miedzy innymi Krzysztof Gierczyński i Ivan Ilić, ale nie potrafili odmienić gry swojego zespołu. Kiedy przewaga ZAKSY urosła już do siedmiu punktów (17:10) stało się jasne, że komplet punktów zostanie w Kędzierzynie-Koźlu.
- Co tu dużo mówić. Zagraliśmy kapitalne spotkanie. Mocny serwis, dobre przyjęcie i gra w obronie. Wszystko nam wychodziło. Oby tak dalej – cieszył się po zakończeniu spotkania Michal Masny, rozgrywający ZAKSY.
Zupełnie odmienne nastroje panowały w szeregach zespołu z Rzeszowa. - Spodziewaliśmy się ciężkiego meczu. Wiedzieliśmy, że ZAKSA dysponuje bardzo mocną zagrywką i to była dziś ich silna broń. W dwóch setach toczyliśmy wyrównany bój. Gdyby dwie, trzy akcje rozstrzygnęły się na naszą korzyść, to wynik mógłby być zupełnie inny. Trzeci set już bez historii. Gospodarze szybko nam odskoczyli i kontrolowali grę. Nam pozostaje tylko wyciągnąć wnioski z tego spotkania i powalczyć o zwycięstwo w rewanżu – powiedział Wojciech Grzyb, środkowy Resovii.