Teraz trzeba będzie utrzymać
Marcin Lubiejewski przychodząc do Wielunia miał za zadanie kończenie akcji. Wywiązywał się z tego zadania bez zarzutu. Bartłomiej Matejczyk do bram ekstraklasy pukał w Nysie. Większość zawodników beniaminka PlusLigi odniosło życiowy sukces.
Plusliga: Gdy przychodziłeś z Olsztyna do Wielunia to oczekiwania wobec Twojej osoby były jasne. Miałeś być kilerem, na którego rozgrywający może liczyć w każdej sytuacji. Ty na pewno też chciałeś wrócić do PlusLigi.
Marcin Lubiejewski: Zgadza się, założenia były obiecujące przed sezonem. Co prawda nie znaliśmy się i przez to nie wiedzieliśmy jakie są możliwości drużyny, ale cel był jasny - czwórka, a jak się uda to awans. Walczyliśmy o to dzielnie od samego początku rozgrywek. Były momenty słabsze i gorsze, choć myślę, że tych lepszych znacznie więcej. Czekaliśmy na ten awans, pomagali nam kibice, nasze rodziny, oczywiście działacze i bardzo się cieszymy, że to się udało. Radość jest chyba jeszcze większa z tego powodu, że świętować mogliśmy tutaj w Wieluniu.
- Na sześć sezonów w niższych ligach uzyskałeś sześć awansów
- Ktoś się ze mnie śmiał, że na sześć sezonów w niższych ligach zrobiłem cztery awanse, ale o to chodziło. Tu jest świetna atmosfera dla siatkówki i są szanse na rozwój, dlatego teraz trzeba to utrzymać i w przyszłym sezonie pokazać się z jak najlepszej strony w dziesiątce najlepszych zespołów w kraju. Naszym celem pewnie będzie pozostanie w ósemce, a już dzisiaj mogę obiecać, że będziemy walczyć jeszcze bardziej ambitnie niż w I lidze.
Plusliga: Przed czwartym i jak się okazało ostatnim meczem w walce o awans mówiłeś, że trzeba się skupić tylko na tym jednym pojedynku, resztę puścić w niepamięć, bo to co było wcześniej się nie liczy. No i skupiliście się tak mocno, że bez większych problemów ograliście BBTS.
Bartłomiej Matejczyk: Dokładnie tak. Bardzo chcieliśmy wywalczyć awans przed własną publicznością i stąd taka ogromna koncentracja. Opanowaliśmy nerwy, bo wiadomo jaki jest stres przed takim meczem. Cieszymy się bardzo zwłaszcza, że awans jest na naszym parkiecie i w ten sposób mogliśmy odpłacić się ludziom przychodzącym na nasze mecze.
- W którym momencie uwierzyliście, że jesteście w PlusLidze, bo w ostatnim secie prowadziliście od początku do końca i to różnicą kilku punktów?
- Ja dopiero wtedy, gdy jeden z bielszczan zaserwował w taśmę i sędziowie odgwizdali punkt na naszą korzyść. Wcześniej byłem opanowany jak nigdy, bo zazwyczaj to ja najwięcej w drużynie biegam po parkiecie. W tym meczu byłem jednak spokojny i czekałem na ostatni gwizdek sędziego.
- Ale nic w przyrodzie nie ginie, Ty byłeś opanowany, ale Twój tata siedzący za ławką rezerwowych strasznie się denerwował.
- Tata zawsze przeżywa moje mecze. Tak było w kadetach, gdy byłem małym kajtkiem, tak jest i teraz w seniorskiej siatkówce.
- Dla wielu z Was to największy sukces w karierze.
- Tak, jestem bardzo szczęśliwy. Już jak grałem w Nysie, to pukałem do bram wtedy jeszcze PLS, ale się nie udało. Teraz na szczęście jest inaczej. To jest zasługa tej fantastycznej drużyny, którą zebrano w Wieluniu.
Powrót do listy