Ireneusz Mazur: ZAKSA zderzyła się z pociągiem pancernym
Były selekcjoner reprezentacji Polski, ale także specjalista do spraw szkolenia młodzieży, opowiada nam o przemianie Jastrzębskiego Węgla pod wodzą Tomasza Fornala – nowego Michała Winiarskiego, w wersji 2.0. Ta przemiana poprowadziła jastrzębian do dwóch zwycięstw w wielkim finale PlusLigi. – Mecze finałowe można na razie podsumować w taki sposób, że kędzierzynianie po prostu zostali zmieceni z peronu – ocenia ekspert Polsatu Sport.
PLUSLIGA.PL: Obecna forma Tomasza Fornala w meczach o złoto PlusLigi to jest ten poziom, którego od niego oczekiwali eksperci wieszczący mu, od lat, zrobienie wielkiej kariery w siatkówce?
IRENEUSZ MAZUR: Patrzę na grę Tomka, ale i całe jego pokolenie złotych chłopaków ze Spały, z wyjątkowym sentymentem. Dla mnie, który przez całe lata żył i nadal żyje szkoleniem młodzieży, to dowód na to, że warto w naszym systemie budować młodych siatkarzy, a przy okazji umieć zachowywać cierpliwość. Uczmy się na tym przykładzie: nie szufladkujmy młodych graczy, pochopnie czy zbyt wcześnie nie wyciągajmy końcowych wniosków. Fornal jest klasycznym przykładem wyjątkowego zawodnika, który był szkolony centralnie niemal od zera, a teraz w pełni wykorzystuje swój niesamowity potencjał. Jest wzorem, w jaki sposób należy działać, gdy trafia się na tak uzdolnione siatkarsko dziecko. Widać, że olbrzymia praca, którą wykonał w czasach młodzieżowych, wykonali z nim jego trenerzy, teraz przynosi rezultat, a jego dyspozycja daj nam wszystkim mnóstwo pozytywnych emocji.
PLUSLIGA.PL: Pamiętam, gdy przed laty trener Jacek Nawrocki próbował przewidywać, jak rozwiną się kariery jego złotej, juniorskiej drużyny ze Spały. Mówił, że największą karierę zrobi właśnie Fornal, tyle że może potrzebować trochę czasu. Jak widać, nie pomylił się ani trochę.
Faktycznie. Trochę szybciej i bardziej efektownie weszli w dorosłą siatkówkę jego koledzy z młodzieżowej kadry – Bartosz Kwolek czy Kuba Kochanowski. Nie zmienia to jednak faktu, że Tomek umiejętnościami technicznymi, warunkami fizycznymi, motoryką był co najmniej na tym samym poziomie co wyżej wymienieni. Natomiast ciągle powtarzaliśmy, że czegoś temu chłopakowi brakuje. Że powinien się koncentrować na czymś, na jakichś elementach, choć nikt nie potrafił ocenić, na których. Pojawiała się nawet wątpliwość, czy w ogóle dojdzie do najwyższego punktu, skoro nie był w stanie tak szybko wskoczyć na maksimum, jak koledzy. Te wątpliwości zatruwały duszę wielu ekspertom, trenerom.
PLUSLIGA.PL: Z czego to mogło wynikać?
W tym chłopaku drzemało wiele pozytywnych elementów, które gdzieś walczyły w sferze mentalnej, być może z własną próżnością czy też może dokładniej mówiąc, przeświadczeniem że to już jest to, maksimum jego możliwości. Pamiętamy przecież, że jego poprzednie sezony były bardzo różne, czasem zdarzało się, że zaczynał mecze w podstawowym składzie, ale kończył je ktoś inny. Najwyraźniej potrzebował trochę więcej czasu, by stać się dojrzałym pod względem elementów technicznych, taktycznych, fizycznych, wydolnościowych i mentalnych. A przede wszystkim dojrzeć pod względem jego roli w zespole – pragnienia budowania w drużynie nie tylko samego siebie, ale czegoś wokół. To są rzeczy, które jednym przychodzą z marszu albo mają wokół siebie ludzi, którzy to wszystko zabezpieczają. Trudno mi powiedzieć, jak było dokładnie w przypadku Tomka i jego rówieśników. Różnica była jednak widoczna.
PLUSLIGA.PL: Od wielu sezonów przy jego nazwisku często się pojawiało jakieś „ale”, choć przecież już od dawna grał w PlusLidze bardzo dobrze.
Zawodnik z takim potencjałem i możliwościami zawsze wzbudza emocje, często skrajne. Także dla niego pewnie nie było to łatwe, gdy ciągle ktoś doradzał, że może powinien odejść z Radomia już po pierwszym sezonie, a może zrobić jeszcze coś innego. Gdy odchodził to z tego środowiska płynęły zarówno pochwały, jak i krytyczne głosy. Celowo o tym wspominam, żeby nie lukrować rzeczywistości i zwrócić uwagę na to, jak trzeba dbać o nasze talenty. Oczywiście można dziś mówić, że droga Tomka jest modelowa i to jest prawda, ale nie zapominajmy, że miała też swoje zakręty. Każdy może być dziś mądralą i powiedzieć: wiedzieliśmy, że w końcu odpali. No właśnie, że nie wiedzieliśmy! Na szczęście odpalił i to z dużym hukiem!
PLUSLIGA.PL: Nawet tak uzdolniony siatkarz mógłby się zagubić po wejściu w seniorską siatkówkę?
Tak, dlatego warto czekać i być cierpliwym. Jest to swego rodzaju przestroga dla nas wszystkich, bo przecież tak łatwo przypinamy łatki. I to mój mały apel do Tomka, żeby kiedyś w wolnej chwili się nad tym zastanowił. Jeśli po lekturze uzna, że to są jakieś nietrafione spostrzeżenia, wnioski wyciągnięte niewiadomo z czego, to oczywiście ma do tego prawo. W kluczowych momentach swojej kariery dobrze wybrał i trafił we właściwe miejsca. Klub i trener byli cierpliwi w Radomiu, początkowo tak samo było w Jastrzębiu-Zdroju. Dziś już chyba nikt nie ma wątpliwości, że ten gracz – także pod względem mentalnym – buduje ten zespół. To nie jest już siatkarz, który jeszcze jakiś czas temu krzywił się po nieudanej akcji, patrzył na boki, szukając winnych gdzieś indziej. Dziś to on zaczyna budować zespół wokół siebie, a to jest właśnie najwyższe stadium rozwoju. Sygnał, że mamy kompletnego gracza na najwyższym światowym poziomie.
PLUSLIGA.PL: Czy zgodzisz się z porównaniem, że Tomek Fornal to Michał Winiarski, tylko wyżej skaczący i atakujący z jeszcze większą mocą?
No tak! Ci dwaj gracze mają ze sobą wiele wspólnego – zdobywali medale wielkich imprez już w wieku juniorskim. Michał później zdobył całą masę tytułów w dorosłej siatkówce, wiele wskazuje na to, że Tomek osiągnie tyle samo lub może jeszcze więcej. „Winiar” przez lata był wyznacznikiem doskonałej gry technicznej i kapitalnej gry w obronie w szóstej strefie, przykładem że jesteśmy w stanie wyszkolić gracza o tak zaawansowanej technice i jednocześnie bardzo wysokiego. Obaj mają bardzo podobne warunki fizyczne, jest tylko ta jedna różnica, że przy podobnej skuteczności gry, Tomek ładuje w ataku z siłą lokomotywy, pistoletu pneumatycznego! Jest graczem bardzo atletycznym, a jednocześnie świetnie broniącym w szóstej strefie, właśnie w stylu Michała Winiarskiego. Jego gra w obronie staje się powoli klasyką, czymś co można puszczać, by inni mogli się uczyć. Ktoś może mi zarzucić, że się podniecam paroma meczami, że przecież może się to jeszcze zmienić. No tak, ale jeśli czegoś nie umiesz wykonać, nie masz takich możliwości i predyspozycji, to trudno ci to będzie zrealizować. A Tomek umie już właściwie wszystko, widać przy jego dwóch metrach wspaniałą zwinność, wprost brutalną grę w bloku, na wysokości górnej antenki. Ma wszystko, czym dysponował Michał, tylko z większą atletyką i z większym potencjałem mocy.
PLUSLIGA.PL: Czy Grupa Azoty ZAKSA jest jeszcze w stanie zatrzymać rozpędzonych jastrzębian?
Wszystko wskazuje na to, że nie jest w stanie przełamać tak grającej drużyny Jastrzębskiego Węgla. Taki wniosek wyciągam opierając się na stylu gry – no przecież ZAKSA zderzyła się z pociągiem, na dodatek pancernym! Jastrzębianie to połączenie dynamiki i wspaniałej atletyki, z taktyką i techniką przypominającą właśnie ZAKSĘ z ostatnich sezonów. Po drugiej stronie mamy dojrzałość taktyczną, techniczną i jednocześnie ogromną umiejętność wygrywania ważnych meczów, można powiedzieć że to pociąg ekspresowy, bardzo nowoczesny, sprawny, ale w tym przypadku nie mogący sobie poradzić z brutalną wręcz siłą rywali. Jastrzębski umie wykorzystać swoją atletykę w bardzo sprytny, techniczny sposób. Te dwa pierwsze mecze finałowe mogę podsumować, że kędzierzynianie zostali zmieceni z peronu.
PLUSLIGA.PL: Jastrzębski Węgiel jest po prostu optymalnie przygotowany na te finały?
Najłatwiej tak ocenić, że trafiono z formą. Ale przecież ZAKSA nie tak dawno mierzyła się w Lidze Mistrzów z dwoma włoskimi potęgami i w obu przypadkach potrafiła je zneutralizować, a były to zespoły zbliżone potencjałem do jastrzębian. Odnoszę takie wrażenie, że w naszym finale obserwujemy zespół, który jest zwierzęco wprost głodny wygrywania, do tego stopnia, że skumulował całe siły i energię w tym konkretnym momencie sezonu. Czy to jest już umiejętność, czy może przypadek, czy może finał procesu szkoleniowego, pewnie wszystko po trochu. Oceniam, że w Jastrzębskim Węglu nastąpiło przełamanie w sferze mentalnej, bo do tej pory ocenialiśmy potencjał obu ekip na zbliżonym poziomie, jednak to ZAKSA lepiej grała w kluczowych momentach. Oczywiście widać też, że zespół jest w formie fizycznej, wystarczy popatrzeć, w jaki sposób atakują. No i wiele mówi spokój i uśmiech trenera Marcelo Mendeza. Choć zapewne wewnątrz w nim się gotuje, to jednak my obserwujemy tylko uśmiech, który buduje zespół. To wszystko składa się na ich świetną dyspozycję.
PLUSLIGA.PL: Byłeś sobie w stanie kiedyś wyobrazić sytuację, że te dwie polskie drużyny, finaliści PlusLigi, już za chwilę zagrają o triumf w Lidze Mistrzów?
Miałem to szczęście, że jako bardzo młody człowiek mogłem ekscytować się zdobyciem Pucharu Europy przez Płomień Milowice. W trakcie mojej pracy stawiałem sobie cele i wierzyłem, że nasze kluby będą w europejskiej czołówce i tak faktycznie było – w turniejach finałowych Ligi Mistrzów grywały PGE Skra, Asseco Resovia, ZAKSA czy Jastrzębski Węgiel. Ale w to, że w finale znajdą się dwie polskie drużyny to nigdy nie przypuszczałem, nawet ja, który ma zawsze tyle niepoprawnego czasem optymizmu, jeżeli chodzi o polską siatkówkę. To jest coś nieprawdopodobnego! Samo wygranie tego pucharu to będzie Alleluja, a dwa zespoły, no to na miły Bóg, to jest piękny sen, który trwa na jawie!