Thibault Rossard: cały czas czegoś nam brakowało
Asseco Resovia pokonała po raz drugi GKS Katowice i zajęła siódme miejsce. Od mistrzostwa Polski w 2015 roku co sezon zespół z Rzeszowa spisywał się coraz gorzej (2016 – 2 miejsce, 2017 – 4 miejsce, 2018 – 6 miejsce) i rozgrywki PlusLigi 2018/2019 kończy z dużym rozczarowaniem, bo drużyna miała walczyć o medale, a nawet nie zdołała zakwalifikować się do fazy play-off.
- Zawsze jest lepiej zakończyć sezon zwycięstwem, nawet jeśli nie osiągnęliśmy zakładanych celów i nawet nie awansowaliśmy do fazy play-off – mówi Thibault Rossard, przyjmujący Asseco Resovii. - Niestety, bardzo nieudany początek rozgrywek w naszym wykonaniu spowodował, że sami postawiliśmy się w trudnej sytuacji i cały czas musieliśmy gonić rywali, żeby liczyć się w ogóle w walce o szóste miejsce. W pewnym momencie wydawało się, że byliśmy blisko tego celu, ale nie wykorzystaliśmy kilku dogodnych sytuacji do zdobycia punktów, a przede wszystkim zawaliliśmy pierwszą część sezonu. Jeśli popatrzymy na nasz bilans w końcówce rundy rewanżowej, to był on już całkiem niezły. Byliśmy jednak cały czas pod presją, że nie możemy już przegrać meczu. Musielibyśmy wygrać 7 czy 8 meczów z rzędu w końcówce, żeby załapać się do rundy play-off. W PlusLidze nie jest jednak łatwo wygrywać wszystkie mecze, zwłaszcza jak jedzie się do drużyn, które bardzo mocno walczą, jak np. Olsztyn – stwierdza francuski przyjmujący Asseco Resovii, który na pytanie co było największym problemem zespołu w tym sezonie odpowiada. - Zdecydowanie nie mamy co się tłumaczyć kłopotami ze zdrowiem, bo wszystkie drużyny w trakcie sezonu borykały się w mniejszym lub większym zakresie z kontuzjami, czy urazami swoich zawodników. Poza tym mieliśmy przecież szeroką kadrę złożoną z 14 graczy i nasze problemy zdrowotne nie były jakieś specjalnie większe od tych, jakie przeżywali nasi rywale. To co zaważyło na naszej słabszej postawie, a w konsekwencji na braku awansu do fazy play-off, to przede wszystkim ten fatalny początek sezonu. Za dużo czasu zabrało nam to, żeby osiągnąć w miarę stabilny poziom gry. Cały czas czegoś nam brakowało, żeby grać konsekwentnie i skutecznie. Nawet w połowie rundy zasadniczej zdarzały nam się takie mecze, w których graliśmy bardzo nierówno i nie byliśmy w stanie utrzymać dobrego rytmu gry – mówi Francuz przyznając, że podziela opinie, że drużyna została źle zbudowana – nie tylko pod względem liczby obcokrajowców, ale też pod względem charakterologicznym, ponieważ większość zawodników, to introwertycy. - Coś w tym jest – mówi Rossard. - Kwestia liczby obcokrajowców, to niezbity fakt, który od początku sezonu komplikował nam grę i nie byliśmy w stanie grać w potencjalnie najsilniejszym składzie. To jest duże utrudnienie i osłabienie drużyny, jeśli z takich powodów, jak limit obcokrajowców, zawodnicy, którzy zasługiwali na grę, nie mogli być do dyspozycji trenera. Zgadzam się też z opinią, że pod względem charakterów brakowało nam czegoś w zespole. Brakowało zawodnika, który w ważnym momencie meczu okazałby więcej emocji, agresji i charakteru. Zwłaszcza w tej początkowej części sezonu, kiedy przegrywaliśmy mecz za meczem, brakowało kogoś, kto pociągnąłby nas do lepszej gry. Za bardzo akceptowaliśmy te porażki, chociaż oczywiście chcieliśmy wygrywać i staraliśmy się grać jak najlepiej. Coś jest jednak w tym, że im więcej się przegrywa, tym bardziej traci się pewność siebie i pojawia się nerwowość oraz negatywna presja. Po serii porażek byliśmy w fatalnym stanie pod względem mentalnym. Teraz po fakcie łatwo powiedzieć, że wystarczyło wygrać mecz z Będzinem czy z jakimś innym zespołem, bo tak naprawdę zabrakło nam dwóch czy trzech więcej zwycięstw do tego, aby załapać się do rundy play-off. Patrząc z perspektywy czasu wydaje się, że jeśli zagralibyśmy w kilku meczach chociaż trochę lepiej i stabilniej, to nasz dorobek punktowy byłby lepszy. Kiedy jednak graliśmy mecze, które teoretycznie powinniśmy wygrać, brakowało nam właśnie pewności siebie i odporności na grę pod presją. Nawet jeśli mamy w zespole graczy, którzy dużo osiągnęli i mają doświadczenie z gry o wysoką stawkę, to jednak jeśli w danym momencie brakowało im pewności siebie, to też nie prezentowali tego poziomu, na jaki ich stać. Widać było, że brak pewności siebie był naszą bolączką w wielu spotkaniach, kiedy przegrywaliśmy ważne akcje i końcówki setów. Brakowało nam w takich momentach lidera zespołu, który wziąłby ciężar gry na siebie i był takim wulkanem emocji, ciągnącym za sobą całą drużynę – stwierdza Rossard, który miał być liderem drużyny.
- Pod względem charakteru jestem jednak bardziej introwertykiem i na pewno nie takim wulkanem emocji, jak chociażby mój rodak z reprezentacji – Earvin Ngapeth – mówi Francuz. - W trakcie sezonu starałem się dać od siebie jeszcze coś dodatkowego i okazywać jak najwięcej emocji. W niektórych meczach udawało mi się być liderem pod względem liczby udanych akcji, ale rola lidera to coś więcej i to musi być bardziej naturalne dla zawodnika, żeby być boiskowym przywódcą swojej drużyny. Były takie spotkania w tym sezonie, kiedy czułem się bardzo dobrze pod względem fizycznym i starałem się brać na siebie większy ciężar gry, ale to nie jest łatwe. Osobiście lepiej się czuję w takiej drużynie, która jest ze sobą bardzo dobrze zgrana, a na boisku widać ten kolektyw i współpracę. Rozgrywki ligowe są przecież długie i wymagające. Moim zdaniem jeden zawodnik nie jest w stanie sam pociągnąć gry zespołu. W końcówce sezonu udało nam się złapać trochę więcej równowagi i takiego porządku na boisku, gdzie każdy wiedział, jaka jest jego rola w zespole. To było już jednak za późno. Zawaliliśmy pierwszą część sezonu i to zaważyło na naszym dalekim miejscu w tabeli. W tych przegranych seryjnie meczach widać było u nas dużą panikę i bałagan na boisku. Teraz jednak możemy tylko mówić na ten temat. Nie naprawimy już tego, co się stało – stwierdza Rossard, który po trzech sezonach opuszcza Asseco Resovię. - Rozważam inne opcje i różne kierunki, na pewno nie Warszawę i tutaj mogę zaprzeczyć plotkom transferowym, bo nie otrzymałem żadnej oferty z tego klubu. Na razie czekam i nie podjąłem decyzji na temat swojej przyszłości klubowej. Jest jeszcze wcześnie, chociaż prawdą jest, że rynek transferowy w PlusLidze zaczyna się co roku coraz szybciej. Nie jest łatwo w krótkim czasie podjąć decyzję, kiedy myśli się o różnych opcjach, a kluby naciskają, żeby jak najszybciej odpowiedzieć na ich ofertę. Na pewno jeśli popatrzę z perspektywy czasu na te trzy sezony, to oczekiwałem znacznie więcej po wynikach naszego zespołu. Okazało się, że nie ugraliśmy nawet żadnego medalu. Trzeba też jednak przyznać, że PlusLiga czy to w tamtym sezonie, a przede wszystkim w tym, była bardzo wymagająca i praktycznie każdy mógł wygrać z każdym. Na pewno to co wydarzyło się w trakcie tegorocznych rozgrywek w naszej drużynie i klubie będzie dla nas wszystkich cenną lekcją. Ja też postaram się wyciągnąć jak najwięcej wniosków na przyszłość - kończy Thibault Rossard.
Powrót do listy